Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 18 grudnia 2013

Martin Šmaus "Dziewczynko, roznieć ogienek"





Autor: Martin Šmaus
Tytuł: Dziewczynko, roznieć ogienek
Przekład: Dorota Dobrew
Wydawnictwo: Czeskie Klimaty
Rok wydania: 2013




 Cygan, wieczny tułacz


„Dziewczynko, roznieć ogienek" to pierwsza książka Martina Šmausa, za którą autor otrzymał nagrodę Magnesia Litera w kategorii Debiut Roku 2006.
Jest to opowieść o życiu bez korzeni, o wiecznej tułaczce, na jaką skazany jest Cygan, o samotności i wykluczeniu, o próbie poradzenia sobie z rzeczywistością, ale przede wszystkim jest to wnikliwy i jednocześnie zasmucający obraz losów środkowoeuropejskich Romów.

Tematyka romska jest ostatnio popularna w Polsce. Wystarczy wspomnieć wydaną niedawno „Papuszę" Angeliki Kuźniak, czy też wznowioną przez wydawnictwo Czarne książkę Lidii Ostałowskiej „Cygan to Cygan". Te dwie publikacje zaliczają się do literatury non-fiction, książka Martina Šmausa jest natomiast powieścią, gorzką historią Andriejka Dunki.

Bohater od samego początku jest naznaczony, ponieważ rodzi się jako bękart. Długo jednak nie przebywa w rodzinnych stronach, bo wykazuje się niezwykle zręcznymi paluszkami i wuj zabiera go do Pragi. Od tego momentu zaczyna się wieczna tułaczka Andriejka.

Chłopak nie potrafi nigdzie zagrzać miejsca. Został wyrwany ze swojego cygańskiego świata i wrzucono go w rzeczywistość gadziów. Jest między jednymi a drugimi. Stara się uczciwie pracować i gdy już trafia na życzliwych Czechów, zawsze musi wydarzyć się jakieś nieszczęście. Poznajemy jego losy, gdy pracował w browarze, z którego został wyrzucony, oskarżony o morderstwo trafia najpierw do więzienia, a później do szpitala psychiatrycznego, wcześniej jeszcze mieszka w domu dziecka. Wszystkie te miejsca Šmaus opisuje w sposób bardzo realistyczny.

W jednym z wywiadów pisarz przyznał, że jako dziecko mieszkał w kamienicy, w której większość mieszkańców stanowili Cyganie i to jego rodzina była mniejszością etniczną. Taka sytuacja sprzyjała obserwacjom. Šmaus tłumaczył, że Romowie inaczej traktują czas, żyją z dnia na dzień, przyszłość dla nich nie istnieje , jest jedynie teraźniejszość, dlatego nie potrafią utrzymać się długo w jednej pracy, nie posyłają dzieci do szkół,  nie potrafią zbudować domu, takie mają podejście do życia, a tu nagle państwo chce ich usidlić. Prawdę mówi jeden z bohaterów powieści, dyrektor szkoły, do której chodził Andriejko: To jest trudne. Wtedy chcieliśmy wyciągnąć was z błota, przerobić. Być może powinniśmy zostawić was tam, gdzieście się urodzili, kto wie, czy tam nie byłoby wam lepiej (...) Tutaj ludzie was nie lubią. nie lubią nikogo kto jest inny.

Po wielu przejściach, z ogromnym bagażem doświadczeń w końcu Andriejko zaczyna sobie układać życie na skraju wioski, w której się urodził. Zakłada rodzinę, dostaje pracę w lesie, rodzi mu się córka, jest szczęśliwy, bo zaczyna być tolerowany przez tutejszych gadziów. Przynoszą mu ubranka dla córki, dają meble do ziemianki, ale to nie może trwać wiecznie.

Szkoda mi tego bohatera, tyle nieszczęść, ile go spotkało, niejednego zaprowadziłoby na tamten świat. To co uderza w tej postaci, to brak tożsamości. Chłopak sam nie wie kim chce być. Cyganem? No przecież się urodził w romskiej rodzinie i przez to z góry jest wykluczony w normalnym świecie. Ale widać, że pragnie się do gadziowskiego świata dostać, bo wie, że tam może być mu lepiej. Dlatego każdy gest życzliwości usypia jego czujność, aż w pewnym momencie dochodzi do tragedii.

„Dziewczynko, roznieć ogienek" to powieść cholernie dołująca. Šmaus częstuje czytelnika drastycznie naturalistycznymi scenami (nóż mi się w kieszeni otwierał, gdy czytałam, jak kuzyni Andriejka ukrzyżowali żywcem kota), które stylistyką kojarzą mi się z „Malowanym ptakiem" Jerzego Kosińskiego. To historia wielowątkowa, w której zawarty jest cały wachlarz uczuć. Wzruszamy się, gdy czytamy o ogromnej miłości, jaka łączyła Andriejka z rodzeństwem. Rozczulamy, gdy towarzyszymy bohaterowi przy narodzinach córki. Uśmiechamy, gdy Andriejko nieporadnie próbuje odnaleźć się w roli ojca. Jesteśmy bezsilni, gdy spada na niego kolejne nieszczęście, przeklinamy gadziów za okrucieństwo.

Wojciech Tochman powiedział kiedyś, że chciałby pisać tak, by czytelnik poczuł strach, mróz albo smród. Żeby się ubrudził, porzygał albo popłakał z bezradności, by na chwilę chociaż wszedł w skórę jego bohatera. Šmaus tak właśnie pisze, wprawdzie nie chcemy wejść w skórę bohatera, ale jesteśmy brutalnie wepchnięci do jego świata i czujemy ciarki na całym ciele, spinamy sie i myślimy- co jeszcze się może przydarzyć, dlaczego? Šmaus pozostawia nas bez odpowiedzi. Nie wiemy jak potoczą się dalsze losy Andriejka,  otwarte zakończenie powieści nie daje jednak nadziei na jakiekolwiek zmiany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.