Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 22 maja 2017

Jerzy Sosnowski "Fafarułej, czyli pastylki z pomarańczy"






Autor: Jerzy Sosnowski
Tytuł: Fafarułej, czyli pastylki z pomarańczy
Wydawnictwo: Wielka Litera
Rok wydania: 2017




Lubię książki Pana Jerzego, towarzyszą mi od 2002 roku, gdy na rynku księgarskim pojawiła się pierwsza powieść Sosnowskiego „Apokryf Agłai". Tak mnie zauroczyła, że już od samego początku studiów wiedziałam, że twórczość tego autora będzie tematem mojej pracy magisterskiej. Po zakończeniu polonistyki nie rozstałam się z książkami Pana Jerzyka, a każda nowa powieść oraz wydane przez niego eseje są dla mnie zawsze ucztą literacką.

Bohatera nowej książki znamy już bardzo dobrze, mieliśmy okazję poznać go w „Śnie sów". W poprzedniej powieści autor zabrał nas w podróż sentymentalną do Kołobrzegu, który zwiedzaliśmy z ośmioletnim wówczas Jarko Wolskim.  Jednak podczas lektury „Snu sów" należało być niezwykle czujnym, bo pisarz lubił wskakiwać w pętlę czasową i w pewnym momencie bohater z nieśmiałego podlotka w kolejnym zdaniu był dorosłym mężczyzną. A jak jest w nowej opowieści?

Słowo FAFARUŁEJ oznacza wszystko to,
Słowo FAFARUŁEJ: to, co z głębi czasu szło

Czas to wątek, który wyraźnie to widać, fascynuje Jerzego Sosnowskiego. Większość jego książek rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych, które się płynnie przenikają.  „Fafarułej, czyli pastylki z pomarańczy" jest kontynuacją i rozwinięciem tematu temporalnych przygód głównego bohatera. A wszystko zaczyna się od snu z upiornym Myślikrólikiem, który będzie prześladował Jarko przez całe dzieciństwo.

Cóż to za dziwne stworzenie, ten Myślikrólik? Wolałabym sobie go nie wyobrażać, bo od razu staje mi przed oczami krwiożerczy królik z Monty Pythona, który rzuca się bohaterom do gardeł. Niewątpliwie to dziwne zwierzę, które przyśniło się młodemu Wolskiemu również nie ma przyjacielskich zamiarów. Łypie na Jarko swymi ślipiami,  ale jego istota gdzieś mi umyka, to stwór eteryczny, który wydaje się być reżyserem życia naszego młodzieniaszka, panem przeszłości i przyszłości i być może teraźniejszości. Nie jest sympatyczny. Ale kontakt z nim ma tylko Jarko. Czyżby było to dla bohatera jakieś niepokojące wyróżnienie?

Otóż, wygląda na to, że Wolski wpadł w pętlę czasową i nie może znaleźć swojego miejsca oraz twardego gruntu pod stopami. Jego podróż rozpoczęła się jeszcze zanim przeczytał książkę „Wszechobex" Ferdynanda Dzikowskiego. To powieść science-fiction, jej bohaterem jest pewien inżynier, który odkrył metodę pozwalającą na przeniesienie w czasie, ale została ona zaszyfrowana na końcu powieści. Kod jest podobno łatwy, ale wymaga myślenia. Czy Jarko uda się go złamać?

To co Sosnowski robi z narracją w tej powieści też chyba wymaga złamania jakiegoś kodu albo przynajmniej dużego skupienia i postmodernistycznej umiejętności ogarniania chaosu. Autor przeskakuje po Jarkowym życiu z wydarzenia na wydarzenie, ignorując zasady czasu linearnego. Obserwujemy bohatera w podstawówce, później nagle jest dorosłym facetem z niejasnym poczuciem, że chyba coś jest nie tak, następnie  wracamy do liceum, by jeszcze zahaczyć w dygresjach o życie dorosłe. Przez całą powieść przewija się wątek poszukiwania Marii (nie wiem czemu, ale od razu jakoś mi się to skojarzyło ze sceną z „Dnia świra", gdy bohater spotyka w końcu swoją mityczną Ewę), pojawia się dobrze nam znany poeta Andrzej Walczak, akcja osadzona jest w PRL-u, w którym autor porusza się ze swobodą w mistrzowski sposób oddając klimat epoki. I jak to zwykł czynić w ostatnich swych powieściach pisarz, narrator -obserwator wchodzi w komitywę z czytelnikiem, puszcza do niego oko, nawiązuje kontakt poprzez bezpośrednie zwroty kierowane ku czytającemu. Jest ironiczny, ale nie jest to cięta ironia, raczej delikatnie ciepła uszczypliwość.

Żal tylko Kołobrzegu, który tak pięknie został opisany w „Śnie sów", bo tym razem autor wraca do rodzinnej Warszawy na Wolę, ale bardzo powściągliwie opisuje nowe miejsce akcji.

Powieść „Fafarułej, czyli pastylki z pomarańczy" jak zwykle dostarczyła mi mnóstwo wrażeń. Podróż z Jarko w kosmos, unikanie Myślikrólików, odkrywanie tajemnicy babci, rozmowy w klubie PONAD (choć tu autor wsadził w usta swych nastoletnich bohaterów zbyt poważne rozważania), pierwsze imprezy z rówieśnikami, szkolne teatrzyki, poszukiwanie miłości to wątki, które przewijają się przez powieść, a nad wszystkim krąży duch czasu, przemijania i powracania, teraźniejszości, przeszłości i przyszłości. Jarko w pewnym momencie jest w dwóch rzeczywistościach jednocześnie. Czym jest zatem czas? Jak on działa?
Czy znajdujemy się we właściwym miejscu i w odpowiednim czasie?

Jak zwykle powieść Sosnowskiego może być wciągającą fabułą, wywołującą niekiedy dreszczyk emocji, ale może być również zaproszeniem do wniknięcia głębiej, ciekawe, co wtedy Wy odkryjecie?

sobota, 13 maja 2017

Nowy blog

Hej, hej, nie martwcie się, nie zamykam "Kącika z książkami", nadal chcę dzielić się z Wami wrażeniami z przeczytanych lektur, ale jak pewnie zauważyliście, ostatnio coraz rzadziej tu zaglądam, a jak już zaglądam, to zaczynam pisać o sprawach duchowych. To wszystko się wiąże z etapem życiowym, w którym się aktualnie znajduję. Pomyślałam, że nie chcę Was w tym miejscu ewangelizować, zarzucać recenzjami z książek o charakterze religijnym, których ostatnio pochłaniam dość sporo, dlatego powstał blog "Flp 4, 13", na który zapraszam osoby żyjące z Panem Bogiem, ale również tych czytelników, którzy poszukują. co się będzie działo na tym drugim blogu? Nie wiem, ale może ten post Wam trochę o tym opowie.

A co u mnie?

Pierwszy raz od kilku lat nie pojadę na Warszawskie Targi Książki, bo w tym czasie żegnam się z bliską mi Duszyczką, która na stałe emigruje do Australii.
Ale szczerze Wam powiem, że już mi opadły te emocje, które towarzyszyły mi zawsze przy okazji targów książek, kiermaszy, spotkań autorskich. Nadal dużo czytam, tesknię za blogowymi koleżankami i kolegami, ale teraz, jak zapewne zauważyliście na fb najwięcej czasu poświęcam na zumbę :).

Książek, jak już wyżej pisałam, nie zaniedbuję. Czytam przecudowną powieść Jerzego Sosnowskiego i myslę, że niebawem podzielę się z Wami wrażeniami.
Miłego dnia Wam życzę i dobrego czasu.