Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

poniedziałek, 17 października 2011

Event Horizon Festiwal

9:01, pociąg relacji Wrocław Główny - Bialystok, a po drodze Łódź. Cztery godzinki i jesteśmy. Atlas-Arena- ogromna hala sportowa, na samą płytę wchodzi ok. 8 tys. ludzi, na sektory drugie tyle. Stoimy i czekamy, bramy otwierają o 15:30- mają lekki poślizg, ale już, już nas wpuszczają. Szybko szatnia i na płytę pod barierki.
Event Horizon Festiwal- impreza, na którą czekałam od kwietnia. Skład muzyczny mocny: Living on Venus, Hurt, Akurat, Dezerter, Happysad i w końcu najważniejsza- Pidżama Porno.
Start – godzina 16:00. Wchodzą Living on Venus. Granie mocno rockowe, rozgrzali publiczność, której o tej porze było jak na lekarstwo. Swoją drogą- podziwiam młode zespoły, które rozpoczynają takie masowe imprezy, bo wiadomo, że pod sceną będzie tylko garstka ludzi. I dla kogo tu grać? Z kim łapać kontakt? Ale zespół dał z siebie wszystko, choć grali tylko 45 min. Nie znałam tej kapeli, a w dzień festiwalu w necie pojawił się oficjalny teledysk, więc udostępniam do posłuchania.

16: 45 Hurt. Set krótki,ale jak zwykle przepełniony pałerem do granic możliwości. Barierki się przesuwały, ochrona musiała je przytrzymać. Maciek mówił, że to już ostatni koncert z takim setem, będzie nowa lista, na wiosnę płyta i nowe piosenki. Już jedną mieliśmy okazję usłyszeć. Mocne, szatańskie brzmienie. Ale Załęs w chórkach mnie ubawił. Zagrali samą esencję: „Jesteś mały” (Maciek zamienił się a Małego Księcia Podwodnego i owczarka, ale bez szczekania się tym razem odbyło), „Chodzę sobie nienormalny”, „Biegiem na skos”, „Serki dietetyczne” (z Niedźwiedziem wykonane), „Alarm cykliczny”, „Lecę ponad chmurami” „Tu i teraz”, „Mary czary” i więcej nie pamiętam :), a za przekręcanie tytułów, do którego mam szczególny talent, przepraszam.
Ok. 18:00 wszedł Akurat. Ewakuacja spod barierek, przerwa koncertowa dla mnie, nie miałam ochoty na reaggowe klimaty, więc wróciłam dopiero na Dezertera. Ale już nie pod barierki. Stanęłam sobie na samej górze, nad sektorami i miałam pieęęękny widok na scenę, na płytę, na sektory. Dobrze widać, dobrze słychać, dużo miejsca do skakania -było ok. To, co się działo pod barierkami na koncertach Happysadu i Pidżamy...podobno barierki podjechały pod samą scenę, ochrona nie dawała rady. Byłam daleko, ale dla mnie koncert Pidżamy był zbyt ważnym przeżyciem i nie chciałam stać pod sceną po to, by wyjść spod niej z połamanymi żebrami. A na Dezerterze było...głośno, ale jak się włożyło paluszki do uszu, to dało się przeżyć :)
20:00 Happysad. Nie miałam szczególnego parcia na koncert hepi, ale udzielił mi się festiwalowy nastrój i … no i mnie porwało. Chłopaki obchodzą teraz 10 lat istnienia. Z tej okazji wydali bardzo fajny projekt- płytę „Zadyszka”, na którą zaprosili swoich przyjaciół (jest m.in. Hurt, Indios Bravos-rewelacyjne wykonanie „Kostuchny”, Czesław Śpiewa, Enej, Muzuka Końca Lata). Artyści mieli zupełnie wolną rękę, a to co powstało można już sobie nabyć i muzycznie się popieścić. A na koncercie się wzruszyłam. Mocno się wzruszyłam. Gdy poleciały pierwsze akordy „Taka wodą być” i zaczęły się zapalać świeczki...Niezapomniany widok.
21:55 Pidżama Porno. Tłumy. Pod sceną masakra. Grabaż, Dziadek, Julo, Kuzyn, Kozak. Próba była o 9- tej rano. Był stres, ale poszło pięknie. Dwie i pół godziny. Set lista- co tu dużo pisać, co by zagrali, i tak wszyscy piali by z zachwytu. Dwa bisy. Grabażowi włączył się „gadacz”, był konkurs na nowa nazwę Pidżamy- ważne by zachować pierwsze litery PP. Co powiecie, więc a Perwersyjnych Pasztetantów?Kozak : „ Ja mam nazwę: Psie Suki”. Ale miało być na „P”. „No to Psie Psuki”. Moja propozycja- Pomarańczowe Pantalony (w Grabażowy image pidżamowy wpisuje się wszakże nie tylko szapoklak,ale również pomarańczowe bojówki). Jeden nieprzyjemny epizod: wbiegł na scenę jakiś debil i zaczął bić Rzufia- technicznego. Ochrona zareagowała, ale trochę za późno. W ogóle, co to za ochrona, która nie potrafi zabezpieczyć sceny? Grabaż się wkurzył i w słowach nie przebierał, kazał gościowi wypierdalać, po czym zaprosił Rzufia na scenę i powiedział” „To jest Rzuf, nasz techniczny, jeżeli jego nie będzie to i mnie nie będzie”.
Grali ponad dwie godziny, szczególnie dziękuję za „Bułgarskie Centrum Hujozy” i „Do nieba wzięci”- dzisiaj nie mogę ruszyć szyją ;) Pani ochroniarz patrzyła na mnie cały czas i powiedziała, że podziwia mnie za tyle energii. A ja akurat nie byłam w dobrej formie, ale czad był :). Kocham PP, ale obiektywnie muszę stwierdzić, że jednak zeszłoroczny koncert w Jarocinie był dużo lepszy. Nie dlatego, że nie zagrali sztandarowej „Generacji”, co mnie zdziwiło, ale dlatego, że jednak energia już była inna. W PP jest trzech czynnych muzyków- Grabaż, Kuzyn i Kozak. Julo i Dziadek sporadycznie mają w rękach gitary, więc musieli trochę prób odbyć. Może było za mało prób, może zmęczeni byli, ale coś nie do końca grało. Mimo wszystko jednak był to dobry koncert. Wyczekany i wymarzony. Teraz tylko pozostaje czekanie na kolejną reaktywację. A dla ciekawych, umieszczam zapamiętaną set-listę, niech żałuje, kto nie był:
Nie wszystko co pozytywne jest legalne”
Bułgarskie Centrum Hujozy”
Czas czas czas”
Józef K.”
Droga na Brześć”
Kotów kat ma oczy zielone”
Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości”
Tom Petty spotyka Debbie Harry”
Taksówki w poprzek czasu”
Bon ton na ostrzu noża”
Brudna forsa”
Do nieba wzięci”
Złodzieje zapalniczek”
Stąpając po niepewnym gruncie”
Poznańskie dziewczęta”
28 (one love)”
Ezoteryczny Poznań”
Gnijąca modelka w taksówce”
Hymn pokoju”
Miejscy Partyzanci”
News from Tianamen”
Pasażer”
Kiedy praży się Paryż”
Katarzyna ma katar”
Grudniowy blues o Bukareszcie”

Po koncertach afterek. Organizator zapewnił dojazd do klubu Dekompresja, a tam już siedzieli Happysadzi, Hurty i Akuraci. Klub-mordownia, ale co zrobić, skoro pociąg dopiero o 7:39? Gdzieś trzeba było przeczekać, a zresztą- towarzystwo- jak wódka- wyborowe ;). No tośmy sobie pogadali. Poznałam Nikki, która jest uroczą osobą. Młoda dziewczyna, 20 lat, zajmuje się fotografią koncertową. Możecie sobie obcykać jej fotki na jej blogu, o TUTAJ. Poza tym jest menago Dust Blow, więc jak chcecie mieć Załęsa (Hurt) i Boro (Neony) w innym składzie i z innym repertuarem- piszcie do Nikki :).
Poskakałam, popiłam (no czasami mi się zdarza,ale umiar jest) i o 5:30 opuściłyśmy Dekompresję. Dwie godziny na Dworcu, ponad cztery w pociągu, domek, prysznic, łóżko i koniec przygód. Pozostały jedynie zakwasy, brak głosu i błogość po spełnionym marzeniu.

P.S. Sprostowanie: debilem,który pobił Rzufia był ochroniarz... Dzięki Załęs.

9 komentarzy:

  1. Małe sprostowanko a propos akcji z Rzufiem. Siedziałem na scenie i cała akcja rozegrała się metr ode mnie. Kolesiem który zrobił skok na Rzufia, był ochroniarz... coś mu się pojebało i myślał, że to ktoś z publiki lata po scenie (sic!). A goście którzy go ściągali to nie była ochrona tylko obsługa techniczna sceny z Fotisu :)
    Tekst Grabaża - "wypierdalaj mi ze sceny, grubasie jebany" - bezcenny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. załęs=> a no widzisz, mam złych informatorów :/, wiesz,gdzie stałam na koncercie, z tej odległości nie było widać ;) Tekst- bezcenny, racja. Ciekawe czy na DVD będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh. A ja w tym czasie siedziałam w pracy. W Filharmonii Łódzkiej ;) Klimaty nieco inne niż w Arenie, ale wrażeń też nam tym razem nie zabrakło...

    OdpowiedzUsuń
  4. Schizma=> no klimat zapewne inny ;) Ale wiesz co, ja to po koncercie Greenwooda i Pendereckeigo we Wrocławiu nabrałam ochoty,by pójść do filharmonii. Strasznie mi się te smyczki podobały. Jestem totalnym laikiem muzycznym, może Ty się znasz na takiej muzyce kameralnej i byś mi mogła coś polecić? Chętnie bym poszła na jakiś koncert do filharmonii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda no co ty nie pamiętasz że Hurt grał jeszcze Załogę G? No i Ważne jest i Lipstick on the glass.
    Z tym Dezerterem to ty żartujesz co? Przecież ich koncert był zajebisty, zagrali swoje najlepsze piosenki, przede wszystkim Pierwszy raz, który ja uwielbiam.
    A co do koncertu Pidżamy to ja uważam, że ten na EHF był lepszy niż w Jarocku, wydaje mi się że chłopaki bardziej się wczuli, i włożyli w niego więcej serca.
    Deko nie będę wspominać zbyt miło, bo zasypiałam na stojąco ;-P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ada=> pamiętam, pamiętam, ale mam sklerozę ;) A o gustach się nie dyskutuje. Mi Dezerter dał po uszach, bardziej mi się w Cieszanowie podobali, a o PP już się wypowiedziałam. A co do Deko...:) ja się wybawiłam, następnym razem będziesz już wiedziała,że trzeba z Justą wynajmować hotel ;) Ja tam wolę takie imprezy, można się wyluzować, popić, pogadać. Fajno było.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mag, ja też jestem laikiem muzycznym, pracuję przy obsłudze widowni ;) A z koncertami w filharmonii jest tak samo jak ze wszystkim - kwestia gustu. Zawsze polecam koncerty symfoniczne (z kameralistyką raczej mają mało wspólnego ;) ), bo one przeważnie są epickie :) Ale pamiętam koncert Tokyo String Quartet, który też był całkiem spoko. Wydaje mi się, że po prostu trzeba pójść i samemu (samej) ocenić co Ci się podoba :) (ja przepadam za koncertami muzyki dawnej)

    OdpowiedzUsuń
  8. A to się Koleżanka wybawiła! Z relacji wnioskuję, że mimo incydentu (może ochroniarz nie wiedział,że taki techniczny tam się przemiesczać będzie... ale mimo wszystko...zgrzyt)było super. Tylko teraz zamiast iść spać koniecznie muszę włączyć jakiś kawałek PP....
    Ja akurat nie zrobiłabym sobie przerwy na Akurat ;-) raczej na Dezertera.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Agnesto=> Było suuper :) Zwłaszcza później :) A z tym ochroniarzem to było tak,że idiocie coś do łba strzeliło i zaatakował Rzufia, bo myślał, ze to ktoś z publiki wlazł na scenę. A Rzuf miał przecież opaskę. Zresztą, to nieistotne, bo taki ochroniarz ma pilnować porządku,a nie od razu z pięściami wyskakiwać!
    PP- mmmm, na razie jestem zaspokojona :) Oby za rok też był jakiś koncert. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.