Nie wierzę w przesądy, ale wczorajszy trzynasty dzień miesiąca być może zmieni moje nastawienie. A zaczęło się z rana w pracy. Panowie robotnicy przecięli linię telefoniczną i nie można się było z naszym biurem skontaktować. Nie to, żebym uważała to za szczególnego pecha, ale czy musieli naprawić usterkę zanim zamknęliśmy biuro? A taki spokój był... Pal licho telefon- internet non stop fiksował. Raz był, a raz go nie było. Szlag człowieka trafiał. Chcę wysłać maila, naprodukowałam się, sięgnęłam szczytów swej erudycji i elokwencji, daję "Wyślij", a tu informacja, że połączenie z serwerem zostało przerwane...
Do tego zepsuło się ksero- i jedno i drugie. No nic, po ośmiu godzinach czas do domku, obiadek i na stację PKP.
Jutro w Łodzi jest Event Horizon Festival, na którym wystąpią Hurt, Akurat, Happysad, Dezerter i .... Pidżama Porno :). Bilety mam już od maja, teraz tylko wystarczy zatroszczyć się o dojazd do Łodzi. Justyna wyczaiła fajną ofertę- są bilety podróżnika za 69 zł, na pociągi TLK. Bilet jest ważny od piątku od godz. 19:00 do poniedziałku do godz. 8:00. I można sobie jeździć przez weekend po całej Polsce. No to ja, wykazując się przezornością, poleciałam wczoraj na stację po bilety (przezorność polega na tym, że w sobotę nie zdążylibyśmy przed wyjazdem kupić biletów, a dzisiaj nie chciałam iść, bo pewnie będą tłumy przy kasach, bo to w piątki tak bywa-wszyscy wyjeżdżają!). Tłumaczę pani w kasie o co mi chodzi, ta sie mnie pyta kiedy jadę, to odpowiadam, że w sobotę o 9:00. Wydrukowała bilet, a ja, oj głupia, ja głupia, uwierzyłam w jej kompetncje i nie sprawdziłam biletów. Zasiadam więc wieczorem, by wpisać w bilet imię i nazwisko i nr dowodu (bo to bilet imienny jest), patrzę, a tu data sobotnia, ale bilet ważny od 19!!!!! No żesz....A my o 9:00 mamy wyjazd! Czemu mi taką datę wbiła- nie mam pojęcia- tłumaczyłam jej,że jedziemy rano w sobotę, więc bilet powinien być od piątku od 19! No i na tym moja przezorność się zakończyła, bo znowu muszę drałować na stację i stać w tej cholernie długiej i do tego piątkowej kolejce, wrrrr.
Zdenerwowałam się bardzo,ale żeby emocje utopić w czymś innym, zarzuciłyśmy sobie z Madzią- moją współlokatorką- filma. Horror. "Zęby". Na iplexie. Opis filmu intrygujący:
"Dawn (Jess Weixler) jest uczennicą
szkoły chrześcijańskiej. Uchodząca za atrakcyjną wśród
rówieśników stara się pielęgnować w swoim życiu wpajane jej
zasady moralne. Wierzy w czystość przedmałżeńską i mimo starań
wielu chłopców skutecznie opiera się ich zalotom. Gdy pewnego dnia
Dawn staje się ofiarą przemocy na tle seksualnym, jej ciało odkrywa
głęboko skrywaną tajemnicę o swojej wyjątkowej budowie. Więcej
o filmie powiedzieć nie można, ale warto uwierzyć krytykom, którzy
pisali: "Takiego filmu jeszcze nigdy, przenigdy nie
widzieliście... Oglądajcie z otwartym umysłem i zaciśniętymi
kolanami... Niezapomniane." Jess Weixler za swoją rolę została
uhonorowana Specjalną Nagrodą Jury na Festiwalu Filmowym w Sundance"
Rzeczywiście, warto uwierzyć krytykom- takiego kiczowatego filmu dawno nie widziałam. Starałam się mieć otwarty umysł, kolan jednak nie zaciskałam, tylko pięści.
Godzina już późna była, więc do spania się szykować poczęłam i żeby już w nerwach się nie kłaść, zarzuciłam na uszy Nnekę (jest BOSKA!!!, a w listopadzie koncert i już mam rezerwację na bilety :))))). Zasnęłam ze słuchawkami w uszach. Budzę się w nocy, a tu, nie, no ja cię nie mogę...krew z nosa. Ale skąd? Że z nerwów? No bo przecież osłabiona nie jestem. Ech. Wstałam, wytarłam noska, krew zatamowałam i ledwo przyłożyłam główkę z powrotem do podusi- "Dzieeeń dobry, kocham cię, już posmarowałem tobą chleb!"... tak, to mój Grabażowy budzik zaczął się wydzierać w niebogłosy... Wymęczona nocą i poprzednim dniem ogormną siłą woli zwlekłam swe zwłoki z ciepłego łożeczka i zła z samego rana na cały świat polazłam do łazienki i ...mało co nie zbiłam lusterka! I co? Siedem lat nieszczęścia, tak? No ja w przesądy nie wierzę, jak już wspominałam na początku tego posta, ale po wczorajszej trzynastce to już sama nie wiem... I co się jeszcze może zdarzyć, ja się pytam? Już mi się nawet koncertów odechciało, a tu jeszcze dziś przede mną wizyta na stacji...wrrrr.
To Ty się lepiej nie pytaj, co się jeszcze może zdarzyć, a na tę stację poślij kogoś innego... Faktycznie, coś się na Ciebie wyraźnie uwzięło. Czuj się pożałowana .
OdpowiedzUsuńBoszzz! Ja mam na 12.11 bilety na GaelfoceDance i już się boję co wypadnie. Bo jak wcześniej planowane, to wiadomo. O, dajmy na to szykowałem spotkanie z panem Kasdepke. I spotkanie jest, ale beze mnie, bo akurat przyszedł mail o ważnym wyjeździe służbowym. I co - doopa zbita. Ech!
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście miałaś kiepski dzień, że niech mnie! Ale pomyśl sobie, że teraz już się wszystko uda, a przed Tobą zajebiaszczy koncertos:)
OdpowiedzUsuńJak będzie miała okazję zobaczyć się z happysadami to wiesz co masz uczynić:)
Buziaki na dziś i na jutro:)
Dragonka=> dzięki :) Czuję się pożałowana :) A na stację pojechałam sama. Poszło dobrze :)
OdpowiedzUsuńBazyl=> Ty weź mnie nie strasz! Bo ja mam bilety na 12.11 na Nnekę :) Trzymajmy za siebie kciuki,aby nic się nie rypło :) Co cztery kciuki to wszakże nie dwa
OdpowiedzUsuńpapryczka=> kochana moja, ja to tylko tak się wkur...,ale to tak zdrowo, ale jak przeczytałam Twojego posta, to mi się naprawdę żal zrobiło, że Ty taka kochana, a takie przykrości Cię spotkały. Ale,jak już pisałam- spróbuję poprawić Ci humor. A chłopaki z happy- jasna sprawa-wiem co mam robić :)
OdpowiedzUsuń