W liceum w klasie
maturalnej byłam nadaktywna na lekcjach języka polskiego. Wsiąknęłam w
literaturę XX wieku, a ponieważ już wiedziałam, że będę składać papiery na
filologię polską, czytałam dużo ponadprogramowych lektur.
Mój polonista
widział rodzącą się we mnie pasję i umiejętnie podsuwał mi wartościowe książki.
Gombrowicz zatem nie ograniczył się do „Ferdydurke", a Kosiński do
„Malowanego ptaka". Chciałam dowiedzieć się więcej o tych pisarzach i w
ten sposób natknęłam się na Joannę Siedlecką. To było odkrycie, olśnienie, że
można w taki sposób pisać biografię, docierać do faktów, ludzi, wyciągać na
światło dzienne tajemnice. Wyobrażacie sobie zatem moją radość, gdy zobaczyłam,
że Pani Joanna będzie gościem na Bruno Schulz Festiwal.
Spotkanie „Wyłuskać
pisarza z natłoku wydarzeń", czyli o tym, jak powstają opowieści o życiu
ludzi zawodowo zajmujących się opowiadaniem, poprowadził Wojciech Bonowicz (autor biografii ks.
Tischnera), a oprócz Joanny Siedleckiej został zaproszony Tomasz Pindel (niebawem
wyjdzie biografia Mario Vargasa Llosy jego autorstwa).
Spotkanie
zdominowała Joanna Siedlecka. Nie ma się co dziwić, bo Pindel to jeszcze
nieopierzony debiutant, biografia Llosy jest jego pierwszą książką. Siedlecka
natomiast...no cóż, doświadczeniem mogłaby obdarować kilku młodych reporterów.
Co jest zatem
takiego pociągającego w pisaniu biografii?
Prywatność i tajemnice, to mnie interesuje-odpowiedziała reporterka- Lubię biografie odkrywcze, szukanie klucza, traumy, tajemnice to, co
chce się ukryć. Człowiek musi mnie ciekawić, interesuje mnie jego wymiar
ludzki, prywatność.
Dla Tomasza Pindla
natomiast ważny jest kontekst historyczno-polityczny. Mario Vargas Llosa jest
mocno zaangażowany w sprawy krajowe, jego postać jest takim nośnikiem wiedzy o
tym, co się dzieje w Ameryce Łacińskiej, a o czym my, Polacy nie mamy pojęcia.
Prowadzący zwrócił
uwagę na to, że Siedlecka wybiera bohaterów nieżyjących, natomiast Pindel
wybrał pisarza, który jeszcze tworzy. Jakie zatem przeszkody napotykają w
swojej pracy?
Za żywych się nie biorę, ale nie z tchórzostwa. Żywi
nie mówią wszystkiego, sami kreują swoją biografię, a poza tym ich życie się
nie skończyło, może nastąpić wiele zwrotów, które wpłyną na pewne rozwiązania.
Największym wrogiem biografa jest rodzina. To
zrozumiałe, że najbliżsi chcą postawić pomnik i nie może być na nim żadnej
rysy, dlatego, jeżeli krewni ścigają biografa to znaczy, że powinien dostać
medal, bo dotarł do czegoś, co chcieli zataić- rodzina i przyjaciele zatem według Joanny Siedleckiej
mogą czasami naprawdę uprzykrzyć życie.
Zderzenie dwóch
pokoleń biografów o różnym doświadczeniu mogło być ciekawe, ja jednak czuję
pewien niedosyt, ale to już nie wina gości i prowadzącego, tylko ograniczeń
czasowych. Na zakończenie spotkania Siedlecka odwróciła mikrofon i zadała
pytanie publiczności: A o kim Państwo
chcielibyście przeczytać? Pytanie tak zaskoczyło zebranych, że nikt nie
ośmielił się odpowiedzieć, ja jednak podeszłam do reporterki i powiedziałam: Pani Joanno, tylko Pani może napisać
prawdziwą biografię Szymborskiej.
Tak Pani myśli, to duże wyzwanie i nie wiem czy
podołam- odpowiedziała nieco
kokieteryjnie. No ale, kto jak nie Siedlecka?
Po tym krótkim, ale
ciekawym panelu, czas na spotkanie w Salonie Angelusa z Małgorzatą Szejnert.
Prowadząca rozmowę
Justyna Sobolewska zapytała o wyspy, które są lejtmotywem ostatnich książek
reporterki. Skąd ta fascynacja?
Pociąga mnie jej dwoistość. Na wyspie łączy się
potrzeba wolności z potrzebą zamknięcia. Wyspa daje okazję do głębszego
zbadania. Na wyspie musimy budować swoje życie w trudniejszy sposób, musimy
stwarzać struktury organizacyjne.
Było również o
pracy nad książkami, gdy to temat jest jeszcze mglisty, a dopiero jak pojawia
się szczegół, wtedy zaczyna się gromadzenie materiałów. Czy internet w tym
pomaga?
Nie wiem. Internet oddala nas od życia, ale przybliża
nas do faktów. Jest niebezpieczny, bo wciąga w dygresje.
Szejnert opowiadała
również o temacie, który porzuciła, a dotyczy on wyspy, na której
przetrzymywani byli oficerowie polscy.
Na pytanie z sali o
wspomnienia z pracy jako redaktorki naczelnej „Dużego Formatu" reporterka
się rozczuliła, bo to był najcudowniejszy okres w jej życiu: To był jakiś cud, że w jednym miejscu
zgromadzili się utalentowani ludzie, których łączył jeden cel.
Siedlecka ma wyraźne kłopoty z pamięcią bo przecież w "Kryptonim "Liryka". Bezpieka wobec literatów" "wzięła się" za jak najbardziej żywych m.in. Aleksandra Minkowskiego, Wacława Sadkowskiego, Eugeniusza Kabatca czy Włodzimierza Odojewskiego.
OdpowiedzUsuńw sumie tak, ale woli chyba pisać o zmarłych ;)
Usuń