Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 27 lutego 2017

Roman Cílek "Ja, Olga Hepnarová"






Autor: Roman Cílek
Tytuł: Ja, Olga Hepnarová
Przekład: Julia Różewicz
Wydawnictwo: Afera
Rok wydania: 2016



Boicie się książek, które jak bluszcz zakorzeniają się w waszej głowie i coraz bardziej oplatają umysł, nie dają spokoju myślom, wrzynają się w pamięć, wywołują uczucie bezradności, złości, ale też ciekawości i zdziwienia? To nie sięgajcie po reportaż o Oldze Hepnarovej. Historia, która wydarzyła się ponad czterdzieści lat temu w Pradze chyba zawsze będzie wywoływała mieszane uczucia, bo kto tu tak naprawdę zawinił?  Kto jest ofiarą-społeczeństwo, czy drobna niepozorna dziewczyna, która przez ponad dziesięć lat pielęgnowała w sobie nienawiść do innych ludzi oraz obmyślała plan zemsty.

Każdy człowiek ma jakieś zasady. Olga Hepnarová miała dwadzieścia dwa lata, gdy dojrzała do dokonania aktu zemsty na społeczeństwie. Spytana podczas przesłuchania, dlaczego spowodowała wypadek, w którym osiem osób straciło życie odpowiedziała, że chodzi o zasadę, jej zasadę: Jeśli pan chce, mogę zdefiniować tę zasadę. Polega ona na tym, że jeżeli społeczeństwo ma sumienie niszczyć jednostkę, działa to w obie strony, jednostka może bez żadnych oporów i wyrzutów sumienia niszczyć społeczeństwo. Na tym polega ta zasada (str. 12).

Idąc za swym przekonaniem, młoda dziewczyna wypożyczyła ciężarówkę i w gorący lipcowy dzień 1973 roku bez żadnych skrupułów wjechała w tłum ludzi stojących na przystanku tramwajowym. Nie znała tych swych ofiar, nie chodziło o konkretne osoby w tym akcie zemsty. Olga chciała odegrać się za to, że przez całe życie była krzywdzona.

Naprawdę próbowałam zrozumieć tę dziewczynę, to, że jej życiowa sytuacja po prostu siadła jej na psychikę, jednak zachowanie i przekonania Olgi Hepnarovej są dla mnie nadal niezrozumiałe, choć przyznać muszę, że Roman Cílek odwalił kawał dobrej roboty i zrobił co mógł, by tę tragedię ukazać wielopoziomowo i z różnych punktów widzenia. Reporter zebrał zeznania świadków wypadku, przeanalizował akta sądowe oraz z protokoły policyjne z przesłuchań i raporty z dnia tragedii, przejrzał korespondencję  zbrodniarki i jej jedynego przyjaciela Miroslava D., przytoczył opinie psychologów, rozmawiał z siostrą i rodzicami morderczyni, zrobił wywiad w miejscach pracy Olgi, skrupulatnie i wnikliwie prześledził życiorys swojej bohaterki, sam też delikatnie i z dystansem wtrącał swoje komentarze.
Ale ja nadal nie potrafię pojąć jak w głowie człowieka może zrodzić się tak straszliwa myśl o zemście.

Naturalnym jest, że w takich historiach szukamy winnego, bo przecież zawsze jest coś, co prowadzi do tragedii. Nikt nie rodzi się mordercą. Więc kto powinien wraz z Hepnarovą ponieść konsekwencje jej czynu? Cílek w swej książce brutalnie pokazuje nieudolność służby zdrowia, w szczególności zakładów psychiatrycznych. Przecież ta dziewczyna krzyczała w środku z rozpaczy, choć na zewnątrz wydawała się spokojna i zamrożona uczuciowo. Jak lekarz mógł jej odmówić skierowania do zakładu, skoro wiele rzeczy wskazywało na zaburzenia? Nikt nie wyciągnął do niej pomocnej dłoni i nikt też nie próbował dotrzeć do tej dziewczyny. Nikt oprócz jej przyjaciela Miroslava D., który notabene sam miał psychiczne problemy.

Kolejna nieudolność wykazana przez reportera? Sądy, które popełniają wiele błędów, opierają się na nie do końca wiarygodnych opiniach, nie są niezawisłe.
Ujęła mnie w tej całej historii determinacja adwokata, by wybronić swoją klientkę od kary śmierci. Ciekawe, czy sam wierzył w to, czego się domagał. Wtedy nie było dożywocia, a najwyższą karą było pozbawienie wolności na piętnaście lat (nie licząc oczywiście kary śmierci). Prawnik nie miał ułatwionej sprawy, bo Hepnarova nie chciała współpracować.

Nie wiem co sądzić o tej dziewczynie. Czy ona była naprawdę chora na schizofrenię, jak próbował dowieść adwokat? Czy dokonała czynu będąc świadomą swoich urojeń? Mnie przerażał zupełny spokój Hepnarovej i brak wyrzutów sumienia.  Stwierdzenie skazanej, że gdyby na przystanku znajdowały się dzieci albo kobiety ciężarne nie powstrzymałoby jej przed spowodowaniem masakry wychodzi poza moje zdolności empatyczne. Nie potrafię osądzić morderczyni, ale to chyba nie o to chodzi. Książka Cilká powinna dać nam do myślenia nad tym, że nie jesteśmy w stanie przygotować się na to, co siedzi w głębi człowieka, jeśli nie wyciągniemy do niego pomocnej dłoni. Panująca bowiem wokół znieczulica prowadzi do tragedii. Kto zawinił? Nadal nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, ale wiem, że wina nigdy nie stoi tylko po jednej stronie, zawsze trzeba przyjrzeć się okolicznościom i różnym aspektom sprawy, co też świetnie się udało Cilkowi.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Ece Temelkuran "Odgłosy rosnącyh bananów"



 

Autorka: Ece Temelkuran
Tytuł: Odgłosy rosnącyh bananów
Przekład: Anna Mizrahi
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Seria: Tureckie Klimaty
Rok wydania: 2016



Lubię turecką prozę, bo jak tylko po nią sięgam, trafiam na książki, w których rzeczywistość przeplata się z magią i tajemnicą. Tureckie lektury zawsze zabierają mnie do innego świata i innej kultury, urzekają sensualnym językiem i metaforycznym obrazowaniem, zawierają legendy nadające fabule orientalny smak.  Tak właśnie pisze Elif Şafak, jedna z moich ulubionych pisarek, u niej oprócz ludzi, bohaterami są dżiny oraz Stambuł, miasto, które pochłania bez pamięci.

Ece Temelurken tworzy w podobnym stylu. Jednym z jej bohaterów jest Bejrut. To miejsce opisane przez autorkę jest przytłaczające, ale też bezbronne, to uniwersum, które znajduje się w każdym miejscu na ziemi jednocześnie, jest ponadczasowe, trwa w przeszłości, teraźniejszości oraz w przyszłości. Bejrut jest mrzonką bohaterów, że będą traktowani jak ludzie, jest marzeniem o nowym Paryżu i wiarą w istnienie szklanych domów. Świat bez przerwy dąży do tego, żeby stać się Bejrutem. Składać się jak on z miejscowych bożków i opowieści o nich. I w końcu takim się stanie...A ludzie będą bejrutczykami. Zagubionymi we własnych historiach i poszukującymi nowych po to, by się odnaleźć. [str. 360]. Tacy są właśnie bohaterowie „ Odgłosów rosnących bananów"- zagubieni we własnych historiach.

- Czy naprawdę każdy dźwiga na swoich barkach smutek ziemi, z której pochodzi/ Czy to tylko nasze przekleństwo? [str. 67]- zastanawia się Deniz, turecka studentka, która wybrała drogę kariery naukowej na uniwersytecie w Oxfordzie. Deniz ma równie jak ona wykształconego męża, obraca się w naukowym światku, ale poznaje Ziada, młodego pisarza, który chce napisać książkę o prawdzie. Wciąga dziewczynę do swojego projektu, a Deniz z potulnej doktorantki przemienia się w walczącą kobietę.

Smutek rodzinnej ziemi nosi również w sobie Filipina, która z odnalezionych listów ojca adresowanych do niej poznaje historię swoich narodzin. Obraz matki oraz obozu w Szatili wzbudza w bohaterce ciekawość i tęsknotę. Filipina powoli wydostaje się ze skorupy potulnej służącej, zaczyna się spotykać z odrażającym Syryjczykiem- Marwanem, który pracuje jako cieć w domu pani Zeynab-chlebodawczyni Filipiny.

Historie Filipiny i Marwana oraz Deniz i Zaida tworzą oś książki wokół której Ece Temelurken owija mnóstwo pobocznych wątków. W miłosne losy autorka wplata polityczno-historyczne zdarzenia, czuć w powietrzu konflikt palestyńsko- izraelski, nad bohaterami wisi kolejna wojna domowa w Bejrucie, a w tle stoi drzewo chlebowe oraz słychać dźwięk rosnących bananów.

Książka Temelurken jest naszpikowana metaforami i symbolami, które pączkują znaczeniami. Jest to proza sensualna, pisana subtelnym językiem. Bohaterów i historii jest wiele, można się w nich zapętlić, można się pogubić, ale warto zaryzykować chociażby po to, by posmakować stylu tureckiej pisarki.

Ta książka nie jest zabawna, wręcz przeciwnie, wieje od niej smutkiem i melancholią. Poczucie osamotnienia łączy wszystkich bohaterów, a widmo wojny jest stale obecne, ale mimo to, warto zajrzeć pod poszewkę fabuły. Znajdziemy tam pytania o wykorzenienie, o tożsamość, która determinuje nasz los- takie wielkie tematy, ale wplecione we wciągającą i intrygującą historię.

sobota, 4 lutego 2017

o Bejrucie

[źródło zdjęcia]


Bejrut jest jak miejsce, którego nie ma. Świat stanie się taki sam. Z perspektywy Bejrutu widzimy, co się dzieje. Bejrut to nieprzerwane negocjacje, wznosząca się i opadająca kłótnia tysięcy ludzi. A nie miasto. Pewnego dnia świat też taki będzie. Ludzie zaczną mówić, mieszając języki. Zapomną, który z nich należał do kogo.

[Ece Temelkuran ,Odgłosy rosnących bananów, przeł. Anna Mizrahi, Książkowe Klimaty, seria: Tureckie Klimaty, Wrocław 2016, str. 359/360]