Ekhm... mam takie swoje małe blogowe święto... No jakby nie patrzeć od pierwszego wpisu minął rok. Zapraszam więc wszystkich na torta (całą noc piekłam)
i kawkę.
Przy okazji, jak już się wygodnie rozsiądziecie, chciałabym jedną tylko rzecz wyjaśnić. Zakładając bloga, myśląc o jego tematyce, byłam przekonana, że będzie to blog o książkach. Stąd tytuł. Ale jakoś tak się stało, że zrobił się tu całkowity misz-masz. I niech już tak zostanie. Dzięki pisaniu, wsiąknęłam w blogosferę, poznałam przy tym świetnych ludzi, których mam nadzieję kiedyś spotkać w realu. Dziękuję Wam, że macie cierpliwość i do mnie zaglądacie, dziękuję, że komentujecie posty, bo wtedy zawsze mam jakiś znak, że jesteście gdzieś po drugiej stronie. A żeby tradycji stało się zadość, z okazji rocznicy, chciałabym kogoś zupominkować. Jeżeli macie ochotę wziąć udział w losowaniu skromnego upominku, wpisujcie się pod tym postem do niedzieli do 24:00.
Nie tylko ja mam swoje małe święto, oto bowiem mój ukochany zespół- Strachy Na Lachy – we wrześniu skończył 10 lat. Z tej okazji 21. 10.2011 roku chłopaki wydają na świat swoje kolejne „dziecko” :
Na „płycie „Dekada” znajdą się, oprócz nowego „Awangarda, jazz i podziemie” i nowej aranżacji „Strachy na lachy”, najlepsze utwory nagrane przez zespół w ciągu dziesięciu lat działalności.
Powiem, że zabieg to marketingowo dobry, w sumie każdy zespół nagrywa swoje The best of, ale ja zawsze uważałam, że Strachy to nie jest KAŻDY zespół. Zdziwiło mnie to, że okładka nie została zaprojektowana przez Vahana Bego, bo to właśnie jego grafiki sprawiają, że płyty Strachów są nie tylko ucztą muzyczną, ale też i plastyczną. No cóż. Pozostaje mi tylko życzyć chłopakom kolejnych dziesięciu lat. I do zobaczenia 28.10. w Alibi :).
A tak z innej beczki - się Wam muszę pożalić. Wiecie co to jest gradówka? To takie wkurzające coś, co się pojawia nieproszone pod powieką oka. Człowiek chodzi wtedy podrażniony, bo ma wrażenie, że ciągle go coś kuje, albo, że jego powieka nagle przybrała postać gigantycznych rozmiarów śliwki z wyjątkowo twardą pestką w środku. I wyobraźcie sobie, że to cholerstwo upatrzyło sobie moją prawą powiekę i się tam zadomowiło. Dzięki naszej Służbie Zdrowia udało mi się zapisać do okulisty i na wizytę czekałam TYLKO dwa tygodnie. I poszłam nieźle już na intruza podpowiekowego wkurzona. Siadam na stołeczku. Naprzeciwko miła Pani Doktor pyta co się stało. No to ja jej swe żale wylewam, że kuje, że powieka ciąży i mam wrażenie, ze opada, że źle bardzo, niedobrze i w ogóle to najchętniej oko se wydłubała, bo mnie najzwyczajniej w świecie irytuje. Pani Doktor wysłuchała ze współczuciem, kojącym głosem poprosiła, bym, nie schylając głowy, skierowała swój wzrok na kolana. Ja, niczego nie podejrzewająca, wypełniłam polecenie, a wtedy -CAP!!! Pani Doktor mnie za powiekę łapie i próbuje wywinąć. To ja też- CAP!!! Za jej rękę i też próbuję wywinąć (silniejsza była ode mnie- skubana!). To ja tu z ufnością do niej, a ona mi taki numer wywija? „Ależ proszę się uspokoić, ja muszę wywinąć powiekę, bo inaczej nie dowiemy się co też tam siedzi”. No dobra, bądź odważną dziewczynką, jeszcze raz. Wzrok na kolana - CAP!!! Chliiip! „No, już, już” . To jest gradówka. Ale, że co proszę? Ale jak to? „Dobrze, że pani przyszła tak wcześnie (wcześnie...wolne żarty, dwa tygodnie czekałam na wizytę i z jakąś gradówką łaziłam!), bo jest szansa, że się ją rozbije maścią i kropelkami, a tak to by trzeba było łyżeczkować” Nawet nie chcę wiedzieć jak wygląda takie łyżeczkowanie, ale moja wyobraźnia podsyła mi upiorne obrazy. „A, i proszę jeszcze robić suche okłady”. Hę? „Och, jajko pani gotuje, w chusteczkę owija i do oka przykłada”. (...) Ale jakie jajko- przepiórcze, strusie, kurze? Stanęło na kurzym.
No, to już wiecie co to jest gradówka. To takie cholerstwo, co się jajkiem rozbija, a jak już jajko nie pomoże to...nie, ja na pewno nie dam się wyłyżeczkować!
O jezu, chyba mój 'teść' miał coś z łyżeczkowaniem, nie przypominam sobie, aby była to miła impreza, więc ciesz się, że Cię to ominie. Ale wywinąć powieki chyba też bym sobie nie dała - zwłaszcza po takim popisie pani doktor :)))
OdpowiedzUsuńNowy album SNL faktycznie wypada nieco z konwencji i jest wyłącznie chwytem marketingowym, ale cóż zrobić? Tak to już jest...
Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy! Oby było ich jak najwięcej :) Rozdajesz cukierki w niedzielę? To ja jestem za i zgłaszam chęć otrzymania! :)))
A, jeszcze co do nazwy bloga... Też początkowo miałam pacnąć coś książkowego w nazwie, ale uznałam, że na pewno nie ograniczę się do tej jednej tematyki, więc chciałam wybrać nazwę bardziej ogólną. Bardziej zapobiegawcza byłam ;))
Buziaki!
Współczuję bólu oczka - będzie dobrze - oby zadziałały leki i łyżeczkowanie było tylko niespawdzoną prognozą.Gratuluję roczku - wiem jaką blog może dawać satysfakcję - a jak można dostać jeszcze z tej okazji upominek to chętnie.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Mag, i najlepiej daleko od łyżeczki. Nie wiem co to, ale chyba nie chcę wiedzieć :) Będzie dobrze! Wszystkiego naj naj z okazji rocznicy. Cieszę się, że jesteś i piszesz, nie tylko o książkach.
OdpowiedzUsuńSto lat Sto lat;) Uwielbiam Cie czytać i bardzo się cieszę, że piszesz nie tylko o książkach, ale i o muzyce i kotkach;)
OdpowiedzUsuńPodwijanie powieki? Brzmi przerażająco...
Kochana Mag - sto lat pisania dla nas i dla siebie (w końcu blogowanie to przyjemność dla blogującego również też), ci życzę. Lubię tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńA że nigdy nie słyszałam zespołu, o którym mówisz, ustawiam się w kolejce do losowania i z góry cieszę się na wygraną (taka afirmacja to jest:-)
Sto lat, sto lat! Wielu pięknych wrażeń książkowych , muzycznych, filmowych i jakich tam jeszcze chcesz...!
OdpowiedzUsuńCo za wspaniałe urodziny, gdy Jubilat zamiast dostawać rozdaje prezenty... ;-) Zgłaszam się do losowania.
Tort piękny, łaciaty to pewnie z nadzieniem krówkowym , hihi!
Co do tytułu, to nie musi przecież jednoznacznie określać treści, a w kąciku z książkami można robić różne rzeczy:-)
Tak się składa, ze jesteśmy niemal rówieśniczkami w blogowym świecie- ja zaczynałam...13-ego października ;-) Też planuję losowanie upominka z tej okazji ;-)
Strachy - uwielbiam! Już rok minął jak się na ich koncercie wyszalałam za wszystkie czasy...
Pozdrawiam złoto jesiennie!
Coś dzisiaj rocznicowo w tej naszej blogosferze, już chyba 2 czy 3 wpis z opisem radości z rocznicy :) Wszystkiego dobrego i wieeeeelu nowych wpisów :)
OdpowiedzUsuńPS. A przy okazji czytania tego postu z daty i nazwy miejsca dowiedziałam się, że umiejscowiona jesteś w okolicach Radomia :) Spędziłam w tym mieście 5 ciekawych dni. Uroczy deptak, pyszne rurki z kremem i prześliczna złota jesień, a do tego miłe towarzystwo = bardzo dobry pobyt.
Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa :)
OdpowiedzUsuńAgnesto- widziałam, że masz rocznicę 13.10. :))) podglądam Cię :)
książkowo=> hmmm, skąd ten Radom? Ja z Wrocławia jestem :) Pozdrawiam
Hm... Jak wrzuciłam datę i Alibi, to wyświetliło mi klub w Radomiu, a nie Wrocławiu. Ups...
OdpowiedzUsuńksiążkowo=> zobacz sobie na stronie SNL :))) Tam na pewno jest Wrocław :) Ale Wrocław tysz piękne miasto i na pewno miło byś spędziła tu czas- tak jak w Radomiu :)
OdpowiedzUsuńWe Wrocławiu byłam :) Więcej niż raz zresztą. Ostatni raz byłam tam pod koniec sierpnia, na cudownym spotkaniu biblionetkowym :)
OdpowiedzUsuńKobieto droga ma!
OdpowiedzUsuńBędzie od tylca:)
Po pierwsze wybacz, ale się uśmiałam jak czytałam o przygodzie z powieką. Wiem, wiem, że to straszna historia. Ja pewnie bym się wgryzła w tętnice pani okulistce, albo nie w powiekę. A niech ma babsko jedne, no tak bez ostrzeżenia za powiekę łapać i wywijać! Łyżeczkowanie brzmi okrutnie brr. Chociaż jak swoją wyobraźnie skierują na panią Łyżeczkę (była taka bajka), to jakoś lżej. Polecam ten sposób na rozpasaną wyobraźnię, ale mam nadzieję, że jajo wystarczy (rany jakie to śmieszne, widzę Cię z tym jajem). A tak na poważanie trzymam kciuki za powodzenie kuracji!!
Po drugie:
Sto lat, sto lat!!!
Bloguj nam jak najdłużej.
Pisz jak najwięcej. Uwielbiam Cię czytać, i cieszę się, że nie jest to blog tylko o książkach.
Ciacho piękne i kawa też cudna.
Mam dziś parszywy dzień, a teraz mi lepiej nieco:)
Acha i się także zgłaszam:)
Buziaki!
papryczko => a co Ci się stanęło? No mam nadzieję,że to słoneczko jakoś rozgoni i chmury znad czoła. Dziękuję za miłe słowa. Ja Cię tysz uwielbiam czytać :) A jeśli chodzi o łyżeczkowanie- masakra- poczytałam na ten temat i teraz to się dopiero dygam. A kumpela też ma gradówkę. I to drugi raz i powiedziała mi, że 6 tygodni ją leczyła antybiotykami i nic nie pomogło i tak zazwyczaj jest, więc będzie trzeba chyba ciąć :(((
OdpowiedzUsuńWszystkiego "książkowego", Słonko Moje Różowe :) Uwielbiam Cię czytać, nawet mimo faktu, że łapię przy Tobie doła. Bardzo zazdroszczę Ci wiedzy, oczytania oraz umiejętności profesjonalnego, obiektywnego spojrzenia na przeczytane lektury w szerszej perspektywie.
OdpowiedzUsuńKiedy jako 14-latka wymyśliłam sobie polonistykę, to najpierw chciałam być właśnie krytykiem literackim. Wyszło jak wyszło, co może i dobrze, bo Tobie bym i tak nie dorównała :)
Najlepszego.
Gratulacja z okazji rocznicy :)!
OdpowiedzUsuńO historii z okiem napiszę tylko tyle - przerażające. Nie umiem sobie nawet wyobrazić, że ktoś mi coś przy oku majstruje.
Zgłaszam się oczywiście do losowania :).
Dragonka=> Ty masz kompleksy przy mnie? Kobito! Ja to Cie podziwiam za Twoją cierpliwość w Zoo! Talentu pedagogicznego zazdroszczę. Ale tak sobie myślę, że coś nas łączy- pasja. Nie mam racji? Ty jesteś nauczycielką z powołania i ja to bym chciała,żeby moje dziecko w przyszłości taką nauczycielkę miało. A zresztą wiesz,że mam słabość do Ciebie :) Dobrze,że mój Mamcik mi dał na ciebie namiar :)
OdpowiedzUsuńStu lat i wielu butelek dobrego samogonu. Z mojej strony tyle, bom zagoniony okrutnie. Ale czytam, czytam ... :D
OdpowiedzUsuńBazylku, dziękuję, a usiądź Ty i se kawke u mnie walnij :)
OdpowiedzUsuńStruć mnie chcesz?! Pięćdziesiąteczką pigwówki winę swą odkupić możesz :D
OdpowiedzUsuńAleż Bazylku, jakże bym śmiała, co ja bym bez Twoich dowcipnych recenzji zrobiła, kto by mi polecał dobrą literaturę dziecięco-młodzieżową? No wiesz? To pigwówkę mogę postawić! A co! Będzie zgoda? :)
OdpowiedzUsuńMag, z tą nauczycielką dla dziecka to uważaj, o co prosisz, bo możesz to otrzymać :) Dziecko nic innego by nie robiło, tylko ryło język polski :)
OdpowiedzUsuńMasz do mnie słabość powiadasz? Hipek uniósł brwi, że to niby dziwnie zabrzmiało :) :) :)
Dragonella=> to hipopotam ma brwi? ;P A niech kuje polski, a co! Jeszcze w domu będzie miało szkołę :) Ale najpierw musi być dziecko, a później Wy musicie się przeprowadzić do Wrocławia ;)
OdpowiedzUsuńBazyl wchłania (prawie)każdy alkohol, więc zgoda na zgodę jest :D:D:D
OdpowiedzUsuń