Autorka: Olga
Rudnicka
Tytuł: Diabli
nadali
Wydawnictwo:
Prószyński i Sk-a
Rok wydania: 2015
Życie sekretarki
nie jest łatwe, zwłaszcza, gdy szefem jest nie kto inny jak sam Diabeł.
Niezwykle przystojny, pewny siebie, autorytatywny i martwy...
No tak, bo przecież
inaczej być nie mogło. Monika przyjechała do Poznania ze wsi i dostała się na
staż do renomowanej firmy reklamowej. Już pierwszego dnia natknęła się na
Zdzirę, ale na szczęście w firmie pracowała również Renata, która stała się dla
naszej bohaterki nie tylko przewodniczką po firmowych układach, ale również
najbliższą przyjaciółką, która do samego końca stała za nią murem.
I jest jeszcze
Filip, ta gnida, która tylko węszy i kombinuje, ale gdy się okazuje, że w dniu
morderstwa nie ma alibi, a do tego jeszcze pewna kamera zarejestrowała niezbyt
korzystne dla niego sceny, z typowym dla siebie oślizgłym ruchem wycofuje się z
życia firmy.
Dziwne to
morderstwo. Diabeł z głową na biurku, postrzelony w skroń, a pod ręką
czasopismo pornograficzne, ale dla ... gejów. A przecież wszyscy wiedzą, że
szef Moniki to przysłowiowy pies na baby. Nie, żeby specjalnie o nie zabiegał,
po prostu same pchały mu się na biurko. Tylko Monice udawało się oprzeć jego
szatańskiemu urokowi. Ale kilka plotek i już mamy pierwszy motyw i pierwszą
podejrzaną. Zgadnijcie kogo?
A żeby było
ciekawiej, sprawę prowadzi dwoje policjantów i Mateusz, który jest świeżo
upieczonym adeptem szkoły policyjnej. Czy muszę dodawać, że Mateusz kocha się w
Monice i znają się dłuższy czas?
To tylko zarys
kryminalnej fabuły, bo po drodze jest jeszcze kilka wątków, które nakręcają
całą akcję.
Kilka razy miałam
już podejrzanego i dumna z siebie byłam i czytałam dalej, by utwierdzić się w
swej bystrości umysłu i umiejętności kojarzenia faktów, a tu jak nie ... No tak
się nie robi Pani Autorko! Cała koncepcja i misternie prowadzone śledztwo
wzięło w łeb w połowie lektury! Musiałam pozbierać szczękę z podłogi (tak jak
większość bohaterów) i schować mą dumę do kieszeni. I wszystko od nowa, kto jest
do cholery mordercą?
Przyznać trzeba, że
Rudnicka świetnie prowadzi intrygę i to jest absolutnie podstawowa umiejętność,
którą powinien posiadać autor
kryminałów. Do tego jak dorzuci się humor i oryginalne postaci, to mamy
zapewnioną dobrą rozrywkę. I „Diabli nadali" taką lekturą jest.
Monikę polubiłam,
jest kobietą z zasadami, do tego piekielnie inteligentną, no ale nie bardzo
radzi sobie z facetami. Ma za to za plecami mur w postaci ojca i braci.
Mądrości tatkowe są na wagę złota i zawsze jej w życiu pomagały.
„Diabli
nadali" to książka zabawna, która puszcza oko do tych czytelników, którzy
są dobrze obeznani z twórczością Joanny Chmielewskiej. Rudnicka przypomina
znaną pisarkę w sposobie kreowania postaci (sam fakt, że trupowi nadała
pseudonim Diabeł odsyła do Diabła u Chmielewskiej) oraz nie ustępuje pisarce w
wymyślaniu absurdalnych sytuacji, które w czytelniku wywołać niekontrolowaną
wesołość.
Książka bierze
udział w Wyzwaniu 2015- napisał ktoś przed trzydziestką
Nie przepadam za autorką, nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńA co czytałaś?
UsuńA mnie zaciekawiło. Myślę, że to dobra książka dla młodej mamy na macierzyńskim :) W sam raz do poczytania przy czuwaniu nad dzieciątka snem.
OdpowiedzUsuńMagulcu, zdjęcie Oskarka się nie powiększa.
Drago, jak Ci pasuje humor Chmielewskiej, to bierz w ciemno :) A jeszcze dla młodej mamy na macierzyńskim polecam Martę Kisiel "Nomen omen" i "Dożywocie". Tam to się dopiero poskładałam :)
UsuńWiem, że to zdjęcie się nie powiększa, nie mam pojęcia dlaczego, ale dopiero jak wrócę od rodziców, to będę to naprawiać.