Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

czwartek, 22 października 2015

Małą półczarną?



Na częste stołowanie się „na mieście" nie wszystkich było stać. Kto nie miał pieniędzy na obiad, a chciał znaleźć się choć na chwilę w przyjemnym kawiarnianym zgiełku, zamawiał herbatę lub kawę. Tę ostatnią, prawdziwą i aromatyczną - z powodu permanentnego jej braku - traktowano niemal z namaszczeniem. Wypadało się nią delektować, wszak kosztowała aż 80 groszy za filiżankę, a kiedy już się ją kupiło, można było z czystym sumieniem godzinami okupować kawiarniany stolik. I tylko najpierw należało dokładnie sprawdzić, co właściwie zostało zaserwowane. Kawa występowała często w formie tak zwanej półczarnej. Tym nieco kuriozalnym określeniem nazywano kawę nalaną wyłącznie do połowy filiżanki, w której czarny proszek odmierzony został z iście aptekarską precyzją. I tylko cena, z tajemniczych względów, często zostawała taka sama, jak w przypadku pełnowymiarowej małej czarnej.

Aleksandra Zaprutko-Janicka, Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrawania, Znak Horyzont, seria CiekawostkiHistoryczne.pl, Kraków 2015, str. 115.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.