Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 29 maja 2015

Magdalena Grzebałkowska "1945. Wojna i pokój"



Autorka: Magdalena Grzebałkowska
Tytuł: 1945. Wojna i pokój
Wydawnictwo: Agora S.A.
Rok wydania: 2015





Niusia chodziła na szaber, bo chciała się urządzić po wojnie.
Werner przeżył przeprawę przez Zalew Wiślany, gdy wraz z rodziną musiał uciekać z terenów Prus Wschodnich.
Roman Winiarski przyjechał do Jabłonowa spod Lwowa.
Stanisław Szroeder (spolszczone nazwisko) – Kaszub, zdezerterował z Wermachtu.
Bolesław Drobner - pierwszy powojenny prezydent Wrocławia.
Franciszka Oliwa- wychowawczyni w otwockim Domu Dziecka Żydowskiego.
Warszawa.
Wrocław.
Sanok.
Rok 1945, jaki był? Koniec wojny, ludzie powinni się cieszyć, że skończyło się piekło na ziemi, ale tak naprawdę piekło dopiero się zaczynało: Ja pani powiem: szczęście w 1945 roku miał ten, kto przeżył tamten rok (...)Życie wtedy nic warte nie było. Strzelali wszyscy do siebie jak do zająców.* - wspomina jeden z rozmówców Magdaleny Grzebałkowskiej.
Jedenaście historii z różnych rejonów Polski, opowieści Polaków, Niemców, Kaszubów, Ślązaków przeplatane ogłoszeniami z gazet tworzą obraz wstrząsający.

Jak opisać Warszawę z 1945 roku? Gruzy, trupy- o tym wszyscy już pisali. Grzebałkowska musiała również jakoś ugryźć temat, ale z jej tekstu unosi się fetor gnijących ciał, które poddano ekshumacji. Nie mogłam nic przełknąć podczas lektury, bo reporterka upodobała sobie detal, jako sposób opisywania rzeczywistości. Do tego jeszcze wykazała się talentem w tworzeniu sensualnych opisów. Ten fetor wchodzi więc we wszystkie zakamarki mieszkania. Jest nie do wytrzymania.

Magdalena Grzebałkowska swoje reportaże oparła na historiach żyjących jeszcze ludzi, choć w tych tekstach pojawiają się również osoby nieżyjące. Oddała głos swoim bohaterom, którzy w tamtym czasie mieli po 9-20 lat, byli dziećmi lub wkraczali w wiek młodzieńczy. Wracamy więc z nimi do czasów dzieciństwa i obserwujemy rok 1945 z perspektywy młodych ludzi, dla których nie liczyły się międzynarodowe pakty, ale problemem było oddanie lalki, by mieć pieniądze na jedzenie.

Reporterka w czasie poszukiwania swych bohaterów nie rozstawała się z książką „Pamiętnik osadników Ziem Odzyskanych" pod red. Zygmunta Dulczewskiego i Andrzeja Kwileckiego, tam znalazła kilka osób, które postanowiła odwiedzić.

Ta książka miażdży emocjonalnie. Grzebałkowska nie pisze o Historii, ona szuka zwykłych ludzi, chce zagłębić się w codzienność. Pisze o repatriantach, o wygnanych Niemcach i wszystko nagle nabiera odcieni, nie jest tylko czarno-białe. Jest w tych tekstach ironia, jest mnóstwo strachu i przerażenia, braku zaufania: Na lodzie Zalewu Wiślanego solidarności nie ma. Ludzie zapamiętają kobietę, której konie odmówiły posłuszeństwa. Wołała o pomoc. Bezskutecznie. Tylko się każdy gapił. Albo nieszczęśników, którzy wpadali do wody. Wystarczyło podać im drąg, kawałek szmaty, cokolwiek. Ale szybko tonęli, bo nikt nie zamierzał nikomu nic podawać.**

Wiele razy podczas lektury nóż mi się w kieszeni otwierał np. gdy czytałam reportaż „Nie jesteśmy przecież Niemcami" o Czesławie Gęborskim - komendancie obozu pracy w Łambinowicach, który znęcał się na niemieckimi jeńcami.

Codzienność najlepiej widoczna jest w dziennikach prasowych, dlatego Grzebałkowska między reportażami umieściła ogłoszenia z ówczesnych gazet. Heroiczne i tragiczne losy bohaterów zestawione zostały zatem z rutyną powojennej rzeczywistości, w której ktoś kogoś szuka, ktoś chce pozbyć się dziecka, ktoś otwiera nowy sklep albo kawiarnię, ktoś zaprasza na kabaret.
Aby obraz roku 1945 był pełniejszy, teksty zostały bogato zilustrowane zdjęciami, które świetnie uzupełniają się z sensualnym stylem reporterki.

Grzebałkowska nie miała ambicji, by opisywać i analizować dogłębnie ten szczególny w historii czas, chciała pokazać codzienność, ludzi, którzy próbowali odnaleźć się w nowej przestrzeni, zasygnalizować pewne problemy, które do dnia dzisiejszego leżą zakopane gdzieś w podświadomości. Nie jest to zatem lektura lekka, ale na pewno obowiązkowa.


* M. Grzebałkowska, 1945. Wojna i pokój, Wydawnictwo Agora S.A., str. 344, 346.

** M. Grzebałkowska, 1945. Wojna i pokój, Wydawnictwo Agora S.A., str. 54.

5 komentarzy:

  1. Ta książka zbiera tyle pozytywnych recenzji, że szok. Nie sposób jej więc pominąć w planach czytelniczych. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ale nie polecam czytania przy posiłkach, opisy są tak sugestywne, że jeżeli masz nawet średnio rozwiniętą wyobraźnię, to poczujesz wszystko :)

      Usuń
  2. Czytałam fragmenty w WO, teraz ostrzę zęby na całość:)
    Troszkę mi się kojarzy ta książka z Niebkiem...http://tu-sie-czyta.blogspot.com/2015/05/niebko-jesli-przyjac-ze-istnieje-cos.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, chyba nie bardzo, ja próbowałam przebrnąć przez niebko, ale nie podobało mi się i dałam sobie spokój, poza tym książka Magdy jest non-fiction,a niebko to proza fikcyjna

      Usuń
    2. ale polecam, ząbki na nią warto ostrzyć :)

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.