Z niekochaniem owadów pójdzie mi trochę lżej, bo jest
ich tak dużo, że nigdy nie potrafiłam się w tę mnogość porządnie zaangażować.
Ale wyznam, że i tu miałam pewne upodobania, których teraz należałoby się
wyrzec. Np. żywiłam karygodną , bo czysto estetyczną skłonność do przędziorka,
małego purpurowego pajączka. Uważałam przędziorka za jeden z najdowcipniejszych
wybryków natury, umieszczałam go w czołówce wdzięku i nonszalancji życia. A on
tymczasem wysysa sobie najlepsze soki z jabłoni i śliw! Ale — może jednak nie
zdradzać przędziorka? Kochać go nadal? Kochać go mimo wszystko? Kochać go,
gryząc jednocześnie zdrowe jabłuszko, które dlatego jest zdrowe, ponieważ całe
przędziorkowe rodzeństwo zostało w porę zagazowane? Kochać więc przędziorka
obłudnie i perwersyjnie? Skoro inaczej nie można... Skoro cała nasza ludzka
miłość do przyrody skażona jest obłudą i perwersją...
[Wisława Szymborska,
Wszystkie lektury nadobowiązkowe, Znak,
Kraków 2015, str. 201.]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.