Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 9 grudnia 2015

Wrocławskie Targi Dobrych Książek - relacja cz. I


Po raz trzynasty uczestniczę we Wrocławskich Targach Dobrych Książek. Impreza jest organizowana od 24 lat, ale rozmachem chyba nigdy nie dorówna Targom warszawskim, czy też krakowskim. Z jednej strony to dobrze, bo jest kameralnie (i za darmo!), człowiek nie musi kombinować, by jednocześnie znaleźć się na pięciu spotkaniach, do tego jeszcze podejść do piętnastu autorów, którzy AKURAT o 13: 00 podpisują książki na stoiskach swoich wydawców. A weź się jeszcze przeciśnij, znajdź po raz dwieście czterdziesty siódmy wydawnictwo, którego poszukujesz- taaak, to są „uroki" targów, które wszyscy znamy i kochamy. A tymczasem we Wrocławiu jest...podobnie, ale na mniejszą skalę. To nie Targi, tylko  kiermasz książkowy, ale za to można go szybko ogarnąć, zrobić zakupy i oddać się temu, co na takich imprezach dla mnie jest najważniejsze- uczestniczeniu w spotkaniach, rozmowach i poznawaniu nowych ludzi.

Nie jestem typem mola książkowego, który musi mieć wszystkie nowości i książki, o których się dyskutuje. Targi to przede wszystkim dla mnie spotkania z ludźmi i okazja, by zdobyć dedykację oraz przy okazji zakupić jakieś prezenty i obrobić wydawnictwa z darmowych zakładek ;). Dlatego nie tacham ze sobą plecaka ze stelażem, nie wynajmuję ciężarówki na tony książek, a mój stosik jest niewielki, o właśnie taki:
Za to prezentów nieksiążkowych trochę się nazbierało:








Ale, ale, ja tu się chwalę zdobyczami, a wypadałoby coś o wrażeniach napisać.
W tym roku WTDK zostały przeniesione z Dworca PKP do Wrocławskiego Centrum Kongresowego, które się mieści przy Hali Stulecia (w cholerę daleko od centrum, zupełnie nie po drodze nikomu). Wydawcy różnie podchodzili do tej decyzji: Wie pani, tam na PKP było więcej potencjalnych klientów, bo jak ktoś czekał na pociąg, to mógł podejść na Targi chociażby po to, by czas mu szybciej zleciał i przy okazji, by nabył jakąś książkę, a Centrum Kongresowe jest na totalnym zadupiu- żalił mi się jeden z wydawców. Swoją drogą, już to widzę, jak podróżny z ogromnym plecakiem i walizami leci na Targi, by sobie poprzeciskać się w uroczym tłumie moli książkowych...

Jeżeli chodzi o przestrzeń, wydaje mi się, że zdała egzamin, choć ja zjadłam zęby na takich imprezach i wiem, kiedy należy przyjść, by uniknąć ścisku i spokojnie poprzeglądać jakie propozycje mają wydawcy. Każdy mógł wziąć z punktu informacyjnego mapkę z rozkładem stoisk oraz podbić książki pieczątką z targowym exlibrisem. 


Ja się gubię nawet z mapą, więc nie brałam dodatkowej makulatury, sprawdziłam jedynie, jakie numery mają interesujące mnie wydawnictwa. I tu się trochę przejechałam albo raczej nachodziłam, bo numeracja w niektórych alejkach była dość kuriozalna, kończyło się np. numerem 27, a zaraz obok było np. 39- no i bądź tu mądry.

Ale trafiłam tam, gdzie chciałam, czyli na stoisko radiowej „Trójki", gdzie takie cudności nabyłam:
później „Marginesy" i przesympatyczna Pani Magdalena Śniecińska:
„Książkowe Klimaty" z Kamą i Tomkiem:
a na stoisku „Afery" oprócz właścicielki- Julii Różewicz, takie jeszcze stwory się pałętały:
Oczywiście nie obyło sie bez łowienia autografów i dedykacji:

jestem w gronie wyRÓŻnionych albowiem mój egzemplarz „Dożywocia" został przez Ałtorkę oznaczony stosownym exlibrisem.
Z Włodzimierzem Kowalewskim porozmawiałam o ekranizacji jego powieści „Excentrycy" przez Lecha Majewskiego (premiera 14.01.2016 roku) oraz o starym, dobrym jazzie.

Nie zdążyłam sama podejść po dedykację do profesor Zofii Tarajło-Lipowskiej,  która jest specjalistką od czeskiego języka, ale dzięki uprzejmości Julii Różewicz, mam wpis.
Przeciskając się przez tłumy, spotkałam Agnieszkę z bloga „Obsesyjna biblioteczka", aleśmy się zagadałyyyyy :). Bardzo lubię takie spotkania w realu, nie znasz człowieka, a gęba ci się nie zamyka, bo tyle wspólnych tematów macie.


A na koniec Małgorzata Gutowska-Adamczyk. Co za CUDOWNA kobieta! Ja to takie emocjonalne stworzenie jestem, więc nie obyło się bez przytulaśków. Zagadałyśmy się z Panią Małgorzatą i z Olą z Wydawnictwa Literackiego i przez to nie zdążyłam już zajrzeć na integracyjne spotkanie dla blogerów.


Ale byłam na warsztatach dla blogerów, które zorganizowała „Maszyna do pisania", która zajmuje się prowadzeniem kursów pisania wszelakich gatunków literackich. Warsztaty prowadziła Marta Mizuro- kobieta, która na recenzjach zęby zjadła, a do tego jeszcze popełniła powieść kryminalną. Marta opowiedziała o tym, jak powinna wyglądać idealna recenzja, podzieliła się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi postów blogowych, które przeczytała i na koniec w planach było ćwiczenie warsztatowe, ale przekabaciliśmy Martę, by dać sobie z nim spokój i podyskutować jeszcze o warsztacie blogera.

Cieszę się, że organizatorzy w tym roku zaczęli myśleć o blogosferze. Fakty, że sala była bez nagłośnienia i musieliśmy się przenosić, spotkanie integracyjne było w momencie, gdy odbywało się mnóstwo ciekawych spotkań można wybaczyć, wszakże to pierwszy raz blogerzy mieli swój czas na Targach. Jednak myślę, że w przyszłym roku można by zorganizować jakiś panel, zaprosić kilku gości, jakoś pościągać blogerów z innych miast, by pokazać, że we Wrocławiu też są jakieś zalążki blogosfery. Marzy mi się integracja naszego środowiska i stworzenie coś na kształt grupy Śląskich Blogerów Książkowych, ale o tym kiedyś napiszę w osobnym poście. Wspomnę jeszcze tylko, że bardzo miłym akcentem były niespodzianki przygotowane dla uczestników warsztatów:







A o spotkaniach wszelakich i ogólnych wrażeniach z 24. WTDK opowiem Wam jutro.


12 komentarzy:

  1. Bardzo piękna relacja. Ja chcę do Wrocławia! "Moja"p. Magda z Marginesów,obsesyjna Agnieszka... Jak Wam fajnie było! M. Gutowskiej mam "Kalendarze" i podczytuję na chybił trafił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnesto, ja też Cie chce do Wrocławia! A jak już nie do Wrocławia, to chociaż gdziekolwiek, byle w realu :) A "Kalendarze" jak ci sie podobają? Bo mnie tak rozczuliły i dociepliły, że musiałam p. Małgorzatę uściskać.

      Usuń
  2. Fantastycznie! Miło Cię, Magdo, zobaczyć :-)
    Moim zdaniem targi kameralne, jak te wrocławskie, mają zdecydowaną przewagę nad większymi imprezami. Do tych ostatnich zniechęca mnie zwykle tłok, ścisk i kolejki. A książki, mam wrażenie, lubią spokojną oprawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) A dziękuję, miło będzie Ciebie zobaczyć :). A kameralność targów w sumie od ścisku nie uchroni, bo tam gdzie książki, zawsze znajdą się ich miłośnicy, którzy nawet na koniec Wrocławia przyjadą. Tyle tylko, ze jest mniej spotkań i mniej autorów, więc aż taaakich kolejek nie ma :)

      Usuń
  3. Świetna relacja! Przez chwilę poczułam się jak bym tam sama była :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, nic straconego, za rok będą 25. Targi, podejrzewam,że organizatorzy popiszą się bardzo i to będzie już mniej kameralna impreza :)

      Usuń
  4. Ja nadal czuję niedosyt po targach. W moim przypadku akurat spotkania się pokrywały i nie miałam okazji być na wszystkich. Kiedy i gdzie odbyło się spotkanie blogerów, musiałam przeoczyć tę informację, albo do niej nie dotrzeć. W sumie szkoda, choć mój blog nie jest typowo książkowy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sobotę w sali C, była informacja w programie. Ale piękne zdjęcia robisz! Mamma mia!

      Usuń
  5. Takie ładne targi, tak dużo kilometrów do nich :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i takie ładne połączenia do Wrocławia :P

      Usuń
    2. Tak bardzo nie ma jak na urlop :(

      Usuń
    3. L4 ;)na tydzień minimum, bo za rok to nie tylko 25. Targi, ale też i Wrocław jako Europejska Stolica Kultury 2016 :) Bęęęędzie się działo... :)

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.