Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

wtorek, 25 lutego 2014

Róbmy dym!

Wiedziałam, że muszę iść na ten koncert. Czasami czuję taką wewnętrzną potrzebę i jakiś głos mi szepcze: idź, to będzie katharsis. I było. 

Byłam już na koncertach promujących ostatnią płytę Marysi Peszek, ale były to plenery, a ja chciałam zobaczyć, jak artystka sprawdzi się w małym klubie. Sprawdziła się.

Nie potrafię pisać o czymś co mi emocjonalnie siada na duszy, bo wychodzi z tego egzaltowany bełkot. Dlatego, by Wam tego oszczędzić zostawiam Was sam na sam z Marysią. 








poniedziałek, 24 lutego 2014

O nowym mieszkańcu i o tym, że wszystko co dobre szybko się kończy

Wspominałam kiedyś, że złożyłam papiery na podyplomowe studia wydawnicze. W styczniu mieliśmy ostatni zjazd. Szkoda, te trzy semestry minęły bardzo szybko, poznałam świetnych ludzi i rozruszałam się intelektualnie. A teraz w dokumentach swych prywatnych dopinam takie oto świadectwo:
A tymczasem w mym pokoju pojawił się nowy mieszkaniec.

Nie ma jeszcze imienia, ale Oskar już go bardzo polubił i w pierwszy dzień chwycił świniaczka za ucho i przeszurał, znaczy się, oprowadził po włościach. Zapewne do tego uszka też mu naszeptał, kto tu jest panem, niech sobie prosię jedno nie myśli, że skoro ma sympatyczny ryjek, to już mu wszystko wolno.
A tradycyjnie pytam: macie pomysły na imię dla świniaczka?

sobota, 22 lutego 2014

Ach, co za wieczór!


To jest niesamowite uczucie, gdy po kilku latach (prawie już dziesięciu) chodzenia na koncerty Strachów na Lachy nadal dostaję energetycznego kopa. Myślałam, że chłopaki mnie niczym nie zaskoczą, że już tyle słyszałam, nastawiłam się na standardową setlistę, a tu proszę - same niespodziewajki.

Przede wszystkim ucieszył mnie przekrój songowy.  Na początek „Łazienka" z płyty „Zakazane piosenki", a potem już poooolecieli z kopyta: „Bankrut" , „Gorsi", „I can't get no gratisfaction", „Bloody Poland" to z nowej płyty. Nie mogło zabraknąć też „Raissy" , „Piły tango" i „Czarnego chleba i czarnej kawy". Przy „Dygotach" prawie z butów wyskoczyłam a na „Żyję w kraju" moje struny głosowe zostały mocno nadszarpnięte.  

Co mnie zaskoczyło, Grabaż zaśpiewał ze Strachami stary utwór Pidżamy Porno - „Ach co za dzień" (rzec by się chciało: Ach co za wieczór!).

Prezentem dla publiczności był „Autoportret Witkacego". Ten utwór wykonywany przez Jacka Kaczmarskiego miał się znaleźć na płycie „Autor", ale Gintrowski się na to nie zgodził, na koncertach jednak w wyjątkowych sytuacjach zespół dopieszcza nim publiczność.

Dwa bisy i na koniec „Na pogrzeb króla". I tak jak Grabaż zrobił prezent publiczności, tak publika odwdzięczyła się sittingiem. Tłum się uspokoił, usiadł i w skupieniu słuchaliśmy historii o zbrodni, karze i grzechu.

Odprężyłam się, wyskakałam, pokrzyczałam i prawie cały stres ostatnich tygodni ze mnie zszedł. Chłopaki wprawdzie nie szaleli za bardzo, podobno jakieś problemy z dźwiękiem były, ale ja tam ze swoim nadepniętym przez słonia uchem nic nie zauważyłam. A na koniec mały fragmencik ze wczorajszego wieczorku.

STRACHY NA LACHY - Nieuchwytni buziakowcy - Alibi WROCŁAW (zimowo wiosen...

poniedziałek, 17 lutego 2014

Światowy Dzień Kota



Dzisiaj już po raz ósmy jest obchodzony w Polsce Światowy Dzień Kota. Chociaż między bogiem a prawdą, dzień kota jest codziennie, bo kot to chodzące ukocenie boskości, którą trzeba wielbić dzień w dzień i noc w noc.

Problem polega na tym, że wielu kociarzy, choćby nie wiem jak się starało, to nie zawsze potrafi dogodzić swoim pupilom. Istnieją wszakże miliony podręczników z poradami, ale gdzie literatura, a gdzie rzeczywistość? Dobrze wiemy, że każdy kot to indywiduum i nie ma jakiegoś jednolitego kodeksu postępowania z kotem.

W literaturze motyw koci jest dość mocno eksploatowany. Któż z nas nie zna najsłynniejszego wiersza o kocie w pustym mieszkaniu albo galerii Eliotowskich kotów? Nie wspomnę już o czarnym Behemocie z „Mistrza i Małgorzaty". Niesamowitym kociarzem był również Hrabal, ale jego powieść „Auteczko" to drastyczna historia, której nie polecam wrażliwym duszkom.
O kotach pięknie pisała Doris Lessing, a na rodzimym podwórku najsłynniejszym sierściuchem jest kot Iwan, bohater „Kalendarza i klepsydry" Tadeusza Konwickiego. Dużo tych kotów pałęta się po literackim podwórku, jedne są zadziorne, inne znowu milusińskie. A moim faworytem jest kot Maurycy z wiersza Julii Hartwig

Wyzywają go od rabusiów gangsterów oszustów i wyłudzaczy
uliczników i zabijaków
Przeszkadza w posiłkach wskakuje na stół
i buszuje wśród szklanek i kieliszków
rozrywa paczki z jedzeniem przynosi w pyszczku złowionego szpaka
który postanowił zwiedzić pieszo trawnik przed domem
i zapłacił życiem za ten nieostrożny spacer
Żąda bezapelacyjnie wejścia lub wyjścia z pokoju czy kuchni
wdaje się w zażarte bójki z sąsiedzkimi kotami
wydając przy tym przerażające wrzaski drapieżnika z dżungli
Nie schlebia nikomu i jest nieugięty w swoich chęciach
obojętny na nakazy i pieszczoty
tak pieszczoty bo nie zważając na jego naturę
pieszczą go i tulą
zachwycając się jego miękkim chodem i zręcznymi skokami
podają mu najlepsze kąski i pozwalają spać na swoich łóżkach
Więc nie za cnoty i charakter nagroda jest miłość
i nie za posłuszeństwo ani lojalność
ale za wdzięk i niepokorność
za życie samo w sobie w całej jego oczywistości
za urodą i zniewalające spojrzenie
Wielka jest bowiem w nas potrzeba kochania

A mój Oskar dostał już swoją ulubioną zabawkę i zasuwa z nią po całym mieszkaniu. Wczoraj wyciągał ze swojej miski suchą karmę, trącał łapką i biegał po całej kuchni, polując na chrupki. Taki to z niego łowca!
Wszystkim kotom i kociarzom najlepszego wszego życzę. 



niedziela, 16 lutego 2014

Krystyna Kofta "Fausta"



 

Autorka: Krystyna Kofta
Tytuł:Fausta
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2010







Fausta – czternastoletnie dziecko nocy. Ma jasną cerę, ciemne włosy. Zaczytana w Balzaku, gdyż świat z jego książek wydaje się być zbliżonym do jej świata. Panicznie boi się starości. Dlatego obsesyjnie dba o swoje ciało.


Piękna Helena Lejmanowa  – matka Fausty, kobieta upadła, nieradząca sobie z życiem. Straciła męża. By utrzymać siebie i córkę świadczy usługi erotyczne „wujkom”, których sprowadza do domu.  Alkoholiczka.  Nie potrafi nawiązać relacji z córką.


Filip Fołtynowicz – ponad sześćdziesięcioletni kawaler. Zamożny. Aktywny seksualnie. Wykształcony. Ma oryginalne zachcianki. Fausta wpadła mu w oko.


24 maja 1978 roku. Piękna Helena spisuje umowę z Filipem Fołtynowiczem i sprzedaje mu córkę. Matka podpisuje zgodę na ślub. Fausta ma czternaście lat.


Bogna Wagner – pisarka. Żyje w wolnym związku z Konradem. Chorowała na raka. Ma depresję i myśli samobójcze. Poznaje Faustę w szpitalu. Jej pisarski zmysł podpowiada, że właśnie znalazła bohaterkę swej powieści.


Krystyna Kofta stworzyła opowieść o relacjach. Między matką, a córką. Między kobietą, a mężczyzną. Między pisarką i bohaterami, których tworzy. Między fikcją i rzeczywistością. To książka o próbie przekraczania granic, walce z ograniczeniami oraz o tajemnicach, które każdy z nas w sobie nosi.


Bogna i Fausta to dwie skrajności. Pierwsza z nich prezentuje typ duchowy, nie dba o wygląd, a jedynie o swój intelekt. Boi się starości dlatego ze względu na ponure widmo starczej demencji. Z kolei młoda Fausta jest typem cielesnym, obsesyjnie dba o siebie. Boi się starości dlatego, że odbiera ona piękno.

Bogna nie wierzy w boga, Fausta była w klasztornej szkole i w bogu się zakochała. Nie kocha za to swojego męża, ale jest mu wierna, ponieważ tak przysięgała przed ołtarzem.


Bogna i Fausta. Pierwsza to bohaterka wiarygodna, problem pojawia się przy drugiej. Tożsamość Fausty jest w powieści wciąż podważana. Kto kogo opowiada? Kto zmyśla, a kto mówi prawdę? Bogna lepi postać swej bohaterki powieściowej ze strzępków historii, rozmów, obserwacji i wiadomości, które zdobywa urządzając prywatne śledztwo. Fausta zwierza się Bognie, ale wyznania jej okazują się koloryzowane.  Świat przedstawiony zaczyna się komplikować. Granice między kreacją, a prawdą upłynniają się. Rzeczywistość, w której egzystuje Bogna zaczyna nakładać się na fikcyjne życie Fausty, które tworzy. Wyobraźnia zostaje spuszczona z łańcucha i efekt finalny jest zaskakujący.


„Fausta” to nie tylko powieść o kreacji i przenikaniu się literackiego świata z rzeczywistością pozatekstową, to również zawierająca wątki autobiograficzne historia kobiety, która walczy ze śmiertelna chorobą. Autorka ukazuje wewnętrzną walkę pomiędzy instynktem samozachowawczym, a depresyjnymi myślami i bezsilnością, które niebezpiecznie popychają w stronę samobójstwa.

niedziela, 9 lutego 2014

Grażyna Jagielska "Anioły jedzą trzy razy dziennie"



 



Autorka: Grażyna Jagielska
Tytuł: Anioły jedzą trzy razy dziennie
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2014






Grażyna Jagielska jest żoną Wojciecha Jagielskiego, korespondenta wojennego. Przed rokiem wydała książkę pt. „Miłość z kamienia", w której ukazała, jaką cenę przyszło jej zapłacić za poślubienie dziennikarza piszącego relacje z wojny.
Pisała o swoich traumach, o wiecznie towarzyszącym strachu i czekaniu na informację o śmierci męża. Intymna do bólu i niezwykle otwarta opowieść znajduje kontynuację w kolejnej książce, jednak tym razem Jagielska schodzi z pierwszego planu.

„Anioły jedzą trzy razy dziennie" jest zapisem półrocznego pobytu w warszawskiej Klinice Psychiatrii i Stresu Bojowego. Autorka znalazła się tutaj, bo to było jedyne miejsce, gdzie mogła otrzymać pomoc i stawić czoła strachowi, który nie odstępował jej na krok. Trafiła najpierw na oddział zamknięty, by po pewnym czasie przejść do „czerwonej strefy". Tam wraz z innymi pacjentami stworzyli krąg rządzący się swoimi zasadami. Najważniejszą z nich była szczerość: Mogliśmy bezkarnie przyznać się do zabójstw, kradzieży, maltretowania żony albo braku miłości do dzieci, ale nie wolno nam było skłamać - wspomina autorka.

Do kliniki przychodzi się z własnej woli. Są tu ludzie, którzy zagubili się gdzieś po drodze i nie potrafią sobie poradzić z rzeczywistością.  W ośrodku znaleźli się nie tylko wojskowi, którzy po powrocie z Afganistanu zmagają się z tym co zobaczyli, ale leczą się tu również cywile, osoby, które przez stres i nadwrażliwość nie mogą normalnie funkcjonować.

Poznajemy zatem Julię, energiczną PR-ówkę, pracującą w dużym wydawnictwie i  lubiącą wyzwania. Kobieta nie wytrzymuje jednak presji i w pewnym momencie poddaje się i odcina sobie ucho.

Jest tu Jezusek, postać, która budzi bardzo ciepłe uczucia. Chłopak cierpi na dysfunkcję osobowości polegającą na nieumiejętności bycia asertywnym. Pomagając innym, dawał się wykorzystywać i wiele w życiu stracił.

Karolinka to trzydziestoletnia kobieta, która uciekła w świat dzieciństwa i wierzy w to, że jest aniołem.
Najbardziej kontrowersyjną postacią jest natomiast pani Stasia, której nikt w grupie nie lubi, bo nie przestrzega zasad.

Są jeszcze Biały, Ratownik, Marek, Adam, Szeregowy, Mazur i wielu innych żołnierzy. Każdy z nich opowiada na zajęciach swój wstrząsający życiorys i próbuje sobie radzić z narastającą wewnątrz agresją.

Jagielska pozbierała historie ze swojej grupy terapeutycznej i obrobiła je literacko. „Anioły jedzą trzy razy dziennie" to zatem nie tylko wstrząsający obraz grupy ludzi poharatanych przez życie, jest to również proza na wysokim poziomie artystycznym. Wprowadzenie żywego i zindywidualizowanego języka pozawala na wyrobienie sobie obrazu danego bohatera z przytoczonych licznych dialogów.  Narracja ma konfesyjny charakter, co też stwarza atmosferę intymności. Trudno znaleźć formę do opisania tematów tabu, zwłaszcza, gdy dotyczą one spraw ciężkich, gdy trzeba mówić o swoich słabościach i rozwalającej wnętrze agresji. Jagielskiej się to udało.

Ta książka to przede wszystkim ludzie i ich traumy, ale jest w niej również zawarty obraz szpitala psychiatrycznego, panujących w nim zasad, relacji między personelem, a pacjentami, on funkcjonuje gdzieś w tle i daleko odbiega od stereotypowego wyobrażenia takich miejsc.

„Anioły jedzą trzy razy dziennie" to lektura szokująca, ale nie epatująca czytelnika emocjonalnymi bebechami. Stonowana narracja pozwala na wchłanianie kolejnych historii, Jagielska potrafiła stworzyć atmosferę intymności, która w efekcie ma przynieść swoiste katharsis.