Autor: Marcin Kącki
Tytuł: Maestro.
Historia milczenia
Wydawnictwo: Agora
S.A.
Rok wydania: 2013
Za kulisami
Wszystko zaczęło się od
telefonu do redakcji po publikacji informacji o zatrzymaniu dwóch bibliotekarzy
z chóru Polskie Słowiki oskarżonych o molestowanie seksualne nieletnich. Z Marcinem Kąckim skontaktował się wówczas
jeden z chórzystów (w książce reporter nazywa go M.) i wykrzyczał do słuchawki,
że artykuł zawiera same bzdury. To był rok 2003.
Kącki jest specjalistą od
reportażu kryminalnego, poszedł za tropem i po tygodniu miał notes zapełniony
opowieściami innych wykorzystywanych chłopców. W jednym z wywiadów reporter
wspomina: Kiedy miałem zebrany materiał,
poszedłem do Kroloppa i usłyszałem od niego coś, co zwaliło mnie z nóg. Kiedy
zapytałem go o M., przytoczyłem szczegóły jego opowieści, usłyszałem: „Jeśli to
prawda, to po co dał mi do chóru swojego syna?". Później Kroloppa
aresztowano, skazano, ale we mnie pozostała masa pytań, na które wtedy, w 2003
roku, nie byłem w stanie odpowiedzieć (...). Po dziesięciu latach
dziennikarz powrócił do tematu, chciał zrozumieć dlaczego wszyscy milczeli,
choć dobrze wiedzieli, co się za kulisami w chórze dzieje.
Reporter dotarł do dorosłych
już śpiewaków, rozmawiał z ich rodzicami, prześwietlił również instytucje, które
wówczas sprawowały nadzór nad Polskimi
Słowikami, nawiązał kontakt z osobami, które znały Kroloppa, z dziennikarzami,
krytykami muzycznymi, kochankami, byłymi pracownikami szkoły, która połączona
była z zespołem.
Grono rozmówców jest
imponujące, reporter odwiedził urzędy, agencje PRL-owskie, redakcje, a nawet
dotarł do pracowników SB. Dziennikarz zdobył dokumenty, które były przez wiele
lat utajnione, pozyskał zdjęcia nigdzie niepublikowane, a obciążające wielkiego
Maestro. Po raz kolejny Kącki wykonał kawał dobrej reporterskiej roboty i
podtrzymał poziom, jaki zaprezentował w swojej poprzedniej książce -
„Lepperiadzie".
Dziennikarz próbuje zrozumieć
tę całą zmowę milczenia, to, że cały Poznań przez czterdzieści lat trwał w
letargu. Wszyscy wiedzieli o polowaniu Kroloppa na młodych chłopców, ale nikt
oficjalnie na piśmie tego nie zgłaszał, więc urzędnicy nie mieli podstaw do
działania. Szokujące jest to, że rodzice, mimo niepokojących sygnałów, nadal
oddawali swoje pociechy pod opiekę dyrygenta.
W książce tłumaczeń jest
wiele. To były lata 60. 70. 80., czasy szarej komuny, gdzie na półkach
sklepowych nie było nic, a śpiewanie w Polskich Słowikach otwierało okno na
świat. Chór koncertował po całym świecie, chłopcy za jeden występ dostawali
wynagrodzenie równe dwóm wypłatom ich rodziców, poza tym przywozili zza granicy
modną odzież, dobre jedzenie. Chórzyści nie mówili rodzicom o dziwnych grach,
zdjęciach, a sadzanie na kolanach, sprawdzanie, czy mają majtki pod piżamą,
głaskanie, wspólne kąpiele i nocowanie u dyrektora, zabawy w rozbieranie były
brane jako normalne zachowanie.
W książce jest wiele
wstrząsających scen, ale nie tylko z wyznań „Maestro" się składa. Kącki
przedstawia drogę, jaką przebył Krolopp, by stanąć na czele chóru, opisuje jego
stosunki z Kurczewskim- założycielem Polskich Słowików. Reporter ukazuje
również konflikt, który przez lata toczył się między Stefanem Stuligroszem-
założycielem Poznańskich Słowików, które często były mylone z chórem Kroloppa.
Na tle tych rozmów powstaje
portret Kroloppa, człowieka, który wydaje się ,że nie do końca jest świadomy
popełnionego przestępstwa. Wprawdzie Kącki przytacza wypowiedzi osób, które
wierzą w niewinność Maestra, ale wymowa książki jest jednoznaczna, Krolopp jest
w niej przedstawiony jako Jago - Szekspirowski bohater, który w jednej ze scen
mówi o sobie: Wierzę w okrutnego
Boga/który stworzył mnie na swój obraz/ i którego wzywam z nienawiścią./Zostałem
zrodzony z garści atomów/ jako demon./Ponieważ jestem człowiekiem, /czuję we
mnie elementarne zło,/ i wierzę, że wszelkie zło,/ które czynię i które jest we
mnie,/jest po prostu moim przeznaczeniem.
O sprawie Kroloppa było
głośno, ale dopiero książka Kąckiego oddaje całą złożoność problemu. Jest to
lektura trudna i wprawiająca w osłupienie, nawet po jej skończeniu nie potrafię
sobie wytłumaczyć postaw niektórych bohaterów. Reporter po raz kolejny
rozjątrzył rany, które przez dziesięć lat zdążyły się nieco zabliźnić i zrobił
to z chirurgiczną precyzją.
Uwielbiam literaturę faktu, ale akurat tę książkę raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńTo mocna książka, tak jak poprzednia książka Kąckiego, ale warto zaryzykować
Usuń