Na częste stołowanie się „na mieście" nie
wszystkich było stać. Kto nie miał pieniędzy na obiad, a chciał znaleźć się
choć na chwilę w przyjemnym kawiarnianym zgiełku, zamawiał herbatę lub kawę. Tę
ostatnią, prawdziwą i aromatyczną - z powodu permanentnego jej braku -
traktowano niemal z namaszczeniem. Wypadało się nią delektować, wszak
kosztowała aż 80 groszy za filiżankę, a kiedy już się ją kupiło, można było z
czystym sumieniem godzinami okupować kawiarniany stolik. I tylko najpierw
należało dokładnie sprawdzić, co właściwie zostało zaserwowane. Kawa
występowała często w formie tak zwanej półczarnej. Tym nieco kuriozalnym
określeniem nazywano kawę nalaną wyłącznie do połowy filiżanki, w której czarny
proszek odmierzony został z iście aptekarską precyzją. I tylko cena, z
tajemniczych względów, często zostawała taka sama, jak w przypadku
pełnowymiarowej małej czarnej.
Aleksandra Zaprutko-Janicka,
Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka
przetrawania, Znak Horyzont, seria CiekawostkiHistoryczne.pl, Kraków 2015,
str. 115.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.