Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 2 października 2015

Trampki Jacka Hugo - Badera



Obietnice są potrzebne - jako mosty między jedną sytuacją a drugą, linki, które trzymają nas na powierzchni. Obietnice to czasem złudzenia, mechanizmy obronne, dowody zaufania, sny o czymś, mrzonki. Te wszystkie niejasne sprawy, dzięki którym nie rozpada się świat. Czy jest to temat, na jaki poważni ludzie, podczas poważnego festiwalu...- pyta w festiwalowej gazecie Agnieszka Wolny-Hamkało i zaraz sama sobie odpowiada - ...ale właściwie gdzie, jak nie tu? Literatura to przecież obietnica. Podobnie jak film, plakat, podróż. Dlatego zaproszeni do pierwszego festiwalowego panelu goście reprezentują różne dziedziny sztuki i nauki, w których łączą literaturę z kinem, sztuki wizualne z poezją, a antropologię z reportażem.

Do dyskusji o obietnicach Agnieszka Wolny - Hamkało zwerbowała zatem:

Jacka Hugo-Badera - reportera, człowieka, którego życie jest jedną wielką podróżą, autora takich książek jak „Biała gorączka", „Dzienniki kołymskie", „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak",

Martę S. Danielak - krytyczkę, animatorkę i promotorkę kultury, byłą szefową działu kulturalnego w tygodniku „Wprost", właścicielkę sieci restauracji literackich „Ambasada Śledzia" (możecie ją znać z felietonów o „Ambasadzie Śledzia" pisanych do „Bluszcza"),

Adriannę Prodeus - krytyczkę filmową i sztuki, autorkę książki „Themersonowie. Szkice biograficzne”, redaktorkę magazynu kulturalnego „WOK. Wszystko o kulturze” w TVP2. Pani Ada od lat towarzyszy MFO, prowadząc dyskusje i wygłaszając prelekcje po festiwalowych projekcjach filmowych,

Iwo Zmyślonego -  krytyka sztuki i metodologa, autora kilkunastu publikacji naukowych oraz kilkudziesięciu tekstów publicystycznych, esejów, wywiadów i recenzji. Tytuł doktora uzyskał na podstawie pracy o pozawerbalnych wymiarach poznania i wiedzy (tacit knowledge). Współpracuje z „Dwutygodnikiem”, „Obiegiem” i „Kulturą Liberalną”. 
Od lewej: Jacek Hugo-Bader, Marta S. Danielak, Ada Prodeus, Iwo Zmyślony, Agnieszka Wolny-Hamkało
 Zacni goście, miła atmosfera, czas więc zacząć od pytania fundamentalnego: czym dla każdego z panelistów jest słowo „obiecaj"?

Marcie S. Danielak kojarzy się ono z oczekiwaniem - a ja chcę być pozbawiona oczekiwań wobec literatury, bo to ogranicza, zamyka, nie daje czystego odbioru - wyznaje krytyczka.

Ale czy w ogóle jest możliwy taki czysty odbiór, czy okoliczności lektury nie wpływają na naszą recepcję ? - zaraz podchwytuje prowadząca.
I tu Pani Marta przywołała nazwisko G. Geneta, który ukuł teorię transtekstualności, mówiącą o tym, że na książkę składa się nie tylko tekst główny, ale również wszystkie wydarzenia związane z tekstem (komentarze, recenzje, pastisze, czyli cała otoka, jaka się wokół książki tworzy). Z tego wynika, że, by mieć czysty odbiór, trzeba by się od tego wszystkiego odciąć. A sami powiedzcie, czy w dzisiejszych czasach, gdy jesteśmy bombardowani przez reklamy, spoty promocyjne, jest to realne? Książka to produkt, który ma kusić okładką, tytułem, blurbem, to są obietnice, które daje. No i tu się wtrąca Jacek Hugo - Bader : Nie czytajcie blurbów, bo one zawsze muszą książkę wychwalać. Nikt przecież nie umieści negatywnego blurba autorowi, bo wtedy całą robotę szlag trafi.

Ale, ale, Panie Jacku, nie o tym miał Pan mówić. Czym zatem jest dla reportera podróż? Może być obietnicą?

Jest obietnicą - potwierdził Hugo-Bader- bo obiecuje rozczmychanie tematu. Najpierw jest temat, później jest podróż, która jest obietnicą, że wybrany temat jest wspaniały, ekscytujący, ale ta obietnica kryje również w sobie groźbę, bo jak już wydziadowaliśmy kasę, to już koniec. Trzeba temat zrealizować, a im dalej, tym większe drżenie serca, czy się to uda.

Ada Prodeus z kolei stwierdziła, że dla niej osobiście obietnica jest zawsze skazana na porażkę. Według niej istnieją dwa typy osobowości: yes -people i no-people. Ci pierwsi na zadane pytanie bez zastanowienia odpowiadają zawsze pozytywnie na jakieś prośby, ci drudzy, odwrotnie. Ona należy do pierwszej grupy i często jest tak, że coś obieca, a później nie jest w stanie tego zrealizować, stąd ta porażka. Natomiast kino jest dla niej obietnicą na poziomie przestrzeni, nie obrazu. Przestrzeń kinowa to dla niej zapewnienie, że będzie w harmonii obcować z obrazem.

A na koniec Iwo Zmyślony dorzucił swoje przemyślenia o tym, że sztuka współczesna obiecuje mniej niż ta sprzed wieków. Współczesna sztuka oddziałuje obrazem, kształtem, dźwiękiem, nie ma, tak jak dawniejsze dzieła, głębokich znaczeń zakopanych gdzieś pod spodem, wszystko jest wybebeszone. Nie trzeba do niej hermeneutycznych narzędzi, bo ona działa bezpośrednio.

Dyskusja krótka, acz treściwa, zakończona została podsumowującym stwierdzeniem  Agnieszki Wolny- Hamkało: Obietnice są nam potrzebne, bo pozwalają nam coś budować.

Po panelu było spotkanie z Colinem Barrettem, jednak złapałam tylko autograf ( a w sumie, to znajoma mi go załatwiła) 


i pobiegłam na wrocławski Rynek, bo MUSIAŁAM iść na koncert Kamila Bednarka (uwielbiam go za tę jego energię, którą potrafi zarażać tak, że łażę później z bananem na gębie przez tydzień). Swoją drogą, zawsze jak sobie pomyślę, że chciałabym iść na koncert Bednarka, bo mi już witki opadają i potrzebuję energetycznego kopa, to dziwnym trafem Kamil ma ZAWSZE koncert gdzieś w pobliżu mojej bytności :).

Ale dobra, by nie przedłużać, wracamy na festiwal, tym razem na jego główną część, czyli prezentacje.

Oczywiście się spóźniłam (Bednarek, wiecie...) i przeszły mi koło nosa czytania Colina Barretta, Jakuba Żulczyka i Madzi Grzebałkowskiej. Na szczęście zdążyłam na część drugą i wysłuchałam dwóch świetnych opowiadań Petry Soukupovej
Petra Soukupová
 oraz fragmentu najnowszej książki Filipa Springera. 
 
Filip Springer
Ale to co usłyszałam między prezentacjami wspomnianych wyżej autorów było dla mnie, hmmmm, dość ciekawym przeżyciem literackim. Nie wiem, czy autor- Krzysztof Niewrzęda - czytał po polsku, czy też w jakimś obcym narzeczu, ale połowy z tego nie zrozumiałam (Jacek Hugo-Bader podzielił moje wątpliwości, więc nie tylko ja odniosłam wrażenie, że opowiadanie czytane przez Niewrzędę nie było napisane w naszej ojczystej mowie). A chodzi o to, że autor tak pojechał slangiem młodzieżowym połączonym z komputerowym żargonem i chyba wtrętami ze ślaskiej gwary, że połowy z tego nie zrozumiałam. 
Krzysztof Niewrzęda
Wszystkie elementy umożliwiające przesyłanie poprzez synapsy konkretnych i abstrakcyjnych segmentów reminiscencji. Zasefjowane doznania updejtowały się zatem w paśmie zrekonstruowanego języku, który został przeze mnie usłyszany na kilkanaście lat wcześniej, gdy mieszkałem jeszcze w Bremie. Wtedy też byłem po jakimś faszeringu. Miałem zwisy w mózgu i ogólny zamuł. - takie oto kwiatki nam zaprezentował ów pisarz. Ja, że tak sobie pojadę slangiem- wymiękłam.
Ale ogólnie było ciekawie i wyszłam z czytań zadowolona i nasiąknięta opowieściami.

Zastanawiało mnie jednak jedno- dlaczego na festiwal zostali zaproszeni reporterzy, przecież to jest festiwal poświęcony opowiadaniu, czyli gatunkowi literackiemu o określonych normach, bardzo rygorystycznemu i trudnemu gatunkowi, dodam. Na to Madzia Grzebałkowska stanęła i z lekko oburzona stwierdziła: Wiesz, nie każdy prostokąt jest kwadratem, ale każdy kwadrat jest prostokątem. Tak też jest z opowiadaniem i reportażem - nie każde opowiadanie jest reportażem, ale każdy reportaż jest opowieścią.
No i mnie przekonała.

A na koniec... tytuł relacji też jest obietnicą, więc...bardzo proszę, oto w jakich trampkach podróżuje Jacek Hugo-Bader. Widzicie ten wzorek?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.