Autor: Peter
Krištúfek
Tytuł: Dom głuchego
Przekład: Olga
Stawińska
Wydawnictwo:
Książkowe Klimaty
Seria: Słowackie
Klimaty
Rok wydania: 2015
W tym domu każdy
zegar pokazywał inną godzinę. Ten dom kryje wiele opowieści, tajemnic,
życiorysów, z którymi teraz przyjdzie się zmierzyć Adamowi, telewizyjnemu
operatorowi, który po latach musi wrócić do Brežan, by posprzątać po zmarłym
ojcu.
Nienawidziłem tego domu, uciekałem z niego, a później
z jakiegoś niewyjaśnionego powodu przyciągał mnie z powrotem. Łączyła mnie z
nim pępowina (str. 496). Dom
głuchego, samotnia, enklawa otwierająca teraz przed bohaterem drzwi przeszłości,
które być może przytrzasną i w końcu odetną pępowinę. Adam otwiera szuflady i
grzebie w życiorysie ojca, poznaje fakty, których być może nie chciałby
znać.
Alfonzo Trnovský
był poważanym lekarzem szczególnie wrażliwym na kobiece wdzięki. Potrafił się ustawić
w życiu. To człowiek plastelina, bez moralnego kręgosłupa, jedyną wartością dla
niego był spokojny i dostatni żywot, a do swego celu potrafił dążyć po trupach.
Nie polubiłam go, ale co ma powiedzieć jego syn, który z zapisków, znalezionych
szpargałów dowiaduje się, że jego ojciec był agentem ŠtB, że donosił i miał
swój udział w rodzinnej tragedii? Do tego dochodzi jeszcze sprawa kości ludzkich
zakopanych w ogrodzie. Ale czy ojciec posunąłby się do tak ostatecznych kroków?
Adam tego nie wie, prowadzi własne śledztwo, które uruchamia również jego
własne wspomnienia z dzieciństwa.
Kiedy byłem mały, wierzyłem, że przez szafę na górze
można przejść do innego domu. Do takiego samego jak ten, tylko o wiele bardziej
tajemniczego. Domu będącego nawet jego lustrzanym odbiciem ( str. 25). To pierwsze wspomnienie z lat dziecięcych
przypomina bohaterowi nie tylko o specyficznym klimacie budynku, który pachniał
wanilią, ale również o obawie przed otwarciem drzwi szafy, za którymi być może
znajdzie tylko stertę ubrań i naftaliny. Po śmierci ojca, musi jednak zdobyć
się na odwagę i otworzyć drzwi szafy, bo, jak pisze autor we wstępie do
powieści: Historia rodzinna bywa
niezwykła. Kiedy poznaje się ludzi, którzy żyli tu wcześniej, można wiele
dowiedzieć się o sobie samym (str. 9).
Ojciec jest tu
centralną postacią, ale przez pryzmat jego losów obserwujemy również fakty
historyczne od schyłku monarchii austro-węgierskiej po czasy
współczesne. Na tle wielkiej Historii Słowacji: II wojny światowej, rządów
totalitarnych, odwilży, politycznych gierek, toczy się historia rodziny
Trnovskich z jej małymi i wielkimi dramatami, z codziennością, która jest zrytualizowana
(niedzielne obiady z nieśmiertelnym rosołem, ciastko koniecznie w cukierni
Puškara, na Boże Narodzenie krampapula i ajerkoniak).
Opisy miejsc,
codziennych czynności stanowią o niezwykle malowniczym charakterze tej
powieści. Mitologizacja związana z zatartymi wspomnieniami nadaje jej z kolei
nieco oniryczny wymiar. Skojarzenie tytułów poszczególnych rozdziałów z
tytułami fresków z tzw. czarnego cyklu obrazów Francisco Goi kreuje ponury i
przejmujący klimat.
„Dom głuchego" to lista przebojów rodzinnych
szaleństw, saga, przez którą przewija się mnóstwo oryginalnych i ciekawych
postaci. Mamy tu stryjka Rudo - uroczego żarłoka i filozofa amatora,
delikatnego Armina prowadzącego zakład fryzjerski, wujka Oskara oraz Vojta-
najlepszego kumpla, przyjaciela Adama i jego ojca, który był lotnikiem
wojskowym. Są tu Żydzi i Słowacy, a ich wzajemne relacje stanowią kolejny
wątek.
Powieść Petera
Krištúfka to również opowieść o dojrzewaniu, o pierwszych fascynacjach,
odkrywaniu kobiecego ciała i duszy, budowaniu tożsamości i poszukiwaniu
własnych ścieżek. Oraz o życiu złudzeniami. Przepiękna jest historia cukiernika
Puškara, który zakochał się w kobiecie z listów, to jest ten typ bohatera, do
którego bardzo się przywiązujecie, bo jego naiwność i silna wiara w marzenia
wzbudzają ciepły współczujący uśmiech.
Ta książka ma w
sobie coś przyciągającego. Łączenie Historii z życiorysami zwykłych ludzi nie
jest niczym nowym, ale Peter Krištúfek prowadzi kilka wątków jednocześnie,
nadając im metafizyczny wydźwięk. Tytułem nawiązuje do słynnego Domu Głuchego,
do którego uciekł Francisco Goya, by odciąć się od dworu Ferdynanda VII. To
właśnie tam w latach 1820-1824 powstał cykl czternastu obrazów zwanych czarną
serią. Artysta zamalował nimi ściany swej posiadłości, nie chciał zapewne, by
ktokolwiek je oglądał, bo zawarł w nich swoje najintymniejsze cierpienia,
obnażył duszę. Podobnie jest z Alfonzem - w swoim domu skrył najczarniejsze
karty swej egzystencji, nie chciał by ujrzały światło dzienne, ale trupy
czasami wylatują z szafy i stają się dla żyjących niewygodnym memento.
KLIKNIJ W ZDJĘCIE |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.