Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 20 października 2014

Magdalena Budzińska "Zapomniane słowa"



 


Tytuł: Zapomniane słowa
Pomysł i redakcja: Magdalena Budzińska
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014






Ździebko, zagwozdka, flejtuch, urwis, sztama, morowy, onegdaj, azaliż, gryfny, tere-fere, szmergiel - to słowa, które w pierwszej kolejności przychodzą mi do głowy, a których już rzadko się używa, a przecież są tak urocze, jak cała nasza mowa śliczna.

No cóż, słowa się starzeją, przemijają tak jak ludzie, o czym wspomina Jacek Podsiadło: Najpierw są tylko trochę archaiczne, nabierają dostojeństwa, budzą szacunek, ale zaraz potem robią się nieprzydatne, często śmieszne, stają się cieniami siebie sprzed lat, po kolei trafiają do umieralni dla słów.

Z tej umieralni próbuje je wyciągnąć Magdalena Budzyńska, która do pomocy w ocalaniu zapomnianych słów zaprosiła różne osobistości. Są wśród nich poeci, prozaicy, profesorowie, językoznawcy, psychologowie, aktorzy, dziennikarze, publicyści, piosenkarze, filozofowie, ludzie w różnym wieku, kobiety i mężczyźni. Tak powstała książka „Zapominane słowa", która jest interesującą podróżą w językową przeszłość.

Zaczynamy od literki A jak ancymonki, potem jest równie ciekawie, pełno tu archaizmów i regionalizmów, gwarowych perełek, są  słowa, które wyszły z użycia, takie, których znaczenie jest już dziś niezrozumiałe albo po prostu przestały być trendy. Strony tego specyficznego słowniczka zapisane są zatem kobiałkami, buchadłami, bumelantami, prywaciarzami i prywatkami, mamy również pelerezy, statki, kociaki, chędożenie, bonie dydy, a wyliczenie zamyka litera Ż z żydkami.

Kogóż znajdujemy wśród wspominających? Profesor Przemysław Czapliński, który z humorem pisze o leksykalnych aspektach obelg i wyzwisk, Leszek Szaruga natomiast opowiada jednozdaniowo o przemijającym buchadle, Agnieszka Wolny-Hamkało przytacza literacko obrobioną historię pornoli oglądanych na kasetach VHS, Magdalena Środa filozofuje na temat zapomnianego pojęcia cnoty. Nie mogło wśród tego zacnego grona zabraknąć profesorów Jana Miodka i Jerzego Bralczyka, do towarzystwa brakuje tylko Andrzeja Markowskiego, jest za to Katarzyna Kłosińska, która na co dzień w Trójce wyjaśnia słuchaczom zawiłości i zasady mowy polskiej.

Każde hasło to prawdziwa uczta dla żądnych wiedzy czytelników. Z uwagi na to, że dobór współtwórców tego swoistego słownika jest tak różnorodny, ma on odbicie w formach, bo „Zapomniane słowa" to istny patchwork gatunkowy. Rozsmakować się zatem możemy w opowiadaniach napisanych przez Janusza Rudnickiego (jeżeli ktoś zna jego twórczość wie, że czytanie czegokolwiek jego autorstwa grozi niekontrolowanymi atakami śmiechu, nie zaleca się więc konsumpcji prozy tego autora w miejscach publicznych), Krzysztofa Czyżewskiego, Ziemowita Szczerka.

Słowa zapomniane wyciągane są z przeszłości i wiodą do czasów dzieciństwa, stąd mnóstwo w książce wspomnień, intymnych zwierzeń, rodzinnych historii, jak ta opowiedziana przez profesora Stanisława Beresia o słowie „beresić”. Bije z nich nostalgia i smutna refleksja o przemijającym świecie: Nie tylko słowa gubią znaczenie i znikają, ale znikają też światy. Czytając te wspomnienia, jakoś rzewnie się na duszy robi i ciepło na sercu się rozpływa.

Ale w „Zapomnianych słowach” znajdziemy również  traktaty naukowe, które śledzą etymologię i historię wybranego hasła.

„Zapomniane słowa" to nie tylko słowniczek językowych osobliwości, to również zbiór wciągających opowieści o przemijających światach.

5 komentarzy:

  1. Ostatnio widziałam ją w zapowiedziach. Nie byłam pewna czy to lektura w moim guście. Teraz już wiem, że tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam, jeżeli ktoś lubi ciekawe opowieści, a też można się dowiedzieć historii różnych słówek

      Usuń
  2. Oj, kusi mnie ta pozycja, kusi. ;)
    "Ździebko, zagwozdka, flejtuch, urwis, sztama, morowy, onegdaj, azaliż, gryfny, tere-fere, szmergiel - to słowa, które w pierwszej kolejności przychodzą mi do głowy, a których już rzadko się używa" - Hm, no nie wiem. Bardzo często spotykam się ze słowami "urwis", "flejtuch" czy "zagwozdka". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. flejtuch może jeszcze gdzieś tam się słyszy, ale urwisa i zagwozdki już dawno nie słyszałam

      Usuń
    2. To pewnie zależy od osób, z jakimi akurat przebywamy, zwykły przypadek. ;) Niedawno rozmawiałam z koleżanką z klasy i w trakcie tej rozmowy ona nazwała swojego siostrzeńca urwisem. ;)

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.