17 października,
godzina 17, do uroczystej gali, na której ogłoszą laureata Nagrody „Angelusa"
zostały 3 godziny. Jeszcze przed uroczystością ostatnie spotkanie w ramach Salonu Angelusa. Gościem była
Olga Tokarczuk.
Wokół autorki „Ksiąg
Jakubowych" gorąca atmosfera. Zdanie, które wypowiedziała po otrzymaniu
Nagrody „Nike"* przejdzie chyba do historii literatury. Prowadzący
spotkanie Irek Grin nie mógł nie poruszyć tego tematu. Pisarka wyjaśniła, że
była zaskoczona agresywnością i skalą wypowiedzi. Z „Księgami Jakubowymi"
jeździ od roku i na spotkaniach autorskich mówiła otwarcie o tym, co myśli o
naszej historii. Owszem, były dyskusje, czasami ktoś wyszedł, czasami było
nieprzyjemnie, ale ludzie z nią rozmawiali, a to co się stało po emisji jej
wypowiedzi, było falą nienawiści z jaką się nigdy nie spotkała.
Irek Grin spytał co
z historia, która jest w szkołach, której jesteśmy uczeni, czy ona jest
nieprawdziwa?
Stworzyliśmy wspólne rozumienie historii, ale przed
dwudziestoma laty zaczęliśmy dojrzewać, bo nie musimy już się z niczym
boksować. Dojrzałość zbiorowa jest podobna do dojrzałości indywidualnej. Gdy
kończy się okres dzieciństwa, musimy stanąć twarzą w twarz z różnymi
problemami, bo przecież w każdej rodzinie, tak jak i w społeczeństwie, są
jakieś trudne sprawy. Dojrzałość polega na tym, by się z nimi skonfrontować,
wziąć je na klatę i starać się naświetlić wszystko z innej perspektywy, a
pisarze, artyści, sztuka są od tego, by wziąć udział w tym dyskursie.
Olga Tokarczuk, Irek Grin |
Na spotkaniu była
również mowa o ksenofobii Polaków, która dziwi autorkę:
Jeżeli naród definiujemy na poziomie plemiennym, to
ksenofobia jest wpisana w jego mentalność, bo to naturalne, że boimy się
każdego obcego, którego postrzegamy jako zagrożenie, ale nie żyjemy w czasach
średniowiecza, jesteśmy otoczeni cywilizacją, mamy w miarę stabilną gospodarkę,
zapewnione bezpieczeństwo ekonomiczne i nie mamy podstaw, by czuć się
zagrożonymi przez obcych.
Rozmowa schodzić
zaczęła na kwestie uchodźców, Grin zauważył, że imię głównego bohatera „Ksiąg
Jakubowych" - Frank- znaczy „obcy", ale wolny. Tokarczuk
potwierdziła, że jej ostatnia powieść jest o obcości, o tym jakie koszty musi
ponieść ktoś, kto przestaje być obcym, a staje się swoim.
A kim jest Olga
Tokarczuk w tej książce?
Nie do końca czuję się autorką, bo bazowałam na dużej
ilości dokumentów. Moja rola była robocza, porządkująca, użyczyłam swoje
biurko, przestrzeń, by wydobyć coś, co zostało ukryte, zapomniane. Musiałam
znaleźć sposób, by dać głos tym zapomnianym, niemym postaciom.
Na koniec spotkania
autorka wyznała, że umysł pisarza jest szeroki, ale płaski: Kojarzymy fakty, ale ich nie pogłębiamy, tak
jak historycy.
Zadziwiające ile
mądrości można powiedzieć przez godzinę. Ale to też zasługa prowadzącego, który
sprawnie moderował rozmowę, mając na uwadze czytelników, którzy będą chcieli po
dyskusji wziąć autograf od gościa. A czasu niewiele, bo przecież Pani Olga
musiała o 20:00 pojawić się w Teatrze Muzycznym „Capitol" jako jedna z
nominowanych do „Angelusa".
* Jeżeli ktoś
nie słyszał słów Tokarczuk, po których wylała się na pisarkę fala hejtu, to
proszę: Trzeba będzie stanąć z własną
historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając
tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy jako kolonizatorzy,
większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy
mordercy Żydów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.