Lajos Grendel- mówi
Wam coś to nazwisko? No pewnie niewiele, bo do tej pory jego książki nie były
przekładane na język polski. Biuro Literackie niedawno wydało „Poświęcenie
hetmana" w przekładzie Miłosza Waligórskiego i właśnie tej publikacji był
poświęcony piątkowy wieczór na Festiwalu Conrada.
Jak przeczytałam na
okładce książki, że Grendel jest węgierskim pisarzem, który, posługując się
prostym językiem, wprowadza do swoich opowiadań surrealistyczne wątki,
wiedziałam, że muszę się udać na Bracką, by posłuchać co też pisarz ma do
powiedzenia.
Na spotkaniu
prowadzonym prze Wojciecha Bonowicza był obecny również tłumacz „Poświęcenia
hetmana", a estetyczną wartość wieczoru (jak to zauważył Bonowicz)
podnosiła Anna Butrym, która z serdecznym uśmiechem tłumaczyła wypowiedzi
autora.
Wojciech Bonowicz, Miłosz Waligórski, Lajos Gredel, Anna Butrym |
Poszło pierwsze
pytanie, Miłosz Waligórski został wywołany do odpowiedzi i musiał się tłumaczyć
dlaczego tłumaczyć mu się zechciało akurat Lajosa Grendela:
Czytając jego opowiadania, miałem wrażenie, że czytam czeskiego pisarza
(oooo, myślę sobie, czeskie klimaty w węgierskim wydaniu, toż to może być
ciekawe, nadstawiłam więc ucha i uważniej), Grendel jest inny niż autorzy węgierscy, ma dużą świadomość literacką, jest modernistą,
choć w jego twórczości wyczuwalny jest hrabalowski klimat (oooo, myślę
sobie, coraz ciekawiej, Grendel węgierskim Hrabalem, słucham więc dalej).
Sam pisarz
przyznał, że blisko mu do Hrabala, ale równie ważnymi dla niego twórcami,
których ślad możemy znaleźć w jego książkach są Borges, Buñuel
oraz Margitte. To właśnie oni nauczyli Grendela pisania prostym językiem historii,
które mogą zjeżyć włosy na głowie. Ten charakterystyczny styl jest widoczny w „Poświęceniu
hetmana", gdzie autor porusza poważną moralną tematykę dotyczącą m.in. postaw wobec komunizmu, ale podaje ją w sposób
lekki, nie przytłaczający czytelnika.
Bonowicz zadał zatem pytanie,
które rozbawiło gościa i publiczność: Czy jest pan surrealistycznym moralistą
czy też moralnym surrealistą?
Moralizm
staram się przemycać tak, by ton moralizatorski nie był widoczny. Podobnie
robił Camus. Najwięcej jednak nauczyłam się od Hrabala- ciężkie tematy staram
się podawać w przystępny sposób, więc może i jestem surrealistycznym moralistą,
choć nie wykluczam, że moralny surrealista też do mnie pasuje.
Prowadzący dał chwilkę autorowi i
zagadnął tłumacza: Kto
panu z kolei pomagał przy przekładzie, jacy pisarze byli dla pana skarbnicą
zdań i skojarzeń?
No któż by, jak nie Hrabal,
Konwicki i Mrożek! To oni pomogli w przeprawie przez karkołomne węgierskie
zdania.
Ooooj, słuchałam tego wszystkiego
z coraz większym zainteresowaniem i w głowie tylko dudniła mi myśl: KOBITO, NIE
SŁUCHAJ, NIE SŁUCHAJ, MAŁY MASZ STOS DO CZYTANIA, JESZCZE JEDNA KSIĄŻKA I
BĘDZIE POTRZEBNY LEKARZ!
Nie mogę chodzić na takie
spotkania, bo nie dość, że było sympatycznie i z humorem i kameralnie i
merytorycznie, to do tego poczułam zew czytelniczy i została rozbudzona moja
ciekawość nowych światów przedstawionych.
A wiecie co Wam na koniec jeszcze
powiem? Lubię, gdy spotkanie autorskie jest prowadzone na luzie, z humorem,
dużo zależy w tym wypadku od prowadzącego i jego przygotowania. I muszę
stwierdzić, że Wojciech Bonowicz był świetnym gospodarzem- tu pytanie, tam
żarcik, ani się obejrzałam i godzinka minęła.
Do Pomarańczowej Pieczary
zajechałam już późno, ale na stole czekała na mnie przepyszna zupa z czerwonej
soczewicy. Możecie w to nie wierzyć, ale Smoki w kuchni to skarb :).
W następnym odcinku o tym, co na Targach piszczało (ja piszcałam, w duchu, ze szczęścia, jak mi J.C. podpisał książkę).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.