Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

niedziela, 18 października 2015

Salon Angelusa - spotkanie z Olgą Tokarczuk



17 października, godzina 17, do uroczystej gali, na której ogłoszą laureata Nagrody „Angelusa" zostały 3 godziny. Jeszcze przed uroczystością ostatnie spotkanie w ramach Salonu Angelusa. Gościem była Olga Tokarczuk.

Wokół autorki „Ksiąg Jakubowych" gorąca atmosfera. Zdanie, które wypowiedziała po otrzymaniu Nagrody „Nike"* przejdzie chyba do historii literatury. Prowadzący spotkanie Irek Grin nie mógł nie poruszyć tego tematu. Pisarka wyjaśniła, że była zaskoczona agresywnością i skalą wypowiedzi. Z „Księgami Jakubowymi" jeździ od roku i na spotkaniach autorskich mówiła otwarcie o tym, co myśli o naszej historii. Owszem, były dyskusje, czasami ktoś wyszedł, czasami było nieprzyjemnie, ale ludzie z nią rozmawiali, a to co się stało po emisji jej wypowiedzi, było falą nienawiści z jaką się nigdy nie spotkała.

Irek Grin spytał co z historia, która jest w szkołach, której jesteśmy uczeni, czy ona jest nieprawdziwa?

Stworzyliśmy wspólne rozumienie historii, ale przed dwudziestoma laty zaczęliśmy dojrzewać, bo nie musimy już się z niczym boksować. Dojrzałość zbiorowa jest podobna do dojrzałości indywidualnej. Gdy kończy się okres dzieciństwa, musimy stanąć twarzą w twarz z różnymi problemami, bo przecież w każdej rodzinie, tak jak i w społeczeństwie, są jakieś trudne sprawy. Dojrzałość polega na tym, by się z nimi skonfrontować, wziąć je na klatę i starać się naświetlić wszystko z innej perspektywy, a pisarze, artyści, sztuka są od tego, by wziąć udział w tym dyskursie.
Olga Tokarczuk, Irek Grin
 Na spotkaniu była również mowa o ksenofobii Polaków, która dziwi autorkę:

Jeżeli naród definiujemy na poziomie plemiennym, to ksenofobia jest wpisana w jego mentalność, bo to naturalne, że boimy się każdego obcego, którego postrzegamy jako zagrożenie, ale nie żyjemy w czasach średniowiecza, jesteśmy otoczeni cywilizacją, mamy w miarę stabilną gospodarkę, zapewnione bezpieczeństwo ekonomiczne i nie mamy podstaw, by czuć się zagrożonymi przez obcych.

Rozmowa schodzić zaczęła na kwestie uchodźców, Grin zauważył, że imię głównego bohatera „Ksiąg Jakubowych" - Frank- znaczy „obcy", ale wolny. Tokarczuk potwierdziła, że jej ostatnia powieść jest o obcości, o tym jakie koszty musi ponieść ktoś, kto przestaje być obcym, a staje się swoim.
A kim jest Olga Tokarczuk w tej książce?

Nie do końca czuję się autorką, bo bazowałam na dużej ilości dokumentów. Moja rola była robocza, porządkująca, użyczyłam swoje biurko, przestrzeń, by wydobyć coś, co zostało ukryte, zapomniane. Musiałam znaleźć sposób, by dać głos tym zapomnianym, niemym postaciom.

Na koniec spotkania autorka wyznała, że umysł pisarza jest szeroki, ale płaski: Kojarzymy fakty, ale ich nie pogłębiamy, tak jak historycy. 
Zadziwiające ile mądrości można powiedzieć przez godzinę. Ale to też zasługa prowadzącego, który sprawnie moderował rozmowę, mając na uwadze czytelników, którzy będą chcieli po dyskusji wziąć autograf od gościa. A czasu niewiele, bo przecież Pani Olga musiała o 20:00 pojawić się w Teatrze Muzycznym „Capitol" jako jedna z nominowanych do „Angelusa".


* Jeżeli ktoś nie słyszał słów Tokarczuk, po których wylała się na pisarkę fala hejtu, to proszę: Trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.