Które książki zmieniały świat i dlaczego? Czy było
warto? Czy istnieje coś takiego jak rewolucyjny potencjał literatury? Co z tym
wszystkim ma wspólnego walka o równouprawnienie kobiet? I czy los słoni jest bezpośrednio
zależny od literatury francuskiej? Słowem, sąd nad literaturą i rzeczywistością
w jednym - oto zapowiedź drugiego festiwalowego
panelu. A w ławie przysięgłych zasiadły trzy kobiety:
Magdalena
Grzebałkowska - wybitna reporterka, autorka takich książek jak „Ksiądz Paradoks.
Biografia Jana Twardowskiego", „Beksińscy. Portret podwójny", „1945.
Wojna i pokój". Być może uda się ją namówić na wydanie krótkich form
prozatorskich o swoich perypetiach pociągowych, które zamieszcza na fb,
Beata Stasińska - kobieta,
która rynek książki zna od podszewki, była sekretarzem Igora Newerlego, redaktorką
podziemnej gazety „Wola”, współprowadziła „Ex Libris”, dodatek o książkach do
„Życia Warszawy”. Współzałożycielka wydawnictwa W.A.B., w którym w latach
1991-2011 była odpowiedzialna za program wydawniczy i dział praw,
Anna Marchewka - wybitna
literaturoznawczyni, krytyczka literacka. Publikowała m.in. w „Lampie”, „Zadrze”,
„Tygodniku Powszechnym", „Chimerze”. Współprowadziła programy literackie w
TVP Kultura i Radiu Kraków. Autorka książki „Ślady nieobecności. Poszukiwanie
Ireny Szelburg".
Nad wszystkim
czuwał sędzia Szymon Kloska - redaktor Instytutu Książki, współprowadzący
program telewizyjny „WOK. Wszystko o kulturze”, autor radiowych audycji
kulturalnych i współautor książkowego bloga „Poczytane”.
Od lewej: Szymon Kloska, Beata Stasińska, Magdalena Grzebałkowska, Anna Marchewka |
O losie słoni w
powiązaniu z literaturą francuską nie rozmawiali, nie rozmawiali również o
książkach oczywistych (Biblia, Koran, Platon, Arystoteles itd.), o feminizmie
trochę było, ale przede wszystkim na początku trzeba chyba rozróżnić świat
zewnętrzny, ten wielki, globalny, na który literatura miała wpływ (i czy w
ogóle miała?) od tych światów małych, lokalnych i prywatnych - taki wniosek
nasunął się Annie Marchewce. Sędzia jednak postulował, by rozmawiać o książkach
w perspektywie globalnej, ale wiecie jak to jest na takich dyskusjach -
scenariusz spotkania swoją drogą, a rozmowa swoją.
W dyskusji padło
wiele pytań: czy najpierw była książka czy może pierwsza była zmiana- dociekała
Anna Marchewka, powołując się na przykład Zadie Smith i jej „Białe zęby".
Rozmawiano o Dorocie Masłowskiej, która zrewolucjonizowała świat literacki,
wprowadzając do niego młodego bohatera, rzucającego „masłem".
Beata Stasińska
zauważyła, że obecnie nie ma takich książek, które mają wpływ na rzeczywistość,
ona ich nie dostrzega, choć czyta mnóstwo, acz chaotycznie. Jednym z
nielicznych nazwisk, jakie przychodzą jej do głowy są Doris Lessing, której „Złoty
notes" był w latach 60. swoistą biblią oraz Michael Houellebecq: Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Houellebecq
nie jest może najlepszym stylistą, ale to właśnie on namieszał i potrząsnął
wszystkimi, nazwał pewne rzeczy po imieniu. to jest pisarz, który próbuje coś o
tym świecie powiedzieć - podsumowała.
Z kolei Anna
Marchewka dodała, że dla niej taką książką, która zmieniła cały świat jest „Kolor
purpury" Alice Walker: To książka
podsumowująca II falę feminizmu, bohaterkami są trzy kobiety, ale jest to
również książka o czytaniu i o kilku ważnych wydarzeniach jakie miały miejsce w
XX wieku. Dotarła do wielu ludzi.
Podobnie jak
powieści o Dzikim Zachodzie Karola Maya, które Hitler kazał wrzucać do plecaków
swoich żołnierzy, by rozbudziły w nich ducha bojowego. To ja dziękuję za taki wpływ literatury na rzeczywistość - podsumowała z ironią Beata Stasińska.
Magdalena
Grzebałkowska zwróciła uwagę na to, że nie zna się na literaturze pięknej, ale
w przypadku artykułów czy tez literatury faktu również znajdą się przykłady na
to, jak książki wpłynęły na świat zewnętrzny. Choćby taki Günter Wallarff,
którego reportaże obnażają niesprawiedliwość społeczną oraz odsłaniają kulisy
działań wielkich korporacji.
A gdyby wejść na
nasze podwórko?
Anna Marchewka przywołała
„Absolutną amnezję" Izabeli Filipiak. Niewątpliwie jest to książka, która
będzie dyskutowana jeszcze przez dziesiątki lat i na stałe wpisała się w kanon,
bo z innej perspektywy pokazuje rodzinę, porusza tematy tabu, których do tej
pory nikt nie odważył się w taki sposób wprowadzić do polskiej literatury, ale,
jak zauważyła Beata Stasińska, książka przepadła, bo była dyskutowana w wąskich
kręgach, natomiast podobny wpływ, tylko szerszy, miał „Gnój" Wojciecha
Kuczoka.
Padało jeszcze
wiele nazwisk, dyskusja się rozkręcała, temat wszakże szeroki jak ocean, ale
kiedyś zakończyć trzeba, bo czas nieubłagalnie leci, a tu już następne
spotkanie. Jaka konkluzja? Podsumujmy wszystko trafnym spostrzeżeniem Beaty
Stasińskiej: Literatura świata nie
zmienia i nie ma zmieniać, to nie jest jej rola. dobra literatura może wyczuwać
puls wydarzeń, przepowiadać, ostrzegać i to robi, ale problem jest z
czytelnikiem, czy potrafi te ostrzeżenia zobaczyć.
Po panelu spotkanie
z bułgarskim pisarzem Kalinem Terzijskim. Rozmowę poprowadziła Kama Margielska,
redaktorka naczelna wydawnictwa „Książkowe Klimaty", w których wyszły opowiadania
Terzijskiego „Czy jest ktoś, kto cię kocha?". Przyznam szczerze, że się
zakochałam. W języku bułgarskim. Tak się zasłuchałam, że czasami mi umykały niektóre
poruszane podczas rozmowy kwestie.
A rozmawiano o
wydanym właśnie zbiorze opowiadań. I tu duży plus dla prowadzącej, która,
zadając pytania, pokrótce streszczała i naświetlała problematykę prozy
bułgarskiego autora. Dzięki temu nie czułam się jak na tureckim kazaniu, bo
wiedziałam, o czym mowa. Przecież proza bułgarska nie jest znana w naszym
kraju, a przynajmniej ja nie potrafię wymienić ani jednego nazwiska (Wy znacie
jakiś pisarzy bułgarskich?), więc musiałam zapytać o czym się pisze w Bułgarii.
Kalin Terzijski powiedział, że dużo jest książek patriotycznych i
historycznych, ale jest mnóstwo pisarzy, którzy piszą na fali bieżących
wydarzeń, bo chcą być modni. Nad tym ubolewa. Niewielu pisarzy i czytelników
podejmuje się prób zrozumienia trudniejszej konstrukcyjnie literatury (tu mu
chyba chodziło o te wszystkie postmodernistyczne tendencje), ale przed nim
jeszcze dużo czasu, więc może kiedyś uda mu sie przekonać Bułgarów do bardziej
awangardowych form.
Czy lubi pan podglądać ludzi? - spytała Kama na początku, by rozkręcić rozmowę.
Tak, ale nie lubię być podglądaczem - odpowiedział po chwili namysłu- wolę być ekshibicjonistą. To duża różnica, to dwie różne filozofie, tak
jak introwertyzm i ekstrawertyzm. Przejmuję się, gdy przeglądam intymne światy
znajomych, ja znam swój świat i wiem, że nie jest to przyjemne, gdy ktoś do
niego zagląda. Dlatego wolę pisać o swoim świecie.
Bohaterowie prozy
Terzijskiego to ludzie, którzy kolekcjonują cudze życie, to ironiczni
outsiderzy, dla których śmiech jest pancerzem - Jak wielka jest rola tego pancerza w tekstach?
- Jest to rodzaj dojrzałej obrony. Ironia i humor to
lekarstwo, bo życie jest smutne dlatego, że my nigdy nie pojmiemy jego sensu.
Ale pisarz nie
zostawił nas z tak ponurą wizją, bo zaraz dodał, że jednak jest nadzieja, bo
każdy z nas jest wolny: Swoboda daje nam
szczęście.
I pytanie, które na
takim festiwalu paść musiało: Czy łatwo
jest nie przegadać opowiadania?
-Piszesz więcej, więcej opowiadasz.
Na koniec pisarz z
uśmiechem stwierdził, że rzadko się zdarza tak aktywna publiczność, gdy na sali
jest dziesięc osób, a pytań pada dwadzieścia. Ale niech się Pan nie dziwi,
Panie Pisarzu, wszakże nie codziennie publiczność ma okazję spotkać się z
bułgarskim, uroczym prozaikiem.
O literaturze trzeba rozmawiać, literatura to nasze intelektualne bogactwo. Ja nie wyobrażam sobie życia bez książek oraz rozmów o nich. Pozdrawiam serdecznie. Dominika matkapolkaczytajaca.blox.pl
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię takie panele, zwłaszcza jak są do nich dobrani odpowiedni goście.
Usuń