Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

czwartek, 30 kwietnia 2015

Dorothea Johnson, Liv Tyler "Współczesne maniery, czyli jak się zachowywać w drodze na szczyt"



 


Autorki: Dorothea Johnson, Liv Tyler
Tytuł: Współczesne maniery, czyli jak się zachowywać w drodze na szczyt
Przekład: Dorota Malina
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2015



Liv Tyler chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Córka wokalisty Aerosmith i znana aktorka jest wnuczką Dorothei Johnson- specjalistki od savoir-vivre'u, założycielki Szkoły Etykiety w Waszyngtonie. W przedmowie do „Współczesnych manier" Liv wspomina, że była niesforną chłopczycą i dopiero babcia, chodząc z wnuczką na „dziewczyńskie randki", nauczyła ją kilku prostych zasad, które do dziś ułatwiają aktorce życie.

Niedawno brałam udział w dużym eleganckim przyjęciu w Nowym Jorku (...)­ - wspomina Liv- usiadłam zdenerwowana przy wykwintnie udekorowanym stole, wśród intelektualistów i wybitnych osobistości. Kiedy spojrzałam na swoje nakrycie, przeraziłam się: „ O Boże, co ja zrobię z tymi wszystkimi widelcami? I który talerzyk na pieczywo jest mój?" - znacie to? No, może nie macie okazji (ja w każdym razie bardzo rzadko) bywać na tak snobistycznych bankietach, ale nigdy nic nie wiadomo i jak to powtarza pani Johnson: Lepiej mieć wiedzę i z niej nie skorzystać, niż jej potrzebować, a nie mieć. Dlatego warto przejrzeć porady, które zostały zgromadzone w poradniku, by uniknąć krepujących sytuacji.

Kto komu powinien podać rękę na przywitanie podczas oficjalnych spotkań biznesowych? Kto kogo powinien wtedy przedstawić? Jakich form grzecznościowych używać w mailach? Jak dyplomatycznie wymigać się z nudnej rozmowy? Który widelec służy do jedzenia sałatek, a który jest do ryb? Co mówią rozłożone na stole naczynia? Jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej? Co na siebie włożyć, gdy jesteśmy zaproszeni na bankiet, a co gdy na firmowego grilla? Jak odbierać telefony służbowe? Czym różni się amerykański styl jedzenia od europejskiego? Dorothea Johnson na te i wiele innych pytań daje proste odpowiedzi, a Liv okrasza je czasami anegdotką. W zestawie do współczesnych manier dostajemy jeszcze bonus w postaci ciekawostek historycznych dotyczących omawianej zasady dobrego wychowania.

Niektóre z porad są banalne i oczywiste, ale większość porusza kwestie, które zawsze sprawiają nam problem (czy to kobieta powinna pierwsza wyciągnąć rękę do uścisku? Jak ją powinna podać- tylko same palce, delikatnie, jakby do pocałowania, czy też zdecydowanie podać całą dłoń i mocno uścisnąć?). Mnie najbardziej wciągnął rozdział o zachowaniu się przy stole, a z kolei fragmenty dotyczące mediów społecznościowych zupełnie mnie zanudziły.

„Współczesne maniery" przydadzą się pracującym w dużych korporacjach, ale dla zwykłych szaraczków będą zbiorem ładnie zilustrowanych zasad, które warto stosować w życiu, by ułatwić sobie międzyludzkie kontakty i nie wypaść na nieobytych, gdyby jednak trafiło nam się zaproszenie na wykwintny obiad w towarzystwie ambasadorów i ich dam.

Książka bierze udział w Wyzwaniu 2015 - Poradnik

wtorek, 28 kwietnia 2015

Dwa dni z poezją



Dwa dni festiwalowe zleciały jak z bicza strzelił. Sobota i niedziela to w głównej mierze wydarzenia poświęcone wspomnieniom i czytaniom. 

W tym roku do Portu zawinęli m.in. pisarze, którzy pamiętają jeszcze czasy Fortu Legnica. Miało być wspominkowo, może trochę nostalgicznie. Poeci prowadzili spotkania z poetami. Prowadzący mieli trzymać się scenariuszy, ale wiadomo jak to z poetami bywa- poszli za głosami natchnienia i w rezultacie spotkania miały luźny charakter.

Według scenariusza, prowadzący miał wydobyć z zaproszonych gości jakieś wspomnienia z lat poprzednich, ale wcześniej na telebimie puszczane były fragmenty ze spotkań legnickich i poprzednich Portów. Poeci i poetki, zasiadający na scenie nie wiedzieli co też Artur Burszta- szef Biura Literackiego i główny sprawca zamieszania - dla nich przygotował. Szkoda tylko, że nie zawsze te filmy rozwiązywały języki gości.

Było różnie. Czytania z nowych książek, próby powtórzenia wydarzeń sprzed kilkunastu lat (rewelacyjne czytanie „Hot Clubu" przez Andrzeja Sosnowskiego i Tadeusza Piórę, przy akompaniamencie pianina, za którym zasiadł Adma Wiedemann),  rozmowy o nowych książkach. Bo trzeba Wam wiedzieć, że przez cały rok w Biurze wychodziły nowe tomiki, które zostały zaprezentowane na żywo przez poetów.
Tadeusz Pióro, Andrzej Sosnowski, Adam Wiedemann
To, co niewątpliwie utknęło mi w pamięci i przyprawiło o ciarki (jak zawsze) to występ Eugeniusza Tkaczyszyna- Dyckiego. Nie mam pojęcia, co w nim jest takiego, że co chwilę muszę otrząsać się z łażących po mnie mrówek. Dycki jest znany ze swego charakterystycznego głosu i miarowego poruszania podczas recytacji.
 
Wśród czytających byli również:
Ryszard Krynicki
Bohdan Zadura
Dariusz Foks
Dariusz Sośnicki
Grzegorz Wróblewski
Julia Szychowiak, Joanna Mueller
Justyna Bargielska
Krzysztof Jaworski

Marcin Sendecki
Roman Honet, Marta Podgórnik, Filip Zawada
Uwieńczeniem prezentacji poetyckich był niedzielny „koncert". W życiu nie widziałam takiego zagęszczenia poetów w jednym miejscu i pewnie nigdy nie zobaczę. 
Ponad trzydziestu autorów, którzy znaleźli się w antologii „Sto wierszy polskich stosownej długości" (w książce jest ich 44)przygotowanej na Port przez Artura Bursztę odczytało po jednym wierszu ze wspominanego zbioru. 


Prawdziwa poetycka orkiestra, która wybrzmiała łącząc różne dźwięki. Świetnie wypadła Anna Podczaszy, czytająca swój wiersz danc, który jest napisany po węgiersku.
Anna Podczaszy
Zbigniew Machej odśpiewał fragment Czterech litanii społeczno-ekonomicznych z lipca 2002 roku, wzbudzając co jakiś czas salwy śmiechu na sali.
Zbigniew Machej

Urszula Kozioł natomiast wprowadziła poważniejszy ton.
Urszula Kozioł
O tegorocznym Porcie w prasie różnie piszą - że to znowu było spotkanie Biurowych poetów (no a kogo miało być, skoro formuła festiwalu zakładała wieczory wspominkowe, a poza tym, ten, kto choć trochę czyta polską poezję współczesną dobrze wie, że tak naprawdę to Biuro Literackie stworzyło kanon, bo przecież w ich oficynie wychodzą zbiory Andrzeja Sosnowskiego, Marty Podgórnik, Marcina Świetlickiego, Krzysztofa Jaworskiego, Bohdana Zadury, Krystyny Miłobędzkiej, Tadeusza Różewicza, Tymoteusza Karpowicza i wielu innych ważnych pisarzy). Jedna z dziennikarek zarzuca, że publiczność nudziły filmy sprzed lat. HELOOOOO!!! Nie lubię, gdy ktoś wypowiada się w moim imieniu, bo ja też byłam wśród publiczności i wcale się nie nudziłam. Z mojej perspektywy wygląda to inaczej. W końcu mogłam zobaczyć to, o czym ciągle słyszałam: a to jak Zadura smażył słynne naleśniki i grał w ping-ponga z Piotrem Sommerem na okładce książki Johna Ashbery'ego albo słynne strzyżenie Krzysztofa Jaworskiego w jednym z zakładów fryzjerskich w Legnicy. A, gdy oglądałam kroniki z lat późniejszych, to z sentymentu łezka się w oku kręciła. Ech...

Ale nie samymi czytaniami festiwal stoi, bo przecież nie ma to jak ożywiona dyskusja. Spotkanie poświęcone konkursowi „Krytyk z uczelni" prowadzone przez Przemysława Rojka, w którym wzięli udział prof. Piotr Śliwiński i Grzegorz Jankowicz, było okazją do ciekawej rozmowy o kanonie. Goście i publiczność zastanawiali się nad tym, czym jest kanon dzisiaj, a czym powinien być, kto go ustala, jaki wpływ na kanon mogą mieć nagrody literackie.

A absolutnym hiciorem na Porcie był Kazio Sponge - sześcioletni mądrala, który przeszkadzał w czasie prezentowania książki Jacka Podsiadły „Przedszkolny sen Marianki. 
 
Kazio Sponge i Anna Markowska - Kowalczyk
Bo niedziela, jak za starych dobrych Portów bywało, stała się dniem dla dzieci. Takiej frekwencji to chyba na żadnym spotkaniu nie było. 
 Nie obyło się bez fristajlowania:

 Na koniec inny akcent muzyczny - ogłoszenie wyników w konkursie „Portowe piosenki".

I toast wzniesiony przez Artura Bursztę w podziękowaniu za dwadzieścia lat współpracy. 
Artur Burszta
 I pożegnanie. Burszta oficjalnie ogłosił, że to był ostatni wrocławski Port. Nie wnikam w politykę kulturalną miasta, ale tak prywatnie, tak sentymentalnie, tak w ogóle to jest mi po prostu przykro. I smutno. Bo to był jedyny festiwal, na którym choć raz w roku mogłam poobcować z poezją w czystej postaci. Dotknąć, posłuchać, zdobyć autograf, odkryć nowe, ciekawe nazwiska. A teraz co? Wprawdzie Burszta nie zapowiedział zakończenia działalności Portu w ogóle. Planowane są edycje poza granicami kraju, a już w lipcu, sierpniu i wrześniu festiwal zawita do Kołobrzegu, Gdańska i Stronia Śląskiego. Z tego co gdzieś tam podsłuchałam w kuluarach szykowane są jakieś niespodzianki, więc jak tylko będziecie mieli okazję zawinąć do Portu, to nie ma się co zastanawiać. A informacje o edycjach pewnie umieszczę w Kąciku.

Ech...naprawdę szkoda.

sobota, 25 kwietnia 2015

Portowe muffinki



A tak sobie pomyślałam, że taka okrągła dwudziestka Portu Wrocław jest dobrą okazją do wypróbowania jakiegoś słodkiego przepisu. Padło na czekoladowe muffinki. 20 babeczek dla ekipy Biura Literackiego. Przekazane na ręce dyrektora Biura Literackiego. Doszły mnie słuchy, że smakowały. 
 Co potrzebujemy:


1 tabliczka gorzkiej czekolady
1 ¾ szkl. mąki
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki kakao
1 szkl. cukru pudru
¾ szkl. mleka
¾ szkl. oleju
1 jajko
1 łyżka stopionego masła
2 łyżki wiórków kokosowych
2 krople aromatu waniliowego

Sposób przygotowania:

1. Czekoladę kruszymy lub ścieramy na tarce.
2. mieszamy suche składniki.
3. Do rondelka wlewamy mleko, olej, masło i aromat, podgrzewamy, by się składniki ze sobą połączyły.
4. Studzimy i dodajemy jajko. Szybko rozbełtujemy.
5. Dodajemy mokre składniki do suchych i mieszamy. Mogą być grudki.
6. Papilotki na muffinki wypełniamy do 2/3 wysokości.
7. Piekarnik nagrzewamy do 200 °C i pieczemy ok. 20 min.

Przy przygotowaniu ciasta oraz pieczeniu najlepiej słuchać dobrej muzyki. U mnie do wypieku wszelkiego rodzaju babeczek najlepiej nadają się gorące rytmy. 
 

Smacznego!

Port Wrocław - dzień pierwszy



Wczoraj zaczął się 20. Port Wrocław. Zaglądam w program - szału nie ma, tylko dwa wydarzenia na rozkręcenie: spektakl „Niewidzialny chłopiec" Tymoteusza Karpowicza w reż. Weroniki Szczawińskiej oraz spotkanie z okazji finału konkursu „Zagraj literaturą z Portu".

Na spektakl nie zdążyłam, a na drugie wydarzenie nie bardzo miałam ochotę iść, bo dla mnie Port to przede wszystkim czytania i dyskusje, ale przecież nie będę siedziała w piątkowy wieczór w domu, zawsze warto wyjść do ludzi, gdy się ku temu okazja nadarzy.

Na początek kilka słów wyjaśnienia.

„Zagraj literaturą z Portu" to projekt towarzyszący 20. Portowi Wrocław. Uczestnicy konkursu przez kilka miesięcy pracowali nad adaptacjami na scenariusze filmowe, teatralne albo słuchowisk radiowych książek wydanych na festiwalach w latach 1996-2014 (m. in. książki Filipa Zawady, Andrzeja Sosnowskiego, Julii Fiedorczuk, Bohdana Zadury, Kzysztofa Jaworskiego, Agnieszki Wolny-Hamkało i mnóstwa innych, pozycji jest około 400). Wyobrażacie sobie? Przełożyć tomik poetycki na dramat? Albo na film akcji?
Prac z pomysłami było wiele i jury stanęło przed trudnym wyborem. Oczywiście się posprzeczać musieli, szło czasami na noże. Już samo ustalenie kryteriów wyłonienia laureata stanowiło problem.

A w szacownym jury znaleźli się Bogusław Kierc - aktor, poeta, krytyk literacki, wykładowca, Jolanta Kowalska - dziennikarka i historyk sztuki oraz Przemysław Wojcieszek - reżyser (na spotkaniu był nieobecny, ale przesłał list z przeprosinami).
 
Dariusz Bugalski, Bogusław Kierc, Jolanta Kowalska
Zasiadłam sobie cichutko w drugim rzędzie, myśląc: cóż, ogłoszenie wyników pewnie nie będzie zbyt porywajacym doświadczeniem... 

Tyle lat łażę na Porty i jeszcze się nie nauczyłam, że u Artura Burszty nie może być tradycyjnie...

Owszem, zaczęło się zwyczajnie, Dariusz Bugalski- redaktor radiowej „Trójki" poprosił o uczczenie chwilą ciszy pamięci Tadeusza Różewicza, gdyż właśnie wczoraj mijała pierwsza rocznica śmierci poety. Następnie goście porozmawiali o spektaklu „Niewidzialny chłopiec" i odsłonili nieco kulis z obrad nad pracami konkursowymi.

I zeszli ze sceny.

A na ich miejsce pojawili się aktorzy. Nastąpiła prezentacja prac finałowych. Oczywiście nie mogło to być zwykłe odczytanie nazwisk finalistów i omówienie ich prac. Nie. Aktorzy Teatru Współczesnego przedstawili krótkie etiudy teatralne oparte o nadesłane scenariusze. Publiczność również została wciągnięta do zabawy.


Wieczór rozpoczął się standardowo, więc, aby zachować klamrę, standardowo musiał się zakończyć. Dariusz Bugalski, dawkując napięcie, odczytał protokół z obrad jury.

III miejsce zajęła Joanna Żabińska, która opracowała scenariusz na podstawie książki Romana Honeta.
II miejsce zajęła para- Michał Latocha i Iga Woźniak za scenariusz do książki Filipa Zawady.
Laureatką konkursu została Natalia Ossowska za adaptację na stand-up commedy książki Krzysztofa Jaworskiego.

A już dziś w Porcie to co lubię najbardziej - maraton czytań.