[źródło] |
Im
wyżej w budynku, tym ważniejszy lokator. W piwnicach stały prasy drukarskie
obsługiwane przez mężczyzn w fartuchach, którzy tak ogłuchli od hałasu maszyn,
że wrzeszczeli do siebie nawet wtedy, gdy siedzieli przy tym samym stole w Olde
Cheshire Cheese. Wciąż pod ziemią, ale jeden poziom wyżej wyszkoleni ludzie o
zwinnych palcach pianistów siedzieli przy linotypach, ustawiając litery w
równych rządkach.
Parter
należał do dziennikarzy sportowych i pracowników etatowych, których można było
natychmiast posłać do dowolnego miejsca w Londynie, żeby podstępem zdobyli
informacje na posterunku policji, w kostnicy, sądzie rozwodowym lub u
gadatliwych właścicielek pubów bądź mściwych służących. Pisarze nekrologów,
korespondenci polityczni oraz redaktorzy dłuższych artykułów zajmowali biuro
położone na pierwszym piętrze; mieli do dyspozycji czerwoną aksamitną kanapę, z
której wzbijały się kłęby kurzu, gdy tylko ktoś na niej usiadł. Jeszcze wyżej
korektorzy pracowali przy biurkach pełnych niebieskich ołówków, butelek z
klejem i nożyczek, tnąc, układając teksty otrzymane przez pomocników biurowych.
A na samym szczycie zasiadał sam pan Stark, redaktor naczelny, w gabinecie ze
skrzypiącą drewnianą podłogą i potężnym dębowym biurkiem pokrytym
konkurencyjnymi gazetami oraz skrawkami kalki, którym towarzyszyła szklaneczka
whisky z trwałą skamieliną osadu po poprzednich drinkach.
Lucy Ribchester, Sufrażystki, przeł.Robert Waliś,
wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, str. 14, 15.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.