Dzień dooobry, jak
mija Wam pierwszy dzień nowego roku?
U mnie śnieg za
oknem, a w radiu, tradycyjnie, Trójkowy Top Wszechczasów.
A ja w łóżku.
Unieruchomiona. Kontuzja kolana. Nie, wcale nie szalałam na sylwestrowym balu,
coś mi się po prostu stało i boli. Chodzić ledwo mogę i dlatego sobie
odpoczywam. A mój Anioł Stróż z Irlandii stwierdził, że muszę wyczerpać
zeszłorocznego pecha, bo szczęście mi w tym roku będzie potrzebne do innych
rzeczy. Nie ma to jak odpowiednia perspektywa :).
Co roku, od
kilkunastu lat, 01.01. zaczynam od mojej piosenki przewodniej, która ustawia mi
365 dni. Słucham jej tylko w ten jeden dzień. Proszę bardzo, posłuchajcie ze
mną, a kto gotów, niech wydziera się wniebogłosy wraz ze mną :)
W zeszłym roku, na początku
każdego miesiąca umieszczałam myśl, która patronowała blogowi na dane cztery
tygodnie. Były to myśli różne, kwadratowe i podłużne, a w tym roku proponuję
dwanaście miesięcy z myślami nieuczesanymi. Czyli będzie aforystycznie i
zwięźle i ironicznie, bo oto co miesiąc będę Was raczyć myślami Stanisława
Jerzego Leca.
Leniwego piątku i
weekendu życzę i uciekam (no dobra, nie mogę uciekać przez to kolano) do
Wisławy Szymborskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.