Autorka: Tove
Jansson
Tytuł: Córka
rzeźbiarza
Przekład: Teresa
Chłapowska
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Marginesy
Rok wydania: 2016
„Córka rzeźbiarza"
to zbiór miniatur prozatorskich, który stanowi punkt zwrotny w twórczości Tove
Jansson znanej przede wszystkim ze stworzenia serii o Muminkach. Wydana 1968
roku książka jest skierowana do czytelnika dorosłego, co fińska pisarka chciała
podkreślić m. in. tym, że nie umieściła w zbiorze żadnych rysunków (swoje
wcześniejsze teksty ilustrowała własnymi grafikami), nie ma tu również trolli i
innych dziwnych stworzeń. W liście do swojej przyjaciółki Tooti zwierzała się: Piszę dla dorosłych, lecz nadal w
miniaturze. Łatwo to nie przychodzi, ale jestem szczęśliwa, że w ogóle
chwyciłam za pióro (...)[1].
Krytycy i badacze
twórczości Tove Jansson umieszczają „Córkę rzeźbiarza" na półce z
literaturą autobiograficzną. Do takiej konstatacji prowadzi kilka tropów: w
książce pojawia się ojciec kilka razy wymieniony z nazwiska, opisana jest
służąca rodziny, Anna, środowisko, w którym dorasta dziewczynka-narratorka do
złudzenia przypomina te, w którym wychowywana była autorka. Jednak nie jest to
typowa autobiografia. Pisarka przepuszcza swoje wspomnienia przez
surrealistyczny filtr i zaprasza czytelnika do magicznego świata widzianego
oczami dziecka, oczami, które widzą to, co niedostrzegalne.
Tove Jansson była
również malarką eksperymentującą z artystycznymi stylami. Zawsze była zafascynowana impresjonizmem, ale
w latach sześćdziesiątych, gdy pisała „Córkę rzeźbiarza" jej uwaga
koncentrowała się na malarzach abstrakcyjnych. W trakcie pracy nad książką
przygotowywała jednocześnie wystawę swych abstrakcyjnych obrazów, co miało
również wpływ na stylistykę tekstów umieszczonych w zbiorze. Surrealistyczne
opisy najeżone symbolami i oniryzmem świetnie nadają się do opisywania
rzeczywistości z perspektywy dziecka. Wyobraźnia zostaje spuszczona z łańcucha, a my jesteśmy
w stanie uwierzyć we wszystko, co nam mała narratorka opowie.
Niby zwykła rodzina
artystów: mama rysowniczka, ojciec rzeźbiarz, pojawia się też brat. Niby zwykła
przestrzeń: dom wśród pięciu zatok, pracownia. Ale to, co dzieje się wokół jest
przesiąknięte niesamowitością. Sztormy, które cała familia uwielbia, uczty,
grzybobranie, praca, polowanie na kanistry z alkoholem. A dom? Ma przecież tyle
zakamarków, tyle odgłosów. Jansson miesza rzeczywistości, jest w tym coś z
realizmu magicznego. Tiulowa sukienka potrafi zamienić znane kąty w kryjówki
niebezpiecznych czarnych stworzeń, a umiejętność fruwania dana jest nie tylko
ptakom.
To proza
symboliczna. Już pierwszy tekst „Złoty cielec" odsyła nas do biblijnej
opowieści o stworzeniu świata. Dziadek jest tutaj Bogiem, który zakłada swój
raj, anioły chowają się po kątach, a złoty cielec okazuje się uroczą owieczką.
Tu nie można być grzesznikiem.
W opowiadaniu
„Kamień" rozpoznajemy historię mitycznego Syzyfa, ale tutaj głaz jest srebrny
i pchany przez dziecko, natomiast w „Jeremiaszu" nieco ekscentryczny
geolog dłubie w kamieniach. Głaz jako forma ekspresji, oswojenia własnych
strachów. Jansson, gdy budowała swoją chatkę na wyspie wysadziła skałę, która
rozbiła się na milion małych kamyczków. Były one dla niej metodą na
rozładowanie złych emocji, rzucała je z całej siły w morze, oddając falom swoje
frustracje.
Warto zwrócić uwagę
na opowieść o Albercie, gdzie autorka podejmuje temat ról kobiecych i męskich.
Albert jest starszy od bohaterki o sześć dni, ale jest od niej dużo bardziej
dojrzały. To on trzyma stery, gdy wypływają tratwą, on zdobywa pokarm, ale też
i uświadamia dziewczynce, że śmierć jest czymś naturalnym. Narratorka natomiast
oddaje się w jego opiekę, ufa mu, bo wie, że Albert zawsze umiał wszystkiemu zaradzić. Cokolwiek się działo i
jakkolwiek człowiek się zachowywał, on zawsze potrafił doprowadzić wszystko do
porządku (str. 74).
Postaci otaczające
dziewczynkę są zarysowane jedną wyraźną kreską- jest tu Anna, służąca, która
śpiewa podczas zmywania i jako jedyna nie boi się siedzieć na huśtawce przez
cztery obroty, Fanny, siedemdziesięcioletnia kobieta, która rozpalała ogień w
saunie i gdakała do siebie oraz Poppolino- małpa, wierny przyjaciel ojca.
Ojciec jest
centralną postacią, jego atelier to miejsce niezwykłe, w którym panują
określone prawa nieprzekraczalne dla nikogo: Okna w pracowni nie wolno nigdy myć, bo daje bardzo piękne światło, ma
sto małych szybek, niektóre są ciemniejsze od innych, a latarnie na dworze
bujają się i rysują na ścianie własne okno (...) Kobiety tatusia są święte. On
przestaje o nie dbać z chwilą, gdy są odlane w gipsie, ale dla wszystkich
innych są święte (...) Prócz kobiet, okna i pieca kaflowego reszta jest w
cieniu (str. 150). Podobnie jest z prawami morskimi, które określają zasady
życia w zatoce.
Matka to osoba
trzymająca się na uboczu, która pogłaszcze, opowie ciekawą historię i dotrzyma
towarzystwa, gdy tatuś pracuje.
Po publikacji
„Córki rzeźbiarza" wiele osób pytało o kontynuację, jednak Jansson nie
planowała kolejnych części: Nie zamierzam
zabierać się do opisywania tego, co się z nią działo potem, interesuje mnie
wyłącznie dziecięcy rodzaj przeżywania[2]-
wyznała w jednym z wywiadów. Książka została ciepło przyjęta przez krytykę,
co zapewne zachęciło fińską pisarkę do pójścia w kierunku prozy dla dorosłych.
Mnie również urzekły te opowieści, dałam się ponieść fantazjom małej
dziewczynki, która zabrała mnie do krainy czarów.
KLIKNIJ W ZDJĘCIE |
Podobała Ci się bardziej niż ubiegłoroczna "Wiadomość"?
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie czytałam "Wiadomości" ale na pewno przeczytam, muszę się tylko do biblioteki wybrać. Ale czuję coś, że mi się spodoba.
UsuńAha. To zaczekam.;)
Usuń