Autor: Jean Hatzfeld
Tytuł: Englebert z
rwandyjskich wzgórz
Przekład: Jacek
Giszczak
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Reportaż
Rok wydania: 2015
Sześć lat po
ludobójstwie w Rwandzie Jean Hatzfeld udał się do Naymaty, gdzie w 1994 roku w
przeciągu dwóch miesięcy mężczyźni z plemienia Hutu w bestialski sposób
zamordowali maczetami około 50 tys. Tutsi. Zgodnie z planem mieli zginąć
wszyscy, ale przez chciwość Hutu za dużo czasu spędzali na grabieżach
wymordowanych rodzin. Z rzezi ocalało około 8 tys. Tutsi. Reporter spisał
świadectwa trzynaściorga z nich i umieścił w książce „Nagość życia. Opowieści z
bagien Rwandy”. To był początek rwandyjskiej trylogii.
Kolejna część, „Sezon
maczet”, to wstrząsające opowieści zbójców, zaś trzecia część, „Strategia
antylop”, to swoista synteza obu poprzednich książek, notabene wyróżniona
nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego. Rwandyjska trylogia ukazała się w języku
polskim w wydawnictwie Czarne. Teraz dostaliśmy do rąk kolejną książkę
Hatzfelda dotyczącą masakry z 1994 roku, tym jednak różni się ona od
poprzednich publikacji, że bohaterem jest jeden człowiek, jedna historia, ale
niosąca ze sobą taki sam ładunek emocjonalny, co wcześniejsze reportaże.
Nazywam się Englebert Munyambonwa, syn Simona Ntagary
i Félicyté Nyiramugwery. Mam sześćdziesiąt sześć lat, ale wciąż sporo wigoru.
Ludzie z mojego pokolenia umierają albo się starzeją, a czy ja choruję? Czy
jestem słaby? Nigdy nie leżę długo w łóżku. Mogę pić od rana do wieczora, ale
zawsze to ja najlepiej się trzymam.*
Wstaje codziennie o
wpół do szóstej, myje się na podwórzu, pastuje buty i wychodzi na ulicę. Jest
gadułą, lubi rozmawiać z ludźmi, czasami pomoże napisać komuś podanie, bo zna
francuski i jest dobrze wykształcony. Prześladują go wspomnienia. Podczas
ludobójstwa stracił siostrę i dwóch braci, rodzice umarli wcześniej. Został
sam. Pije, by zapomnieć, by mieć powód wyjścia do innych. Nie może być sam,
człowiek samotny może popaść w depresję. A on lubi się śmiać: (...) cieszę się, gdy mogę kogoś rozweselić.
Kiedy się śmieję, to znaczy, że jestem zadowolony. Takim mnie stworzono. Piję,
co wpadnie mi pod rękę, oszukuję samotność. Właśnie tak mogę opowiedzieć o
swoim życiu.*
Hatzfeld przysiada
się do Engleberta, stawia mu primusa i wysłuchuje jego historii. Oddaje
bohaterowi głos, pozwalając czytelnikowi przysiąść się do stolika, by i on
również wysłuchał monologu ocalałego z rwandyjskich bagien mężczyzny.
Englebert wspomina
całe swoje życie, opowiada o studiach, miłości do literatury, o tym, jak
przeżył wcześniejsze rzezie, bo konflikt między Hutu i Tutsi narastał od lat i
pierwsze pogromy zaczęły się już w połowie XX wieku. O ludobójstwie z 1994 roku
nie chce opowiadać, wspomnienia bolą, ale po kilku piwach i one
wypływają ze zbolałej duszy. Nie to jednak jest meritum opowieści.
Englebert
przeżył masakrę, ale tak naprawdę nigdy do życia nie powrócił. Tragizm jego
historii przejawia się w tym, że wykształcony i inteligentny człowiek po
śmierci najbliższych i doświadczeniu nie dającej się ogarnąć ludzkim umysłem
nienawiści w czystej postaci, stracił wiarę we wszystko. Snuje się po ulicach i
nie potrafi nic zrobić ze swoim życiem. Jest człowiekiem
zamrożonym uczuciowo. Nie ma w sobie potrzeby zemsty, a hasło narodowego
pojednania przyjmuje obojętnie: Ogłoszono
je dawno temu, przywyklismy do tej polityki. Jeśli więzienie ich zmieni, tym
lepiej. Jeśli nadal będą kłamali, to bez znaczenia. stanowią większość, pracują
wytrwale, rozmawiamy z nimi. Podajemy sobie słomkę, gdy się nadarzy okazja,
primusa raczej rzadko, pomagamy sobie w pracy. Jesteśmy ugodowi.*
Ludobójstwo
sprawiło, że Englebert nauczył się jednego- należy unikać komplikacji, trzeba
iść przed siebie, a resztę zostawić w tyle, za sobą.
Zastanawiam się
dlaczego Hatzfeld poświęcił historii Engleberta tyle uwagi, dlaczego nie
dołączył jego opowieści do trzynastu innych, które znalazły się w „Nagości
życia". Macie jakiś pomysł?
Wszystkie cytaty
oznaczone * pochodzą z książki Jean Hatzfeld, Englebert z rwandyjskich wzgórz, przeł. Jacek Giszczak, Czarne,
seria Reportaż, Wołowiec 2015.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbyć może, chociaż historia Engleberta nie jest tak wstrząsająca jak inne opowiedziane w "Nagości życia". Hmmmm, może rzeczywiście by utonęła wśród innych głosów, a reporter chciał ją ocalić.
UsuńAż się dziwię, dlaczego nie słyszałam o autorze i jego książkach. Mam zamiar natychmiast to zmienić!
OdpowiedzUsuńkoniecznie, jeśli tylko interesuje Cię temat ludobójstwa w Rwandzie. Poleca, jeszcze książkę "Dzisiaj narysujemy śmierć" Tochmana.
Usuń