[źródło] |
Kolejnych czterdzieści pięć minut Sauter i jego
najstarszy syn, który mu asystował, nie zapomnieli do końca życia. Bez narkozy,
nie mając wiedzy o bakteriach, infekcjach i antyseptyce, przy użyciu jedynie szczypców,
noża i nożyczek, Sauter próbował na siłę wyjąć macicę. Gdy jego próby
zakończyły się niepowodzeniem, zaczął na ślepo przecinać dookoła szyjkę macicy.
Po dwudziestu minutach i to udało mu się tylko częściowo. „Cierpliwość
pacjentki się kończyła. Prosiła o przerwanie [...]". Sauter nie widział
jednak już odwrotu. dodawał więc kobiecie odwagi, „aby ważyć się na
ostateczność". W ciągu kolejnych dwudziestu minut udało mu się wreszcie
rozciąć tkankę między jelitem, pęcherzem a macicą, zatamować krwawienia octem i
przedostać się do jamy brzusznej. Przeciął ścięgna nożycami. Chwilę później
drżącymi rękoma wyjął chory organ. Czystą, jak sądził, wełną zatkał otwór,
który pozostał w miejscu szyjki macicy. Jego ostatnia uwaga brzmiała: „Pacjentka
mężnie wytrzymała. Po operacji powiedziała tylko << Już czas, tracę
przytomność>>".
[Jürgen Thorwald, Ginekolodzy, przeł. Anna Wziątek,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016, str. 224/225] - rok 1822
Zawsze mam dreszcze, jak czytam Thorwalda. Jest lepszy niż niejeden kryminał non-fiction. "Ginekologów" jeszcze nie znam, ale z powyższego fragmentu widać, że jest podobnie - krwawo i strasznie - jak w "Stuleciu chirurgów".
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy za 100-200 lat będą czytać o XXI-wiecznej medycynie z podobnym przerażeniem i uśmieszkiem politowania, jak my dziś o początkach chirurgii i ginekologii?
To jest fragment bardzo delikatny... Ale wiesz co, też mi do głowy przychodzą podobne pytania- co też za 100- 200 lat będą pisać o naszych metodach, pewnie dla nich też będą się wydawały przerażające i barbarzyńskie.
Usuń