Autorka: Jolanta
Krysowata
Tytuł: Skrzydło Anioła.
Historia tajnego ośrodka dla koreańskich sierot.
Wydawnictwo: Świat
Książki
Rok wydania: 2013
Tajemnica zza grobu
Scenarzysta i
reżyser Patrick Yoka, przyjaciel Jolanty Krysowatej, podczas spaceru po
wrocławskim cmentarzu Osobowickim trafił na zaniedbany grób azjatyckiej
dziewczynki Kim Ki Dok. O swoim niecodziennym odkryciu powiadomił dziennikarkę.
Trzy lata. Tak długo szukałam prawdy o Kim Ki Dok. Ale
w tym czasie prócz prawdy o niej udało mi się znaleźć też prawdę o Płakowicach.
Miejscu, w którym wszyscy, krócej lub dłużej, byli szczęśliwi. Wszyscy oprócz
niej właśnie- zwierza się reporterka.
Książka „Skrzydło Anioła" to przepiękna opowieść o tajnym ośrodku dla
osieroconych przez wojnę dzieci z Korei Północnej, który powstał pod Lwówkiem
Śląskim w latach 50-tych.
Do Płakowic przyjechało 1270 wychowanków, którzy uczyli
się pod okiem nauczycieli koreańskich i polskich. Dyrektywy Koreańskiej Partii
Pracy były jasne i stanowczo zabraniały jakiegokolwiek okazywania uczuć wobec
dzieci. Ale zakazy swoją drogą, a życie swoją. Więzi, jakie zaczęły się tworzyć
pomiędzy uczniami a nauczycielami były bardzo silne. Nic dziwnego, Polacy
chcieli, by dzieciaki jak najszybciej zapomniały o wojennych traumach, starali
się im więc zastąpić rodziców. Niestety, ta historia nie ma happy endu, po 7
latach raj się skończył i dzieci musiały wracać do kraju.
Krysowata długo
zbierała materiały do książki, docierała do osób, które pracowały w ośrodku,
spisywała ich wspomnienia. Ale „Skrzydło Anioła" to nie jest zwykły reportaż. Dziennikarka
wykazała się bowiem talentem literackim i zbeletryzowała historyczne fakty.
Czytając zatem jej książkę miałam wrażenie, że dostałam do rąk świetnie
skonstruowaną powieść o życiu w domu dziecka, gdzie bohaterowie przeżywają
swoje pierwsze miłości, kłócą się miedzy sobą, borykają z trudami codzienności,
chorują, bawią się i próbują przystosować do nowych warunków.
Kim Ki Dok jest
tylko jedną z wielu ciekawych postaci przedstawionych w książce. Dziewczynka
była śmiertelnie chora, a o jej życie walczył doktor Tadeusz Partyka. Więź,
jaka wytworzyła się między lekarzem i pacjentką jest bardzo niejednoznaczna i
zarazem piękna. Partyka, człowiek o złożonej osobowości, partyzant będący w
dywersji wykonywał wyroki śmierci na Ukraińcach. Po wojnie ratował ludzkie
życie. Gdy przywieziono mu chorą Koreankę zapałał do niej uczuciem silnym,
pisał dla niej wiersze i codziennie przetaczał krew tak bardzo chciał, by żyła.
To tylko jedna z wielu romantycznych historii, na które trafiła reporterka, bo
„Skrzydło Anioła" to opowieść również o tym co się wydarza, gdy wielka
historia wkracza w życie zwykłych ludzi, a oni nie chcą się z tym pogodzić. Takie
są losy Kasi i Juna, których połączyło uczucie gorące, ale zimna polityka nie
pozwoliła im na wspólną przyszłość.
W opowieść o losach
Kim Ki Dok zostały wplecione życiorysy innych sierot. Ujmująca jest historia U
Jo Ni, który zaprzyjaźnił się z księgarzem i odkrył w czytaniu swoją pasję, czy
też postać pięcioletniej Motylegi, która była świadkiem śmierci rodziców i
teraz zamknęła się w nierealnym świecie. Te wszystkie dramaty próbowano
dzieciom zrekompensować, bo Płakowice to była wyspa szczęśliwości, magiczna arkadia. To zadziwiające, że polskim władzom udało się
utrzymywać w tajemnicy istnienie ośrodka. Jeszcze bardziej wprawia w zdumienie
fakt, że w Polsce lata 50-te to był ciężki okres stalinizmu. Wszystkiego
brakowało, ludziom żyło się ciężko, szara rzeczywistość przytłaczała, a w
ośrodku życie toczyło się zupełnie innym torem. Dzieci miały wszystkiego pod
dostatkiem.
Krysowatej udało
się to, co niewielu reporterom wychodzi. Dzięki plastycznym opisom świata
przedstawionego, wprowadzeniu żywych dialogów stworzyła literacki majstersztyk
z historycznymi faktami, które tworzą jedynie silnie zarysowane tło. Ale tak
naprawdę tę książkę czyta się nie po to, by poznać tajemnicę powstania
płakowickiego ośrodka dla koreańskich sierot, ale po to, by pochylić się nad
losami poszczególnych postaci.
Nie tak dawno była na ten temat audycja w radiowej dwójce, wypowiadali sie świadkowie tych zdarzeń. Opowiadali fascynujące i dramatyczne historie. Mimo że u nas był wtedy, tak jak mówisz, stalinizm to w porównaniu z tym co się działo w Północnej Korei faktycznie dla tych dzieci był to raj na ziemi. Z którego niestety brutalnie je zabrano.A z czytanych listów które te dzieci jeszcze potem długo do przybranych polskich rodziców pisały wynikało, że nieustannie za tym rajem tęskniły.
OdpowiedzUsuńTak, te listy są również w książce, to bardzo wzruszające fragmenty, tak samo jak wiersze Partyki. Ja akurat miałam to szczęście, że byłąm na spotkaniu z Krysowatą, na którym byli bohaterowie jej reportażu. To było niemalże mistyczne przeżycie. Chodzę na różne spotkania literackie, ale nigdy nie uczestniczyłam w tak wzruszającym wieczorze. A książkę z całego serca polecam, jest tak świetnie napisana, że czasami zapominałam, że czytam o prawdziwych wydarzeniach.
Usuń