Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 30 września 2015

Międzynarodowy Dzień Tłumacza

Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Tłumacza. Patronem tłumaczy jest św. Hieronim ze Strydonu. To właśnie on zapisał się na kartach historii jako ten, który przełożył Pismo Święte na łacinę, a jego dzieło nazywane jest Wulgatą. Święty w swych dziełach zajmował się nie tylko komentowaniem Biblii, ale również pisał teksty historiograficzne. 

Michelangelo Merisi da Caravaggio "Św. Hieronim piszący" 
Wszystkim tłumaczom życzę dobrej zabawy między słowami, inspiracji i natchnienia.

piątek, 25 września 2015

Małgorzata Musierowicz "Łasuch literacki, czyli ulubione potrawy moich bohaterów-przepisy kulinarne i wnikliwe komentarze"






Autorka: Małgorzata Musierowicz
Tytuł: Łasuch literacki, czyli ulubione potrawy moich bohaterów-przepisy kulinarne i wnikliwe komentarze.
Wydawnictwo: Akapit Press
Rok wydania: hmmm, żebym to ja wiedziała ;)

 
Wpadłam jak śliwka w kompot. Od dwóch lat zbierałam się do przeczytania całej „Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz, a u mnie z seriami jest tak, że jeżeli nie mam na półce wszystkich części, to się nawet nie zabieram za czytanie, bo co będzie, jak np. w bibliotece nie znajdę kolejnego tomu? Ja wiem co będzie, będzie płacz i zgrzytanie zębów, warczenie na wszystko co się pojawi w promieniu metra oraz furczenie na czym świat stoi. 

Musierowicz miałam całą (no, prawie, w trakcie czytania okazało się, że brakuje trzech części, ale na szczęście wrocławskie biblioteki są dobrze zaopatrzone, więc udało mi się uniknąć furczenia i innych objawów braku ciągłości serii), jednak cały czas coś innego mi wyskakiwało i nie mogłam się zebrać. W końcu wylądowałam w szpitalu i stwierdziłam, że losy rodziny Borejków, podniosą mnie na duchu i pomogą przetrwać wszystkie kłucia, badania, rentgeny i inne takie.

Pomogły.

Zakochałam się w tym świecie, ciężko było z niego wyjść tym bardziej, że akcja przy ul. Roosvelta 5 w Poznaniu zazwyczaj rozgrywała się w kuchni. Taaak, bohaterowie Musierowicz gotują, pichcą, smażą, pieką, faszerują, duszą, pitraszą, zasmażają, rumienią, prażą, ubijają, ugniatają, zawijają, dekorują, dosładzają, doprawiają, ważą, pędzą- tak jak sama autorka. A ja uwielbiam wątki kulinarne w książkach i szczerze powiem, że kilkadziesiąt razy przy czytaniu „Jeżycjady" dostawałam ślinotoku (przy szpitalnej diecie lektura kolejnych części to był czysty masochizm). Jednak na kartach tej wielotomowej sagi dokładnych przepisów nie ma, ale czytelniczki tak często nękały autorkę listami z prośbami o przepis na murzynka Gabrysi Borejko, czy też na słynną zupę królowej Margot gotowaną przez Julię Żakową, że pisarka przyciśnięta do ściany (tymi tonami listów) pozbierała popisowe dania swych bohaterów i w ten oto sposób powstała niewielkich rozmiarów jeżycjadowa książka kucharska pod wdzięcznym tytułem „Łasuch literacki".

Jak się zapewne domyślacie, Musierowicz nie zachowała tradycyjnej dla przepisów formy. Oczywiście, są podane składniki, proporcje, czas i sposób przygotowania potraw, ale...no właśnie, układają się one w krótkie obrazki literackie i zawierają praktyczne komentarze. Poukładane są zaś w rozdziały związane z konkretnymi postaciami lub książkami.

Znajdziecie tu więc nie tylko przepis na słynnego murzynka Gabrysi Borejko, ale również na pasty do chleba, którymi raczyła swe dzieci mama Borejko w „Kwiecie kalafiora", kilka przepisów Tosi Kowalikowej, próbującej wyczarować w kuchni smakowite potrawy, posiadając przy tym skromny budżet (mmmm, ja już się szykuję do ugotowania zupy pomidorowej i zupy jarzynowej na kościach), prawdziwe rozpasanie deserowe zapewni Wam ciotka Felicja, która podczas pobytu mamy Borejko w szpitalu raczyła rodzinę nie tylko sycącymi łazankami, ale również gruszkami w sosie waniliowym i pyzami drożdżowymi.
Jest również przepis na słynne paluszki Aspazji i złote jabłka Hesperyd. Och! I kuchnia pani Basi, gospodyni Pana Karolka, u którego pracowała Ida, dotrzymując mu towarzystwa.

Tyle tego tutaj jest, że człowiek od razu chce lecieć do kuchni, by pichcić i próbować, co też takiego jest w tych potrawach literackiego?

Dziwi mnie jedynie fakt, że w „Łasuchu..." zabrakło popisowych dań Bernarda. Przecież to właśnie on, obok Gabrysi i pani Basi, jest mistrzem kuchni, a już na pewno nikt nie jest mu w stanie dorównać w pieczeniu (i dekorowaniu) tortów.

Jeżycjadowa książka kucharska nie jest oczywiście przeznaczona tylko dla lubieśników poznańskiej rodziny, ale dla wszystkich tych, którzy lubią dobrze zjeść i nie namęczyć się przy tym zbytnio. Są tu przepisy na zupy, dania główne, desery, konfitury, przekąski. Ja się skusiłam na fasolkę po bretońsku według przepisu mamy Żakowej. Wyszła przepyszna, sami zobaczcie.





czwartek, 24 września 2015

Wojciech Jagielski "Wszystkie wojny Lary"



 


Autor: Wojciech Jagielski
Tytuł: Wszystkie Wojny Lary
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015





Gdzieś w górach Kaukazu leży dolina Pankisi. Mieszkają tam Kistowie, gruzińscy Czeczeni, górale, którym tradycja i codzienna rutyna zapewniały poczucie bezpieczeństwa. Rządy w wiosce pełniła starszyzna, będąca nie tylko wyrocznią, ale również autorytetem. Dolina Pankisi była enklawą odciętą od świata, żyjącą własnym rytmem, dopóki na jej tereny nie wtargnęła wojna.

Lara jest gruzińską Czeczenką, napatrzyła się na okrucieństwa wojny, chciała uchronić przed nią swych synów - starszego Szamila i młodszego Raszida. Wysłała zatem chłopców do Europy, myśląc, że w ten sposób uda jej się ocalić swe dzieci.

Szamil i Raszid zginęli na wojnie w Syrii, oddając swe życie za Allacha.

- Od czego mam zacząć? I jak to poskładać? Gdzie początek, gdzie koniec? Sama już nie wiem. - Bezwiednie i cierpliwie poprawiała włosy, które jakby psocąc, nieustannie wymykały się spod chustki. - Taką długą drogę mam za sobą. Już myślałam, że się nigdy nie skończy.*
Wojciech Jagielski, Wrocław 23.09.2015 rok

„Wszystkie wojny Lary" to literatura faktu, reportaż, ale książkę czyta się jak powieść. Narratorką i zarazem bohaterką jest Lara oraz jej syn Szamil (o młodszym Raszidzie kobieta skąpi informacji, tak jak i o mężu). Jagielskiego w tej książce nie ma (no, prawie nie ma, czasami tylko, by przerwać historię i dać czytelnikowi odetchnąć, wtrąca kilka zdań i opisów).

Opowieść Lary zatacza szerokie kręgi, kobieta przytacza losy Kistów, Czeczenów, którzy pojawili się w dolinie Pankisi i tam osiedli, przyjmując gruzińskie obywatelstwo i obyczaje, opowiada o partyzantach i uchodźcach, wspomina życie przed i po wojnie, jest w samym środku swych wspomnień, nie ma do nich dystansu, choć opowiada bez emocji, tak, jakby była zmęczona.

Kobieta sięga pamięcią nie tylko do czasów, gdy była młoda i wiodła beztroskie życie w dolinie Pankisi, przygląda się również zmianom, jakie zachodziły w niej, gdy po zamążpójściu wyjechała do Groznego. Opowiada o swoich marzeniach, o szkole teatralnej, ale w pewnym momencie wspomnienia zaczynają krążyć wokół Szamila. Tu zawiązuje się drugi wątek.

Tak, bo jest to opowieść wielowątkowa, Jagielskiemu udało się stworzyć reportaż uniwersalny o matce, która straciła dzieci, oraz o rozczarowaniu, które stało się krótką drogą do fanatyzmu.

Nie jest ważne to, czy jesteśmy chrześcijanami, ateistami, muzułmanami, czy też padamy na kolana przed złotym cielcem, matka zawsze będzie matką, a jej uczucia do dzieci (pomijam przypadki patologiczne) są zawsze takie same w każdej kulturze. Każda rodzicielka chce zapewnić swoim pociechom bezpieczeństwo. Tragizm Lary polega na tym, że chcąc uchronić swoich synów przed śmiercią na wojnie, nieświadomie pchnęła ich w jej śmiertelne objęcia. Bohaterce nie przyszło na myśl, że wysyłając Szamila i Raszida do Europy, wzbudzi w nich poczucie wykorzenienia, uruchamiając tym samym mechanizm, który doprowadził do tragedii.

Z opowieści Lary dowiadujemy się, że chłopcy na początku zachłysnęli się europejską kulturą, z dumą pokazywali na skypie europejskie paszporty i czuli, że to jest ich miejsce. Jednak po latach Szamil zaczął domagać się czegoś więcej od życia. Był wykształconym mężczyzną, znał cztery języki, a pracował jako pakowacz. To nie był szczyt jego ambicji. I gdy zaczął domagać się od szefa awansu usłyszał, że ma się cieszyć, że w ogóle ma pracę, a jak mu się nie podoba, to niech wraca do siebie. Ale, co to znaczy „do siebie"? Przecież on jest u siebie, a może nie? Szamilowi spadły klapki z oczu, przestał postrzegać kraj, do którego uciekł, jako raj na ziemi, zaczął poszukiwać swoich korzeni, swojej tożsamości. I znalazł ją w religii. Coraz częściej chodził do meczetu, uczył się czytać Koran, coraz bardziej pragnął stać się męczennikiem. Okazja nadarzyła się szybko. Nawet się nie zastanawiał, gdy wybuchła wojna w Syrii. Pojechał.
Tam był kimś szanowanym, znał języki, więc emir zrobił go swoją prawą ręką. Jakaż to odmiana po tym, gdy w poprzednim życiu musiał chować dumę do kieszeni.

Na przykładzie Szamila Jagielski ukazuje mechanizmy i szereg czynników, które doprowadzają ludzi do zaślepienia. I nie chodzi tu tylko o fanatyzm religijny, ale o wszystkie ideologie, bo schemat jest zawsze taki sam.

Tak jak w powieści, tak i w reportażu Jagielskiego, pojawiają się postaci drugoplanowe. Historia Omara, który żyje na krawędzi życia i śmierci, nadaje książce nieco baśniowy rys, podobnie jak opisy życia w dolinie Pankisi.

Warto zwrócić uwagę, że po raz pierwszy Jagielski oddaje głos kobiecie, we wcześniejszych jego książkach na pierwszym planie byli mężczyźni, a kobiety stanowiły jedynie tło. Tutaj kobiecy sposób opowiadania przejawia się w wyczuleniu na szczegół, w niesamowicie plastycznych i poetyckich opisach, które od razu układają się w konkretne obrazy w wyobraźni czytającego.

Teraz, gdy tyle się mówi o problemie uchodźców, niektórzy próbują zaszufladkować „Wszystkie wojny Lary" jako głos w toczącej się dyskusji. Dla mnie jest to powieść - parabola o tym jak poszukiwanie własnej tożsamości może stać się przyczyną cierpienia.

Cytaty pisane kursywą i oznaczone * pochodzą z omawianej książki.
Książka bierze udział w Wyzwaniu 2015 - Książka wydana w 2015 roku.

Po wczorajszym spotkaniu, rozmowy w kuluarach :)
 
 

środa, 23 września 2015

Jesiennie, lirycznie


Jan Stanisławski - Sad. Biała Cerkiew

R. M. Rilke
Jesienny dzień

Panie: już czas. Wielki był lata dzień.
Na pola wypuść Twych wichrów nadmiary
i na zegary słoneczne rzuć cień.

Każ ostatnim owocom, aby pełne były
i daj im jeszcze dwa dni południowe
naglij je do spełnienia i wpędź w winne żyły
ostatnią słodycz w ciężkie grona zdrowe.

Kto teraz domu nie ma już go nie zbuduje.
kto teraz jest samotny, samotność poczuje
i będzie czuwał, czytał, pisał długie listy
i po alejach długich niespokojnie
wędrować będzie w bezlistny czas dżdżysty.

wtorek, 22 września 2015

Pavel Vilkovský "Opowieść o rzeczywistym człowieku"






Autor: Pavel Vilkovský
Tytuł: Opowieść o rzeczywistym człowieku
Przekład: Tomasz Grabiński
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Seria: Słowackie Klimaty
Rok wydania: 2015








Bohater „Opowieści o rzeczywistym człowieku" na swoje czterdzieste urodziny dostał od Zdena, swojego dorastającego syna, pamiętnik. Na początku mężczyzna nie bardzo wie co z nim zrobić (co to za pomysł, by kupić mi dziennik, pomyślałem, kiedy Edita podarowała mi takie ładne pióro, a Zdeno ten dziennik*), ale później dochodzi do wniosku, że zostawi dziennik swemu synowi, ku potomności. W trakcie pisania, decyzja owa ulega jednak zmianie, trudno bowiem utrzymać autorytet, gdy się pakuje w romans i zostaje się zrobionym w trąbę. Do tego jeszcze dochodzą inne upokorzenia.

Bratysława, lata socjalistyczne, zakład pracy, chyba branża budowlana. Nasz czterdziestolatek jest tam administratorem, ale po wstąpieniu do partii awansuje na referenta specjalnego do poruczeń. Szybko zaczyna interesować się nim bezpieka i bohater poznaje gościa, który każe do siebie mówić Ondra i udawać, że są kuzynostwem.

Nasz bohater jest bojownikiem, który przed kobietami pręży pierś. Ale tylko przez V. , koleżanką z pracy, która według niego jest mądrą i piękną niewiastą. Oj tak, V. jest cholernie mądrą i piękną niewiastą, która potrafi się w życiu ustawić, twardo stąpa po ziemi i uparcie dąży do wytyczonego celu. Oczywiście kosztem naiwnych facetów.

A on co? Ma w domu Editę, żonę, która jest według niego gruba, potrafi tylko rozwiązywać krzyżówki, w łóżku leży jak kłoda i generalnie w ogóle go nie pociąga. Bo jest przecież V. miłość jego życia.

To tyle mniej więcej dowiadujemy się z zapisków prowadzonych w dzienniku. Są również tam różnego rodzaju przemyślenia, bo przecież nasz bohater, mimo że jest prostym człowiekiem, który stroni od teatru, książek i wszelkiego rodzaju kultury, coś w tej głowie jednak ma. I tak sobie rozprawia o socjalistycznej rzeczywistości, o kobietach, o mężczyznach, o emigracji, o kolegach i koleżankach z pracy, a myśli jego nie są zbyt lotne, ale za to szczere (No a teraz najważniejsze, co chcę powiedzieć: kobiety to kobiety, a faceci to faceci*). I bardzo naiwne.

Autor „Opowieści o rzeczywistym człowieku" nie wyjawia imienia swojego bohatera, co jest zabiegiem w oczywisty sposób sugerującym, że pisarz chciał stworzyć postać everymana, takiego prostego człowieka, który zostaje wciągnięty w socjalistyczną machinę, by nieświadomie usprawnić jej funkcjonowanie. Wiadomo- ciemnym ludem najlepiej się manipuluje.
Staje się więc nasz naiwniak „wtyczką", opowiada Ondrze o tym co się w zakładzie dzieje, choć z czasem robi się ostrożniejszy. A jak system potraktuje naszego bohatera? Słynne powiedzenie Dantona o rewolucji pożerającej własne dzieci jest tu najlepszym komentarzem.

Ale sam sobie zasłużył. Naiwność i konformizm to cechy, które najlepiej charakteryzują ojca Zdena - Przecież pod wiatr nie da się sikać*.  Co prawda, to prawda, więc po co sie męczyć, lepiej iść z duchem partii. I za głosem serca.

Irytujący jest ten bohater, jego mądrości życiowe, wysokie mniemanie o sobie (wszakże jest bojownikiem i autorytetem ojcowskim, tak przynajmniej myśli), niedojrzałość społeczna i emocjonalna sprawiły, że się z nim nie zaprzyjaźniłam. Ale z drugiej strony szkoda mi go, bo żyjąc w nieświadomości tego co się wokół niego dzieje, dostaje kopa od życia, choć nic nie wskazuje na to ,by się cokolwiek w jego myśleniu zmieniło.

„Opowieść o rzeczywistym człowieku" to smutna historia o manipulacji, ale tym razem nie kończy się pozytywnie, bo bohater nie zmienia się, jest tak zafiksowany w swojej naiwności, że nie jest w stanie wyjść ze swojego pancerza. Powstaje zatem pytanie: czy to system tak go zmanipulował, czy on jest po prostu imbecylem? Obawiam się, że odpowiedź jest jednoznaczna.

A na koniec informacja od wydawcy:
Książka Vilikovskiego otwiera projekt K4 ("k" jak "książka" w każdym z czterech języków: polskim, czeskim, słowackim i węgierskim), którego pomysłodawcą jest Petr Minařík z wydawnictwa Větrné mlýny. W projekcie biorą udział wydawcy z Czech (Větrné mlýny), Słowacji (Kalligram), Węgier (Kalligram) i Polski (Książkowe Klimaty). Książki ukazują się w tym samym czasie w każdym z czterech wymienionych krajów. Założeniem projektu K4 jest zapewnienie czytelnikom dostępu do dobrej, współczesnej literatury.


cytaty pisane kursywą i oznaczone * pochodzą z omawianej książki