Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 28 listopada 2012

Wojciech Mann "Kroniki wariata z kraju i ze świata"


 


Autor: Wojciech Mann
Tytuł: Kroniki wariata z kraju i ze świata
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2012






Po wydaniu najnowszej książki Wojciecha Manna pt. „Kroniki wariata z kraju i ze świata" Naczelny Znaku- Pan Jerzy Illg pewnie załatwił sobie jakąś terapię, by pozszywać zszargane przez Autora nerwy. Wojciech Mann jest niereformowalny, ciężko z niego wydusić kolejne akapity, ale jego odwlekanie jest okraszone cudnym humorem doprawionym lekką nutką ironii, o czym możemy się przekonać czytając korespondencję między Wydawnictwem, a Autorem dotyczącą wydania „Kronik". Po wielu trudach, błaganiach, naciskach, groźbach wreszcie się udało i oto dostajemy do rąk kronikę nietypową, książkę pozlepianą absurdalnym humorem, która zapewni nam niekontrolowane ataki śmiechu. Zatem na wstępie ostrzegam- uwaga, grozi skrętem kiszek tudzież zapłakaniem się na śmierć (z rozbawienia, oczywiście).

Dla słuchaczy radiowej Trójki najnowsza książka Pana Redaktora będzie swoistym wehikułem czasu do starych audycji, które Wojciech Mann prowadził m.in. z Grzesiem Wassowskim, czy też Janem Chojnackim. Pamiętacie może Listę przebojów dla Old-boy'ów, Nie tylko dla orłów, albo Za chwilę dalszy ciąg programu? Wojciech Mann odszperał stare zapiski do tych programów i zebrał w „Kronikach".

Mamy zatem znane tu już postaci. Przyjrzyjmy im się z bliska.
Oto Gandalf- doradca, pocieszyciel, prowadzi audycje, w których odpowiada na listy słuchaczy. Listy są dzielone- na prawo idą te od chłopców, te od dziewczynek idą do kosza. Seksualność Gandalfa jest bliżej nieokreślona, ale skłaniająca się ku męskiej części społeczeństwa. Udzielając rad nasz uroczy bohater często próbuje również załatwić swoje prywatne sprawki.

Następny w kolejce- Magister Czupurny- podobnie jak Gandalf zajmuje się poradnictwem. Jego porady są czasami lekko szowinistyczne, nie wzbudza sympatii.

Żelazny Karzeł imieniem Wasyl- hmmm...znacie taką durnowatą kreskówkę  Happy Tree Friends? W każdym odcinku wszystkie postaci umierają. Podobnie jest z Karłem Wasylem. Mieszka on sobie w lesie z innymi zwierzątkami i zawsze się mu coś musi przydarzyć. Zazwyczaj kończy się to śmiercią, ale Karzeł Wasyl cudownie się odradza i ciągnie swą marną egzystencję. Co więcej, nie tylko jest zabijany, ale sam też zabija. To są naprawdę ociekające krwią fragmenty kronik. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach.

Mamy tu jeszcze służbę zdrowia, którą reprezentuje Pan Henio i jego przemyślenia oraz Doktor Wycior. No ten to już jest kompletnie postrzelony.  Przyznam szczerze, że nie chciałabym trafić w jego ręce. Jak można przez nieuwagę pobrać całą krew z pacjenta, albo wyciąć płuca, myśląc, że to dwa wyrostki robaczkowe?

O.K. przejdźmy dalej, by nikt nie poczuł się pominięty. Koźlikowie. Małżeństwo jak każde inne ze swoimi wzlotami i upadkami. On może nieco za bardzo kochliwy, ona może nieco za bardzo wybuchowa, ale jakoś się dogadują.

Wśród tych wszystkich zapisków znajdziecie tutaj również newsy z kraju i ze świata, ogłoszenia, reklamy oraz propozycje gier i zabaw dla dzieci, a wszystko to doprawione poczuciem humoru wyciągniętym prosto z Monthy Pythona.

Co tu dużo gadać (pisać)- najnowsza książka Wojciecha Manna to lektura obowiązkowa dla tych, którzy lubią absurd mocno podrasowany groteską. I dla tych, którzy lubią dobrą literaturę. Po prostu.

Należy jeszcze zwrócić na jedną istotną rzecz- te postawione na głowie teksty są ilustrowane zdjęciami autorstwa Pawła Sikory. Co ma zdjęcie do umieszczonego w jego sąsiedztwie fragmentu- nie mam pojęcia, może to, że jest tak samo odjechane jak  tekst? Wyobraźcie sobie więc-dobra literatura połączona z dobrą fotografią, wydane na przyjemnym w dotyku papierze- sama przyjemność. Poleca się.


niedziela, 25 listopada 2012

Dorota Masłowska "Kochanie, zabiłam nasze koty"

Przez siedem lat było cicho, a teraz, gdzie nie popatrzysz – Masłowska. Jej nowa książka „Kochanie zabiłam nasze koty” wzbudzała wielkie zainteresowanie, zanim jeszcze się ukazała. Wywiady, spotkania i dyskusje – bo rzecz warta jest obgadania, bo rzecz nietypowa. Jednak ci, którzy spodziewają się skandalu, mogą się zawieść, bo jak deklaruje sama autorka – „Kochanie zabiłam...” to powieść skandalicznie nieskandaliczna. I niezaangażowana. I zupełnie niepolska. Rzec by można, że tym razem pisarka skupiła się na problemach globalnych. Wysunęła nos z kartoflanego kraju i puściła wodze fantazji. Stworzyła swój fantasmagoryczny świat z fantasmagorycznymi bohaterkami.

Dalsza część recenzji na stronie e-czaskultury. Zapraszam.

piątek, 23 listopada 2012

Poważny zabieg i wielka WYPRZ

Oskarek ma już pół roku i Pan Weterynarz stwierdził, że już go można wykastrować. Ja wiem, że to brzmi okropnie, ale to wszystko dla jego dobra. Oskar jest kotem domowym, nie- wychodnym. Dlatego, by się nie męczył i nie znaczył terenu, trzeba mu było uciąć jajeczka. Ale zabieg przebiegł pomyślnie, a Oskarek teraz sobie śpi otumaniony. Taki z niego zezwłok narkotyczny. 
Teraz wygląda słodko, ale ja wiem, że się zemści. Bo to złośliwa bestyjka.

A jutro intensywny dzień. Zajęcia na uczelni od samego rana, a później koncert Ani Dąbrowskiej, na który wygrałam bilet :).

A jak już zajrzeliście do mnie na bloga, to zapraszam do Asi na wielką WYPRZ... Asiek szyje przepiękne torebki i prowadzi bloga PasteLove. Jeśli nie macie pomysłu na prezenty mikołajkowo-świąteczne, to koniecznie odwiedzajcie bloga Asi.

A na koniec jeszcze pytanko- ktoś się wybiera na Promocje Dobrych Książek do Wrocławia? Razem z Izą, która prowadzi bloga CZYTADEŁKO chciałybyśmy zorganizować małe spotkanie moli książkowo-blogowych. Ktoś chętny? Wstępnie planujemy się spotkać w sobotę ok. godz. 15-16. Mieksce jeszcze nie jest ustalone, ale może razem coś wynajdziemy? Hm?

środa, 21 listopada 2012

Paweł Smoleński "Arab strzela, Żyd się cieszy"







Autor: Paweł Smoleński
Tytuł: Arab strzela, Żyd się cieszy
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2012











 „Arab strzela, Żyd się cieszy"  to swoista kontynuacja książki  „Izrael już nie frunie", gdzie tytułowe państwo zostało przedstawione z punktu widzenia Żydów. W najnowszej publikacji Paweł Smoleński przechodzi na drugą stronę i spogląda na Izrael oczami Arabów.

Wśród bohaterów Smoleńskiego znaleźli się zwykli ludzie tacy jak Chalil- młody chłopak, który z uporem maniaka próbuje ukryć swoją arabskość: „ Chalil nie lubi, gdy ktoś prosto z mostu odkrywa jego tożsamość. Nie po to ma okulary i dżinsy, żeby zbyt łatwo go zdemaskować", czy też Fayek z Jerozolimy- właściciel sklepu ze wszystkim i z niczym, który wierzy w moc kamieni i monet.  Są też politycy, artyści (pisarze) i działacze społeczni. Wszystkich łączy jedno- są Arabami, są naznaczeni, nie mają własnych korzeni i pozbawieni są tym samym tożsamości.

Bo książka Pawła Smoleńskiego to tak naprawdę opowieść o ludziach znikąd. To historie o dyskryminacji, rasizmie oraz o braku ojczyzny i związanej z tym ambiwalencji.  Jeden z bohaterów mówi wprost: „Moim życiem jest brak sprawiedliwości. Dyskryminacja. Nie ma pan pojęcia, jak jej doświadczam. Żyję na granicy państw, języków, kultur, polityki. W jakimś klaustrofobicznym hotelu."

Wątek dyskryminacji, gorszego traktowania Arabów, braku własnego miejsca przewija się przez każdą rozmowę. Smoleński nie naciska swoich bohaterów. Wysłuchuje ich opowieści, a później je spisuje, cytując czasami wypowiedzi swoich rozmówców. Reporter nie podejmuje się również oceny zastanej sytuacji. Zostawia czytelnika z historiami swoich bohaterów zmuszając tym samym do wydania własnego osądu.

Jedyne czego w książce brakuje to wstępu z zarysem sytuacji politycznej Izraela oraz słowniczka. To ułatwiłoby znacznie lekturę i zrozumienie postaw bohaterów Smoleńskiego.

poniedziałek, 19 listopada 2012

John Lennon "Listy"


 


Autor: John Lennon
Tytuł: Listy
Opracowanie: Hunter Davies
Przekład: Tomasz Wilusz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012




John Lennon- założyciel i lider legendarnej grupy The Beatles
-  żył w epoce przedkomputerowej, przedesemesowej, przedfejsbukowej. Kontakt z drugim człowiekiem, który znajdowała się kilometry od nas był możliwy jedynie przez telefon (stacjonarny, oczywiście) lub przez listy. Lennon był człowiekiem pióra, był artystą, więc w naturalnym odruchu, gdy chciał coś powiedzieć światu, przelewał to na papier. W całym swoim roztrzepaniu, w chaosie, który przyniosła sława zawsze znalazł czas, by naskrobać kilka słów- a to do rodziny, a to do fanów, a to do przyjaciół.  Po tragicznej śmierci pieczę nad całą korespondencją przejęła Yoko Ono- żona muzyka.  Wiele listów jednak przepadło, wiele zostało skradzionych i teraz błądzą gdzieś po świecie, wiele jest u prywatnych kolekcjonerów.  285- tyle udało się zgromadzić Hunterowi Daviesowi, autorowi jednej z najbardziej kompetentnej biografii zespołu The Beatles. Dziennikarz wykonał prawdziwie tytaniczną pracę, dotarł do znajomych Johna, przeszperał archiwa, krążył od kolekcjonera, do kolekcjonera, dowiadywał się pocztą pantoflową, gdzie może znaleźć kolejny skrawek z zapiskami Johna i w ten oto sposób możemy podziwiać teraz wybór myśli, własnoręcznie spisanych przez muzyka.
 „Hunter, dobrze się sprawiłeś" pisze w liście do Daviesa Yoko- lepszej rekomendacji chyba wymarzyć sobie nie można.

Tak naprawdę, te 285 zreprodukowanych epistoł to zbiór wszelakiego rodzaju  świstków, na których zapisane jest czasami jedno zdanie, karteczek, notatek, listy zakupów i rzeczy do załatwienia, pocztówki, fragmenty prób literackich, artykułów dziennikarskich, mnóstwo ankiet, które John uwielbiał wypełniać - wszystko to zostało sfotografowane i umieszczone w książce. Poza tym możemy również podziwiać rysunki Lennona i prywatne zdjęcia, a zatem mamy w rękach prawdziwą ucztę dla oka i ducha.

„Listy" są ułożone chronologicznie, jedynym wyjątkiem są epistoły pisane do Dereka Taylora- bliskiego przyjaciela zespołu. Poszczególne rozdziały poprzedza wstęp, w którym Davies przybliża postaci, do których pisał John, oraz umieszcza komentarze, by pomóc czytelnikowi zrozumieć okoliczności powstania notatek.
Całość natomiast otwiera skrócona biografia Johna Lennona.
Dostajemy zatem do rąk prawdziwą skarbnicę pamiątek i wgląd do prywatnego życia jednej z legend rock'n'rolla. Są tu listy do Cynthii- pierwszej żony Lennona, listy do ciotek, kartki wysyłane Julianowi- pierworodnemu synowi muzyka, są listy do fanów. Ale czy to kompletny zestaw? Wiadomo, że po rozstaniu z Cynthią, John związał się z Yoko, ale w międzyczasie poznał też May Pang, z którą uciekła do Kalifornii i wiódł przez rok życie prawdziwie dionizyjskie. Jednak z listów do May ostał się tylko jeden i to bardzo lakoniczny. Nie ma również prywatnej korespondencji z Yoko, ale dziennikarz tłumaczy to tym, że rzadko się rozstawali, a jak im się to przydarzyło- godzinami rozmawiali przez telefon- nie pisali do siebie.

Nie jestem fanką The Beatles, od czasu do czasu  posłucham sobie słynnej  Imagine" Johna, albo songu, który stał się światowym hymnem pokoju  Give peace a chanse", znam większość hitów nagranych przez chłopaków z Liverpoolu, ale nigdy szczególnie nie interesowała mnie ich droga do kariery. Co innego poszczególne postaci- uwielbiam czytać biografie słynnych ludzi. A gdy jeszcze mam okazję zajrzeć do ich prywatnych zapisków...no cóż- wychodzi ze mnie wtedy natura podglądacza.

Powiem szczerze- nie polubiłam Johna. Z tych lakonicznych liścików, skrawków i szpargałków wyłania się portret osoby egocentrycznej i zarozumiałej. Fakt, że były różne okresy w życiu Johna- najpierw walka o dojście na szczyt, potem niesnaski z Mc Cartneyem, którego zawsze traktował jak rywala, problemy w Apple, pierwszy syn, którym tak naprawdę się nie interesował. Dopiero znajomość z Yoko wprowadza nową perspektywę patrzenia na rzeczywistość.
Ale korespondencja- no cóż- nic specjalnego. Talent? W listach do rodziny, do przyjaciół nie popisuje się szczególnie. Ale już listy do Dereka- tu ujawnia się poczucie humoru Johna, słowne wygibańce, kalambury- może to być nieczytelne dla osoby z zewnątrz, ale od czego mamy Daviesa? Te fragmenty są najmocniejszą stroną książki, nie licząc oczywiście jej graficznej szaty.

Dzięki tym zapiskom możemy również prześledzić duchowy rozwój muzyka. Po wyjeździe do Indii na nauki do Maharishiego Lennon zmienił nieco tryb życia- poznał Yoko, z którą organizował hapenningi na rzecz pokoju na świecie. Ale nie mówią mi o tym listy, tylko komentarze umieszczone przez Daviesa. Bo tak naprawdę z tych prywatnych zapisków niewiele dowiemy się o bohaterze. Oczywiście, że interesujące są zdjęcia skrawków, na których możemy sobie porozszyfrowywać hieroglify stawiane przez muzyka (miał okropne pismo)- to jest jakiś rarytasik, ale nic poza tym. Ogromną robotę wykonał tutaj Hunter, który listy potraktował jako uzupełnienie i w ten sposób stworzył oryginalną biografię Johna Lennona.

Duże brawa natomiast należą się wydawcy, książka bowiem to prawdziwe dzieło sztuki pracy edytorskiej. Wszystko jest przejrzyste i wydane na kredowym papierze. Nic tylko siąść, czytać i oglądać.

wtorek, 13 listopada 2012

Joanna Bator "Ciemno, prawie noc"


 


Autorka: Joanna Bator
Tytuł: Ciemno, prawie noc
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria:  archipelagi
Rok wydania: 2012





W ostatnich latach w naszej rodzimej prozie można zauważyć wśród pisarzy zamiłowanie do  gatunków z serii kryminalnej, by wspomnieć chociażby metafizyczny thriller Prowadź swój pług przez kości umarłych" Olgi Tokarczuk, albo niedawno wydaną powieść Michała Witkowskiego „Drwal".  Być może  ta tendencja wynika z tego, że pewne problemy nie sposób opisać inaczej, niż nadając im kryminalny sztafaż. Ma to zapewne tę zaletę, że niewprawny czytelnik dostaje do rąk wciągającą intrygę i jego potrzeba lekturowa zostaje zaspokojona. Ale są też tacy czytelnicy, którzy wejdą na wyższy poziom i dogrzebią się drugiego dna i ukrytego wśród trupów, pościgów, zagadek przesłania powieści.  Nowa powieść Joanny Bator wpisuje się w tę tendencję.

„Ciemno, prawie noc" to horror, w którym roi się od złych mocy. Akcja powieści toczy się w Wałbrzychu- mieście przybłędów, niedobitków, fałszywych proroków, cygańskich mieszańców i transseksualnych oryginałów. To miejsce ponure, opanowane przez karaluchy i niebezpieczne kotojady, które nie mają oczu, a jedynie usta, nos i żółte włosy. Wchodzą one w ludzi i ...

Do tego zagłębia beznadziei przyjeżdża Alicja Tabor, dziennikarka (anagram nazwiska autorki zapewne nie jest przypadkowy). Dostała zlecenie na napisanie reportażu o zaginionych w niewyjaśnionych okolicznościach dzieciach.  Ale podróż na Dolny Śląsk jest dla głównej bohaterki również podróżą w czasie, Wałbrzych bowiem jest miejscem, w którym sie wychowała. Alicja poznaje zatem historię swojej matki-wariatki, która usiłowała zabić ją i jej siostrę, odnajduje list Ewy- starszej siostry, który pomaga jej zrozumieć przyczyny jej samobójstwa, poznaje historię Alberta Kukułki- przyjaciela rodziny, który jako jedyny wie, gdzie jest pochowane ciało księżnej Daisy - ostatniej właścicielki Zamku Książ oraz gdzie znajduje się sześciometrowy sznur pereł należący do księżnej.  

Alicja rozpoczyna prywatne śledztwo, zaczyna wsiąkać w miejskie bagno. Poszukuje zaginionych dzieci, poznaje tajemnicze zakamarki Zamku Książ, natyka się na kociary, które są dobrymi duchami czuwającymi nad jej bezpieczeństwem. Od jednej z nich dostaje perłę księżnej Daisy.

W wątek kryminalny Bator wplata również elementy romansu, Alicja bowiem poznaje Martina Schwartza, który pomaga jej w poszukiwaniach, ale jednocześnie okazuje się, że wcale nie jest on takim obcym człowiekiem...

Joanna Bator jak zwykle mnie nie zawiodła. Ta pisarka to ewenement na naszym literackim podwórku. Jako jedna z nielicznych potrafi pisać wciągające historie z ogromnym epickim rozmachem. Czytelnik wsiąka w narrację i daje się ponieść opowiadanej historii. Bator umiejętnie wprowadza nowe wątki, rozplenia je we wszystkich kierunkach, by na koniec spiąć je w logiczną całość. Jak na dobry horror przystało w „Ciemno, prawie noc"  pisarka dozuje napięcie, podpuszcza czytelnika.

Do tego Bator potrafi stworzyć pełnowymiarowe postaci i choć jest ich wiele na kartach książki, każda zapada w pamięć, każda ma swoją historię, której nie sposób zapomnieć. Oprócz Alberta Kukułki, rodziców zaginionych dzieci, Martina i kociar pojawiają się również Jan Kołek- miejscowy prorok, któremu ukazała się Matka Boska Bolesna oraz Jerzy Łabądź  - fałszywy wizjoner, który okrzyknął się następcą Jana Kołka. Wydarzenia związane z tymi postaciami przywodzą na myśl te z Krakowskiego Przedmieścia, gdy to po katastrofie smoleńskiej toczono bitwę o krzyż. Bator nawiązuje do tych wydarzeń, by pokazać zdegenerowaną formę, jaką przyjął polski katolicyzm. Bator wytyka tu hipokryzję i płynącą z katolickich serc nienawiść. Katole w powieści są personifikacją płytkiego życia wewnętrznego, antyintelektualizmu i infantylizmu objawiającego się przywiązaniem do chrześcijańskich gadżetów.

'Ciemno, prawie noc' to książka, której źródłem jest  poczucie rosnącej bezsilności, rozpaczy (...) żyjemy w świecie, w którym zło jest wszechobecne, wręcz banalne" - mówi pisarka w jednym z wywiadów. Na kartach nowej powieści zło wyziera z każdej strony- gwałty, porwania, śmierć. Dużo śmierci. Czarna to powieść, szarpiąca emocjonalnie, wciągająca, ale jednocześnie odrzucająca ze względu na ładunek zła, jaki w sobie niesie.