Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 17 lutego 2016

Jiří Hájíček "Rybia krew"





Autor: Jiří Hájíček
Tytuł: Rybia krew
Przekład: Dorota Dobrew
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Seria: Czeskie Klimaty
Rok wydania: 2015



Hana, czterdziestoletnia kobieta, wraca w rodzinne strony do wsi pod Budziejowicami, by opiekować się schorowanym ojcem. Wraca, żeby rozliczyć się z przeszłością, spisuje listę osób, z którymi musi się spotkać, aby naprawić to, co naprawić można, wyjaśnić niewyjaśnione i rozwiązać przedawnione konflikty. Minęło piętnaście lat od jej wyjazdu do Holandii. Nic nie jest jak dawniej.

Wraz z bohaterką cofamy się do Czechosłowacji lat osiemdziesiątych. Dekretem władz ma powstać w okolicy elektrownia atomowa. Jej budowa trwa kilkanaście lat, a projekt budowlany przewiduje zburzenie kilku wsi oraz zalanie wodą innych w celu zapewnienia reaktorowi chłodzenia. Mieszkańcy zostali postawieni przed faktem, nikt ich o zdanie nie pytał, ale też nikt nie miał siły walczyć. Z roku na rok wszyscy czekali z duszami na ramionach na decyzję, by kolejnych dwanaście miesięcy jeszcze przemieszkać u siebie, ale wieś powoli umierała. Szły kolejne petycje z podpisami, lecz ludzie podpisywali je bez przekonania.

Hana wypowiada zarzuty, które uderzają w typową czeską uległość:
— Jeszcze nie jest tak źle, nie musimy mieć latarni na placu — odezwał się sąsiad z chałupy naprzeciwko pana Tušla.
— Cały czas tak mówimy: jeszcze nie jest tak źle. Ale co będzie dalej? — powiedziałam. Wszyscy na mnie spojrzeli.
— Zabrali nam listonosza, nie szkodzi, sami sobie roznosimy listy. Zabrali nam autobus — ciągnęłam — powiedzieliśmy: dobrze, będziemy jeździć własnymi samochodami albo chodzić na piechotę z Hluboskiej. Teraz odłączyli nam prąd i znowu mówimy: co tam, poradzimy sobie. Ale pewnego dnia stwierdzimy, że nic nam nie zostało... (str.402-403).
Hájíček popada w stereotypy, ukazuje Czechów jako tych, którzy wolą poddać się biegowi historii, bo po co walczyć z czymś, co jest potężniejsze. Z władzą socjalistyczną nie wygrasz, a metoda uległości jest od wieków praktykowana i sprawdzona. Uosabia ją postawa ojca Hany, który dwa razy stracił swój dom i doszedł do wniosku, że jakakolwiek aktywność w walce o swoje prawa nie ma sensu w obliczu władzy. Dlatego, będąc jedynym ludowcem w radzie narodowej, nie sprzeciwia się decyzjom komunistycznych kolegów.

Są jednak osoby, które się nie poddają i wystają poza nawias. Petr, ukochany bohaterki, jego wuj wciągają Hanę do aktywnej walki, walki, która z politycznej płaszczyzny zaczyna rozlewać się również na sferę intymną, co komplikuje relacje między bohaterami.

Próba dochodzenia praw wspólnoty wiejskiej to nie jedyna wojna, którą toczy bohaterka. Hana prowadzi również walkę osobistą, chce zrozumieć, poukładać rodzinną układankę:  A ja wciąż myślałam o naszej rodzinie. Przecież wszystkie elementy tak do siebie pasowały, więc dlaczego całość się rozpadła? Mama jest wodą, tato ziemią. Honza wiatrem, ja ogniem... (str. 420). Próbuje dociec przyczyn konfliktu ojca i jej brata, przy okazji wychodzą przypadkiem rodzinne sekrety. Ale Hana nie dowie się o nich od ojca, ani od matki. Sąsiedzi, krewni dają jest strzępki informacji, z których kobieta powoli i mozolnie skleja obraz rodzinnej historii. Ten wysiłek w budowaniu tożsamości familii jest fizycznie odczuwalny. Hájíček narzuca perspektywę bohaterki, wprowadzając pierwszoosobową narrację. Dzięki temu zabiegowi czytelnik jest bliżej Hany, ale patrząc jej oczami, nie ma możliwości zdystansowania, jest w samym środku głowy kobiety i wraz z nią denerwuje się niedomówieniami.

Historia znikającej wsi nakłada się na losy Hany i jej otoczenia. Te dwa wątki łączy element rozpadu i braku perspektyw na odbudowę. Dlatego Hana wyjeżdża, próbując ułożyć sobie życie od nowa, a mieszkańcy wsi przeprowadzają się do bloków, by tam również zacząć nowy etap. Powrót natomiast staje się próbą odbudowy tego, co zostało posypało się w gruzy.

Budowa reaktora to oś „Rybiej krwi", ale jest też drugi wątek, który wyznacza konstrukcyjne ramy - przyjaźń trzech dziewczyn, które dojrzewają w zabitej dechami wiosce skazanej na zalanie. Hana i Olina to silne osobowości. Anna jest pomiędzy nimi, uległa, cicha, zostaje postawiona w niewygodnej sytuacji, gdy Hana odbija Petera Olinie. Codzienne życie - wyjazdy na dyskoteki, pierwsze związki, rodzinne problemy - to spojrzenie z zewnątrz pozwala na dopowiedzenie wewnętrznego portretu każdej z postaci.

„Rybia krew" to książka rozliczeniowa zawierająca wątki autobiograficzne.
W tej powieści zagrożone wsie nie mają nazw, chociaż naprawdę istniały­ - pisze autor. Historia tu przedstawiona nawiązuje do budowy elektrowni atomowej w Temelinie, która rozpoczęła się w 1981 roku i trwała ponad dziesięć lat. W tym czasie wioska, w której mieszkał Jiří Hájíček została zrównana z ziemią. Autor poprzez ukazanie różnych postaw wobec decyzji rady narodowej pokazuje, że Czesi do tej pory nie rozbudzili w sobie ducha walki o swoje prawa i tym powiela stereotyp uległego Czecha.

Jest jednak w tej prozie coś, co wymyka się ogólnemu postrzeganiu. Proza czeska kojarzona jest przede wszystkim z gawędziarskimi książkami Hrabala, gdzie pod niebiosa wychwalana jest typowa dla tego narodu beztroska, a piwo stanowi lek na wszelkie bolączki tego świata. Proza Jiříego Hájíčka to zupełnie inny gatunek, to wyważona opowieść z psychologicznymi wycieczkami, stonowana i nosząca w sobie znamię katastrofizmu.
 
KLIKNIJ W ZDJĘCIE

2 komentarze:

  1. Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto przeczytać tę książkę - nie tylko dlatego, że jest ona czeska. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to niezmiernie :). Warto na pewno po nią sięgnąć. Pozdrawiam.

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.