[źródło zdjęcia] |
To by była przesada, że ja ich aż nie lubię. Ja nie jestem zbyt chętny wobec gołębi. Po pierwsze, mnie jako dystyngowanego wilnianina drażni erotomania gołębi, samców, które bezustannie, całe godziny, za tą samicą - wrr, wrr, wrr. Coś tam charczy, grucha i bez przerwy goni ją, bo ona ucieka, chowa się. Nieładnie. Na przykład tu jednego dnia przyleciały dwei synogarlice, samiec i samica. Elegancja-Francja. Dystyngowanie ze sobą pięknie obcowały, w którymś momencie popadły w czułość - dzióbkami się całowały, ale dzióbkami, bez żadnej erotycznej agresji. No, to sobie pomyślałem: synogarlice w porządku. A te zwykłe, te przyziemne gołębie są nachalne.
Zaczął pan od "po pierwsze", więc jest kilka powodów ich nielubienia.
Co będę panu tu wygłaszał jakiś referat biologiczny. One są dość natrętne i pan widzi, ze cały świat zaczyna się już trochę burzyć przeciwko gołębiom. Wenecja, biedna, cała obesrana, od góry do dołu. Mają już dosyć: na wszystkie pomniki, poza tym i na przechodniów co rusz chlapią. Tak że nadmiar wdzięku tych gołębi już zaczyna męczyć. A one żerują na protekcji biblijnej. Biblie taką renomę zrobiły tym gołębiom i one troszkę to wykorzystują.
Panu jest dobrze, bo pan sobie siedzi, myśli o jakichś swoich sprawach, nic się nie odzywa, a ja biedny, w poczuciu jakiegoś obowiązku bez przerwy truję.
Przy tym jeszcze ośmielam się obżerać ciągle ciastkami.
I jeszcze najbardziej ponętne herbatniki wyjada pan. Ale proszę, proszę bardzo.
Tadeusz Konwicki, W pośpiechu, rozmawia z Przemysławem Kanieckim, Czarne, Wołowiec 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.