Obietnice są potrzebne - jako mosty między jedną
sytuacją a drugą, linki, które trzymają nas na powierzchni. Obietnice to czasem
złudzenia, mechanizmy obronne, dowody zaufania, sny o czymś, mrzonki. Te
wszystkie niejasne sprawy, dzięki którym nie rozpada się świat. Czy jest to
temat, na jaki poważni ludzie, podczas poważnego festiwalu...- pyta w festiwalowej gazecie Agnieszka Wolny-Hamkało i
zaraz sama sobie odpowiada - ...ale
właściwie gdzie, jak nie tu? Literatura to przecież obietnica. Podobnie jak
film, plakat, podróż. Dlatego zaproszeni do pierwszego festiwalowego panelu
goście reprezentują różne dziedziny sztuki i nauki, w których łączą literaturę
z kinem, sztuki wizualne z poezją, a antropologię z reportażem.
Do dyskusji o
obietnicach Agnieszka Wolny - Hamkało zwerbowała zatem:
Jacka Hugo-Badera -
reportera, człowieka, którego życie jest jedną wielką podróżą, autora takich
książek jak „Biała gorączka", „Dzienniki kołymskie", „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak",
Martę S. Danielak - krytyczkę, animatorkę i promotorkę kultury, byłą
szefową działu kulturalnego w tygodniku „Wprost",
właścicielkę sieci restauracji literackich „Ambasada Śledzia" (możecie ją
znać z felietonów o „Ambasadzie Śledzia" pisanych do „Bluszcza"),
Adriannę Prodeus - krytyczkę
filmową i sztuki, autorkę książki „Themersonowie. Szkice biograficzne”,
redaktorkę magazynu kulturalnego „WOK. Wszystko o kulturze” w TVP2. Pani Ada od
lat towarzyszy MFO, prowadząc dyskusje i wygłaszając prelekcje po festiwalowych
projekcjach filmowych,
Iwo Zmyślonego -
krytyka sztuki i metodologa, autora kilkunastu publikacji naukowych oraz
kilkudziesięciu tekstów publicystycznych, esejów, wywiadów i recenzji. Tytuł
doktora uzyskał na podstawie pracy o pozawerbalnych wymiarach poznania i wiedzy
(tacit knowledge). Współpracuje z „Dwutygodnikiem”, „Obiegiem” i „Kulturą
Liberalną”.
Od lewej: Jacek Hugo-Bader, Marta S. Danielak, Ada Prodeus, Iwo Zmyślony, Agnieszka Wolny-Hamkało |
Zacni goście, miła
atmosfera, czas więc zacząć od pytania fundamentalnego: czym dla każdego z
panelistów jest słowo „obiecaj"?
Marcie S. Danielak
kojarzy się ono z oczekiwaniem - a ja
chcę być pozbawiona oczekiwań wobec literatury, bo to ogranicza, zamyka, nie
daje czystego odbioru - wyznaje krytyczka.
Ale czy w ogóle jest możliwy taki czysty odbiór, czy
okoliczności lektury nie wpływają na naszą recepcję ? - zaraz podchwytuje prowadząca.
I tu Pani Marta
przywołała nazwisko G. Geneta, który ukuł teorię transtekstualności, mówiącą o
tym, że na książkę składa się nie tylko tekst główny, ale również wszystkie
wydarzenia związane z tekstem (komentarze, recenzje, pastisze, czyli cała otoka,
jaka się wokół książki tworzy). Z tego wynika, że, by mieć czysty odbiór,
trzeba by się od tego wszystkiego odciąć. A sami powiedzcie, czy w dzisiejszych
czasach, gdy jesteśmy bombardowani przez reklamy, spoty promocyjne, jest to
realne? Książka to produkt, który ma kusić okładką, tytułem, blurbem, to są
obietnice, które daje. No i tu się wtrąca Jacek Hugo - Bader : Nie czytajcie blurbów, bo one zawsze muszą
książkę wychwalać. Nikt przecież nie umieści negatywnego blurba autorowi, bo
wtedy całą robotę szlag trafi.
Ale, ale, Panie
Jacku, nie o tym miał Pan mówić. Czym zatem jest dla reportera podróż? Może być
obietnicą?
Jest obietnicą -
potwierdził Hugo-Bader- bo obiecuje
rozczmychanie tematu. Najpierw jest temat, później jest podróż, która jest
obietnicą, że wybrany temat jest wspaniały, ekscytujący, ale ta obietnica kryje
również w sobie groźbę, bo jak już wydziadowaliśmy kasę, to już koniec. Trzeba
temat zrealizować, a im dalej, tym większe drżenie serca, czy się to uda.
Ada Prodeus z kolei
stwierdziła, że dla niej osobiście obietnica jest zawsze skazana na porażkę.
Według niej istnieją dwa typy osobowości: yes -people i no-people. Ci pierwsi
na zadane pytanie bez zastanowienia odpowiadają zawsze pozytywnie na jakieś prośby,
ci drudzy, odwrotnie. Ona należy do pierwszej grupy i często jest tak, że coś
obieca, a później nie jest w stanie tego zrealizować, stąd ta porażka.
Natomiast kino jest dla niej obietnicą na poziomie przestrzeni, nie obrazu.
Przestrzeń kinowa to dla niej zapewnienie, że będzie w harmonii obcować z
obrazem.
A na koniec Iwo
Zmyślony dorzucił swoje przemyślenia o tym, że sztuka współczesna obiecuje
mniej niż ta sprzed wieków. Współczesna sztuka oddziałuje obrazem, kształtem,
dźwiękiem, nie ma, tak jak dawniejsze dzieła, głębokich znaczeń zakopanych
gdzieś pod spodem, wszystko jest wybebeszone. Nie trzeba do niej
hermeneutycznych narzędzi, bo ona działa bezpośrednio.
Dyskusja krótka,
acz treściwa, zakończona została podsumowującym stwierdzeniem Agnieszki Wolny- Hamkało: Obietnice są nam potrzebne, bo pozwalają nam
coś budować.
Po panelu było
spotkanie z Colinem Barrettem, jednak złapałam tylko autograf ( a w sumie, to
znajoma mi go załatwiła)
i pobiegłam na wrocławski Rynek, bo MUSIAŁAM iść na
koncert Kamila Bednarka (uwielbiam go za tę jego energię, którą potrafi zarażać
tak, że łażę później z bananem na gębie przez tydzień). Swoją drogą, zawsze jak
sobie pomyślę, że chciałabym iść na koncert Bednarka, bo mi już witki opadają i
potrzebuję energetycznego kopa, to dziwnym trafem Kamil ma ZAWSZE koncert
gdzieś w pobliżu mojej bytności :).
Ale dobra, by nie
przedłużać, wracamy na festiwal, tym razem na jego główną część, czyli
prezentacje.
Oczywiście się
spóźniłam (Bednarek, wiecie...) i przeszły mi koło nosa czytania Colina Barretta,
Jakuba Żulczyka i Madzi Grzebałkowskiej. Na szczęście zdążyłam na część drugą i
wysłuchałam dwóch świetnych opowiadań Petry Soukupovej
Petra Soukupová |
oraz fragmentu
najnowszej książki Filipa Springera.
Ale to co usłyszałam między prezentacjami
wspomnianych wyżej autorów było dla mnie, hmmmm, dość ciekawym przeżyciem
literackim. Nie wiem, czy autor- Krzysztof Niewrzęda - czytał po polsku, czy
też w jakimś obcym narzeczu, ale połowy z tego nie zrozumiałam (Jacek
Hugo-Bader podzielił moje wątpliwości, więc nie tylko ja odniosłam wrażenie, że
opowiadanie czytane przez Niewrzędę nie było napisane w naszej ojczystej
mowie). A chodzi o to, że autor tak pojechał slangiem młodzieżowym połączonym z
komputerowym żargonem i chyba wtrętami ze ślaskiej gwary, że połowy z tego nie
zrozumiałam.
Krzysztof Niewrzęda |
Wszystkie elementy umożliwiające przesyłanie poprzez
synapsy konkretnych i abstrakcyjnych segmentów reminiscencji. Zasefjowane
doznania updejtowały się zatem w paśmie zrekonstruowanego języku, który został
przeze mnie usłyszany na kilkanaście lat wcześniej, gdy mieszkałem jeszcze w Bremie.
Wtedy też byłem po jakimś faszeringu. Miałem zwisy w mózgu i ogólny zamuł. - takie oto kwiatki nam zaprezentował ów pisarz. Ja,
że tak sobie pojadę slangiem- wymiękłam.
Ale ogólnie było
ciekawie i wyszłam z czytań zadowolona i nasiąknięta opowieściami.
Zastanawiało mnie
jednak jedno- dlaczego na festiwal zostali zaproszeni reporterzy, przecież to
jest festiwal poświęcony opowiadaniu, czyli gatunkowi literackiemu o
określonych normach, bardzo rygorystycznemu i trudnemu gatunkowi, dodam. Na to
Madzia Grzebałkowska stanęła i z lekko oburzona stwierdziła: Wiesz, nie każdy prostokąt jest kwadratem,
ale każdy kwadrat jest prostokątem. Tak też jest z opowiadaniem i reportażem -
nie każde opowiadanie jest reportażem, ale każdy reportaż jest opowieścią.
No i mnie
przekonała.
A na koniec... tytuł relacji też jest obietnicą, więc...bardzo proszę, oto w jakich trampkach podróżuje Jacek Hugo-Bader. Widzicie ten wzorek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.