Autor: Jürgen
Thorwald
Tytuł: Ginekolodzy
Przekład: Anna
Wziątek
Wydawnictwo: Wydawnictwo
Marginesy
Rok wydania: 2016
Sięgając po książkę
„Ginekolodzy" Jürgena Thorwalda, byłam przekonana, że oto mam w rękach
mrożący krew w żyłach kryminał. Nie doczytałam opisu wydawcy, a też wcześniej
tylko obiło mi się o uszy nazwisko autora (wiem, wiem, „Stulecie
chirurgów" narobiło dużo szumu w sieci, ale ja zazwyczaj do takich
„hitów" podchodzę z dużą rezerwą, poza tym myślałam, że to jakaś powieść
wydana na podstawie serialu...No sami przyznajcie ,że ten tytuł kojarzy się z
serialem. :) ), więc nie do końca byłam świadoma w co sie pakuję.
A wpakowałam się po
uszy.
„Ginekolodzy"
to nie kryminał. To horror.
To nie
beletrystyka. To literatura faktu.
Zarys historii
ginekologii ze szczególnym uwzględnieniem ginekologii chirurgicznej.
Jak na książkę
historyczną przystało są tu daty, mnóstwo ważnych nazwisk i opisy momentów
przełomowych. Podróż po ginekologicznych gabinetach rozpoczynamy na przełomie
wieku XVIII i XIX, kiedy to Kościół ustala wszelkie zasady i, stojąc na straży
moralności, nie uznaje postępu i poszukiwania metod na ulżenie kobietom w
połogu, wszakże Pismo Święte wyraźnie mówi: W
bólach będziesz rodzić. Na szczęście w tych bólach na świat przyszło kilku
śmiałków, którzy, nie bacząc na konsekwencje, wprowadzali coraz nowocześniejsze
metody badań i leczenia kobiecych przypadłości.
„Ginekolodzy"
mają dobrze skonstruowaną akcję (tę książkę czyta się jak powieść i po raz
kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że najlepsze opowieści serwuje nam życie,
a nie wyobraźnia). Autor, opisując postępy w dziedzinie ginekologii, ukazuje
sylwetki pionierów, nie odmawiając sobie przy tym wtrącania w narrację
smakowitych kąsków z ich biografii: Miał
pięćdziesiąt trzy lata, był stateczny, lubił ciężkostrawną kuchnię, dobre wino
i wytrawną muzykę —od Wagnera po Straussa (...) Wachlarz innowacji, które
wniósł do tej dziedziny medycyny, jest szeroki: od opracowania techniki badania
flory bakteryjnej pochwy po metodę bezbolesnego porodu pod wpływem gazu
rozweselającego, który wypróbowywał na samym sobie (str. 268). Tak
pracował prof. Albert Dӧderlein-
zwolennik używania radu, którego slogan o tym, że nad rodzącą słońce nie
powinno zachodzić dwa razy, stał się mottem położników.
Ale nie tylko o
nich pisze niemiecki dziennikarz.
Mnóstwo tu
wstrząsających faktów, które z naszej perspektywy wydają się nierealne.
Wyobraźcie sobie lekarza, który prosto z podróży pociągiem, we fraku, udaje się
do mającej za chwilę rodzić damy dworu. Przed wejściem do komnaty zawiązują mu
oczy, by nie widział narządów rodnych pacjentki, bo to przecież nie przystoi
dżentelmenowi, więc zanim po kilkudziesięciu latach opaski zdjęto, we wszelkich
próbach badania intymnych części kobiecego ciała stosowano metodę touchera -
dotykową.
Thorwald pisze o
momentach przełomowych- wynalezieniu wziernika, pierwszych operacjach przetok
pochwy, odkryciu cytologii, przytacza dzieje cesarskiego cięcia i walki o
ustawę aborcyjną, wspomina o pierwszych próbach zastosowania znieczulenia
radem. Przedstawia sylwetki lekarzy, ale jego bohaterkami są również kobiety,
które odważyły się oddać w ręce postępowych eksperymentatorów.
Wiem, że nie brzmi
to zbyt zachęcająco, ale zapewniam Was, że niemiecki dziennikarz nie dość, że
rzetelnie przygotował się do tematu, to na dodatek wykazał się zdolnościami
literackimi. Opisy wykonywanych zabiegów wywołują gęsią skórkę - autor
przytacza historię Jane Crawford, która podczas usuwania torbiela śpiewała
psalmy, co traktowane było jako ówczesne znieczulenie, opowiada o „wojnie
skalpeli", która stanowi jeden z najbardziej emocjonujących momentów w
historii ginekologii, pisze o warunkach w jakich wykonywano zabiegi, gdy nie
znano pojęcia aseptyki, a tym bardziej znieczulenia. Ciarki przechodzą po
kręgosłupie.
Ale
„Ginekolodzy" to nie tylko opisy krwawych operacji, to również wiwisekcja
środowiska medycznego, w którym kobieta traktowana jest jak królik
doświadczalny. Te wszystkie wyścigi o ilość z sukcesem przeprowadzonych
operacji, walki o stanowiska i prestiż są równie przerażające i niesmaczne, co
same opisy zabiegów.
Jürgen Thorwald zawsze
pracował nad kilkoma projektami jednocześnie i czasami zostawiał dany temat, by
za jakiś czas do niego powrócić. „Ginekologów" nie zdążył już przygotować
do druku, część tekstów ukazała się w 1982 roku jako klubowe wydanie. Sam autor
pisał: „Ginekolodzy" będą książką
prowokacyjną. Opowiada ona o brutalności wielu lekarzy, ich wrogości do kobiet,
kulcie macicy, któremu się oddawali, nawet jeśli kobieta musiała umrzeć z tego
powodu (str.7). I w rzeczy samej tak jest.
KLIKNIJ W ZDJĘCIE |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.