Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 24 kwietnia 2021

Wyzwanie z Lubimyczytać. pl- kwiecień.



Noah Gordon, Medicus, przeł. Ewa Życieńska, Wydawnictwo Książnica, Katowice 1994. 


Akurat tak się złożyło, że okładka książki, którą zaczęłam czytać pod koniec marca i czytałam jeszcze dłuuuugo w kwietniu miała kolor butelkowej zieleni-najpiękniejszej na świecie. W tę cudną barwę wydawnictwo „Książnica” ubrało okładkę powieści Noaha Gordona „Medicus”. Ponad pięćset pięćdziesiąt stron historii, która ciągnie się jak flaki z olejem.  Męczyłam się straszecznie i tylko ten wie jakie męki przeżywałam, kto się zobowiązał czytać od deski do deski wszystkie książki, które mają być omawiane na DKK. To nie znaczy, że powieść jest zła, po prostu odzwyczaiłam się od tego typu jednostajnej narracji, która jak na taką objętość ma zdecydowanie za mało punktów aktywizujących czytelnika. Dla mnie opowieść musi być nieregularna, pozawijana i zapętlona, bym na niej nie zasnęła, a tu dostałam typową XIX-wieczną prozę naturalistyczną. 


Medicus” to jest również powieść drogi. Akcja toczy się na początku XI wieku. Młody bohater doświadczony przez życie i zmuszony okolicznościami (rodzice zostali bestialsko zamordowani na jego oczach, a rodzeństwo rozlokowano po rodzinach zastępczych) udaje się w podróż, która go kształtuje. W peregrynacji towarzyszy mu Balwierz, który przygarnął sierotę i w trakcie wędrówki uczył go m.in. żonglerki, która jak się okazuje, ma istotne znaczenie w zawodzie felczera. Chłopak szybko się uczy jak leczyć drobne schorzenia i przeprowadzać proste zabiegi, ale to mu nie wystarcza, bo jest idealistą, który chce poznać tajniki ludzkiego ciała, by móc pomagać cierpiącym. Wyrusza zatem nasz bohater w drogę trudną i niebezpieczną, by w Persji pod przebraniem Żyda móc studiować medycynę pod okiem Pierwszego Medyka Awicenny. Po drodze spotyka go wiele przygód, baaaardzo wiele przygód. 


Być może są tutaj miłośnicy tradycyjnej XIX- wiecznej powieści, która charakteryzuje się m.in. linearną narracją, trzecioosobowym narratorem, mową zależną i szczegółowymi opisami, mnie to wszystko wprowadzało w stan czytelniczego zawieszenia. Odzwyczaiłam się od wszechwiedzącego narratora jako jedynej instancji opowiadającej. Lubię, gdy powieść ma kilka perspektyw i nie jest pisana linearnie. Retrospekcje, dygresje to jest to, co mnie aktywizuje w czytaniu, a w „Medicusie” tego nie ma. Poza tym jakoś nie potrafiłam się zaprzyjaźnić z głównym bohaterem i przez to jego losy kompletnie mnie nie interesowały.  


Ale żeby nie było tak cierpko, to muszę przyznać, że kulinarne opisy, potrawy, sposób ich przyrządzania poruszały moje ślinianki i pobudzały wyobraźnię smakową. Książka ta ma niewątpliwie dużą wartość poznawczą. Ciekawe są opisy żydowskiej kultury i ich zderzenie z muzułmańską obyczajowością, przedstawienie przepychu Persji, świata ówczesnej nauki z naciskiem na medycynę. Z „Medicusa” dowiedziałam się np. skąd się wzięła nazwa szachy  i wyrostek robaczkowy. I nawet mogę się zgodzić z resztą klubowiczów, że jest to na pewno książka, która wymaga dużo wolnego czasu, bo dopiero wtedy można wejść w tę niespieszną narrację, ja jednak nie odnajduję się w takim typie opowieści. 

niedziela, 18 kwietnia 2021

Petra Soukupová, Najlepiej dla wszystkich, przeł. Julia Różewicz, Afera, Wrocław 2019.

Na DKK wprawdzie wylosowaliśmy nie ten tytuł, który proponowałam, ale jak zobaczyłam, że będziemy czytać Soukupovą, to mi się pyszczek wyszczerzył w uśmiechu. Do lektury usiadłam z ogromną przyjemnością i w takim też stanie szczęśliwości książkę tę ukończyłam czytać. Wcale się nie zdziwiłam, że wszystkim w Klubie (a jest nas w sumie siedmioro, ale w tej dyskusji było nas pięcioro) ta książka bardzo się spodobała. Dlaczego? Bo jest o zwyczajnych problemach zwyczajnych ludzi. 


Mamy zatem matkę, która ma córkę i ta córka ma synka. Matka to Hana, mieszka w niewielkiej wsi znajdującej się ponad sto kilometrów od Pragi. Hana niedawno pochowała męża i została sama w dużym domu. Eva, jej córka, jest aktorką w teatrze. Ma syna, jedenastoletniego Victora, z którym są problemy w szkole. Eva już nie ma siły, a na horyzoncie migoce jej życiowa szansa w postaci roli w dobrym serialu. No i Eva wpada na genialny w jej mniemaniu pomysł, że będzie najlepiej dla wszystkich, gdy Victor wyląduje u babci. Wtedy ona, Eva, będzie mogła oddać się wyczerpującej pracy, Hana będzie miała towarzystwo, a Victor zostanie odcięty od swoich łobuzerskich kolegów i może uda się jeszcze go zsoclalizować. 

 

No i teraz sobie wyobraźcie - chłopak, który łapie Pokemony, non-stop siedzi na kompie i gra z kolegami i świata poza monitorem nie widzi, nagle trafia do nowej szkoły, ba, do zupełnie nowej wiejskiej rzeczywistości. 

Szkoda mi było tego chłopaka. Matka zapracowana, bo przecież ktoś musi zarobić na chleb, a on puszczony samopas po prostu chciał zwrócić na siebie uwagę. Stąd te wszystkie jego wybryki. 

 

W tej powieści po raz kolejny uwidacznia się jedna z najbardziej dla mnie rozpoznawalnych cech prozy tej pisarki. Otóż Soukupová jest specjalistką od ukazywania relacji w rodzinie. A robi to z różnych perspektyw, bowiem nie mamy tu do czynienia z jednym wszystkowiedzącym narratorem, ale z trzema pierwszoosobowymi opowiadaczami. I trzeba przyznać, że autorka w rewelacyjny sposób potrafi oddać emocje i myśli jedenastoletniego chłopca. Podobnie jest z postaciami Hany i Evy, choć większą część tej opowieści przedstawia nam właśnie Victor. 

 

Ciekawym wątkiem jest relacja Hany i Evy. One kompletnie nie potrafią się ze sobą dogadać, bo wcale się nie słuchają! Niestety, jest to bardzo prawdziwe, bo przecież nam samym zdarza się nie słuchać drugiego człowieka, bo z góry zakładamy, że wiemy co on chce nam powiedzieć. Niestety, dopiero niedawno zaczęło się nieśmiało przebijać do społecznej świadomości hasło empatycznej komunikacji, choć mam wrażenie, że jeszcze dużo czasu nam zajmie uczenie się nie projektowania swoich lęków, zazdrości, złości na rozmówcę. A taka sytuacja ma miejsce non stop między dwiema bohaterkami. Eva czuje się cały czas atakowana przez matkę, a z kolei Hana uważa, że to córka na nią naskakuje. Nie ma w tej relacji przestrzeni na tę drugą osobę, są jedynie zaprzeszłe urazy i wzajemne obwinianie się. Przynajmniej na początku tej historii. 

 

Ach i ten przewrotny tytuł. Bo co to znaczy najlepiej dla wszystkich? Czy w ogóle jest możliwa taka sytuacja, że każdy będzie zadowolony? Plan Evy być może by się udał, gdyby nie pewna okoliczność, która jeszcze bardziej wszystko skomplikowała, ale by się dowiedzieć o co chodzi, odsyłam do książki. Gwarantuję Wam, że to będzie dobrze spędzony czas. 

czwartek, 1 kwietnia 2021

Czytelnicze podsumowanie marca

Uuuuuuu, w marcu cieniutko z czytaniem. Po pierwsze zmiany, o których pisałam, po drugie dopadł mnie kryzys czytelniczy i ciężko mi było dobierać lektury. Po prostu przepracowanie materiału i mózg musiał się zresetować, więc większość swojego wolnego czasu poświęcałam na nadrobienie zaległości serialowych. Nie jest tak jednak, że nic nie przeczytałam. Uczestnictwo w DKK zobowiązuje mnie do przeczytania wybranej przez nas książki, więc skoro w mijającym miesiącu wylosowana została Soukupová, stwierdziłam, że dobrze będzie odświeżyć sobie jej twórczość. No i w końcu też sięgnęłam po eseje Tokarczuk, bo aż mi głupio jakoś na duszy było, że jeszcze nie udało mi się zapoznać z „Czułym narratorem”. Poniżej krótka lista moich marcowych lektur z krótkim komentarzem. 

Petra SoukupováZniknąć, Afera, Wrocław 2012. 

Czytałam tę książkę dziewięć lat temu i jestem mile zaskoczona, ponieważ nadal Soukupová mnie zachwyca. Jest to zbiór trzech opowiadań pisanych z charakterystyczną dla tej autorki wnikliwością. Każde z opowieść pokazuje relacje między rodzeństwem. Streszczać ich nie ma sensu, bo wystarczy poczytać recenzje i tam już zarys fabuły dostaniecie. Tym, co uwielbiam u tej autorki, to jej umiejętność wejścia w głowę dzieciaka. Acha, pierwsze opowiadanie dla wrażliwych rodziców może być wstrząsające. Ja po tym spać nie mogłam i jak sobie wyobraziłam opisaną sytuację w swoim życiu, to się autentycznie rozpłakałam. No cóż. Ale ja to wrażliwiec jestem, a Wy się po prostu przekonajcie czy macie tak samo. 


Petra SoukupováNajlepiej dla wszystkich, Afera, Wrocław 2012. 


Lektura na DKK. Recenzja będzie na dniach. 


Olga Tokarczuk, Czuły narrator, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019. 


To jest najnowszy zbiór esejów, w którym znajduje się m.in. noblowska mowa autorki oraz wykłady łódzkie dotyczące narracji i bohaterów powieści. I gdy to czytałam, znaczy się te wykłady, to w sumie nic nowego się nie dowiedziałam, ponieważ na studiach polonistycznych dokładnie tego się uczyłam, ALE...no właśnie, ale gdyby ktoś, jakiś profesor w taki sposób opowiadał o narratorze i bohaterach jak Tokarczuk
to chapeu bas, w pas bym się im kłaniała! Nauka byłaby jeszcze większą przyjemnością. No cóż, kto zna styl autorki, wie jak noblistka potrafi wszystko o czym pisze wyprowadzić w metafizyczne rejony. I tak samo czytanie o czytaniu staje się przeżyciem niemalże mistycznym. I to jak pisarka opisuje szczegóły, obrazy, jak maluje słowem, nawet jak ktoś nie trawi eseju, to gwarantuję, że ten zbiór mu się spodoba. Tylko uwaga, są spojlery, więc jeśli ktoś nie czytał „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, to niech ostrożnie przegląda akapity, bo przypadkiem może się dowiedzieć kto zabił.  

Ach, no i też jest to gratka dla fanów „Ksiąg Jakubowych”, dlaczego? 😀 A nie powiem. Nie będę spojlerować 😛. 


A Wy jak tam? Też w kryzysie, czy wręcz przeciwnie? A może macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na taki czytelniczy kryzys?