Herbatka z sokiem
malinowym, kocyk, podusia, Oskar w nogach i, oczywiście, dobra książka. To jest
jesienny zestaw na coraz dłuższe wieczory. Najlepiej na tę porę roku sprawdzają
się potężne knigi z wciągającą fabułą albo cykle powieściowe, które zabiorą nas
na dłużej w inne światy. Oto moje propozycje i plany jesienne.
1. Elif Şafak
„Bękart ze Stambułu" . Wciągająca saga, magiczny świat dżinów oraz
wstrząsająca historia ludobójstwa Ormian, do tego zapachy kuchni tureckiej
wprawiające w ruch ślinianki.
2. Małgorzata
Musierowicz „Jeżycjada". Miło jest zasiąść w kuchni Borejków, spróbować
ciasta Gabrysi, popić herbatką, posłuchać mądrości profesora Dmuchawca i
poduczyć się przy okazji łaciny.
3. Astrid Lindgren
„Pippi Pończoszanka". Bo kiedy, jeśli nie jesienią warto wrócić do lektur z
dzieciństwa?
4. Virginia Woolf „Chwile
wolności. Dziennik 1915-1941". Lubię zaglądać do innych domów, a dzienniki
dają ku temu okazję. Virginia była niesamowitą kobietą, lubię wracać do lektury
jej zapisków. Można je czytać na wyrywki, można się delektować. Najlepiej przy
herbacie jaśminowej.
5. Olga Tokarczuk
„Księgi Jakubowe". Historia Jakuba Franka i jego wyznawców w monumentalnej
powieści historycznej. Nike dla książki przyznana przez jury, ale również i
przez czytelników może być dodatkowym pretekstem do nadrobienia zaległości z
książkami odłożonymi na stosik „przeczytam na emeryturze".
6. Jessie Burton
„Miniaturzystka". Historia intrygująca, czytałam z zapartym tchem o losach
Petronelli Oortman i o XVII- wiecznej Holandii.
7. Jaume Cabré „Wyznaję".
Kolejne tomiszcze, które najlepiej czyta się w skupieniu, przy ciepłym świetle
lampki. Ci co znają styl Cabré wiedzą, że pisarz lubi nawet na poziomie zdania
zmieniać czas, miejsce, lubi wielogłosowość, ale przede wszystkim posiada dar
opowiadania i tworzenia genialnych postaci, niejednoznacznych, zapadających w
pamięć. Przez ponad osiemset stron można się naprawdę z niektórymi
zaprzyjaźnić.
8. Jaume Cabré „Jaśnie
pan". Kolejna książka katalońskiego pisarza, ale łatwiejsza w odbiorze. To
jedna z pierwszych powieści Jaume Cabré, coś z pogranicza kryminału z mnóstwem
obyczajowych wątków.
9. Stanisław Jerzy
Lec „Myśli nieuczesane wszystkie". Na każdy jesienny dzień dobra myśl się
przyda. Jedne bawią, inne zmuszają do refleksji. Metoda czytania- losowa.
9. Josef Škvorecký „Przypadki
inżyniera ludzkich dusz". Trochę filozofii, trochę anegdot, historia
totalitaryzmu pisana z typowym dla Czechów dystansem i poczuciem humoru.
10. Miguel de
Cervantes „Przemyślny szlachcic. Don Kichot z Manchy". Jesień to również
dobry czas na odświeżenie klasyki. Ja wybieram przemyślnego szlachcica i jego
uroczego sługę Sancho Pansę.
11. Tove Jansson „Muminki".
Dolina Muminków jest dobrym miejscem, w którym można ukryć się w jesienne
wieczory, ale również i pospacerować sobie z przesympatycznym Włóczykijem lub
podroczyć się z Małą Mi.
12. Brian Jay Jones
„Jim Henson. Tata Muppetów". To nie jest typowa biografia, to powieść o
człowieku, który realizował marzenia, a przy tym uszczęśliwiał wszystkich,
którzy znaleźli się w jego towarzystwie. Biografia Hensona potrafi rozpędzić
najciemniejsze chmury, a przy okazji pokazuje kulisy powstawania jednego z
moich ukochanych programów telewizyjnych.
13. Swietłana
Aleksijewicz „Czasy secondhand". Podejrzewam, że to mocna pozycja. Nie
czytałam i dlatego planuję ją wcisnąć w swoje jesienne plany. Aleksijewicz
biorę w ciemno, nie dlatego, że dostała Nobla, ale dlatego, ze jej książki na długo
pozostają mi w głowie.
A Wasze plany na
jesień? Wolicie wracać do przeczytanych już książek, nadrabiacie zaległości,
czy gonicie za nowościami? Zapraszam do zabawy.
Od jakiegoś czasu odwiedzam Twój blog i bardzo się cieszę, bo mamy podobne gusta czytelnicze. Jutro biorę do ręki książkę Tokarczuk, nie mam kota, a szkoda, bo uwielbiam te zwierzaki, mam za to kota na punkcie książek. Twórczości Aleksijewicz niestety nie znam, ale też mam w planach spotkanie z nią. Podobno ma niezwykły talent. Lektury z dzieciństwa są dobre na każdą porę roku, ja czytam znów Adnersena i zachwycam się ilustracjami Szancera. Pozdrawiam! matkapolkaczytajaca.blox.pl
OdpowiedzUsuńJa też zajrzałam do Ciebie niedawno i jak zapewne zauważyłaś, jesteś wśród moich blogów ulubionych :) Rzeczywiście mamy podobne gusta :). Tokarczuk jest dobra na długie wieczory, ja ją czytałam na początku roku, to takie otwarcie 2015 roku dla mnie było. Aleksijewicz- KONIECZNIE! Bajki, baśnie, lektury dzieciństwa- dla mnie to najlepszy sposób na jesienno-zimowe mrozy. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńMarzy mi się brytyjska edycja dzienników Woolf - bez skrótów, sześć tomów. Zawsze mi jej za mało!
OdpowiedzUsuńoooo, to ambitnie. Z tego co wiem, Woolf jest bardzo ciężka w oryginale.
Usuń