Autorka: Sylwia
Siedlecka
Tytuł: Fosa
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Archipelagi
Rok wydania: 2015
Sylwia Siedlecka jest
slawistką czesko-bułgarską. Tłumaczy
prozę i poezję słowacką. Zna siedem języków żywych oraz trzy języki martwe. Zna
również język wyobraźni i sprawnie się nim posługuje. Pamiętam, jak czytałam
jej debiutancki tom opowiadań pt. „Szczeniaki” i nie mogłam się oderwać od tych
krótkich, ale mocno skondensowanych tekstów, w których tematyka zła wyłaziła z
każdego akapitu. I ten realizm magiczny wysyłający wyobraźnię na wycieczkę po
nieznanych rejonach.
W „Fosie"
Siedlecka zachowuje charakterystyczną dla siebie lapidarność. Rozdziały są
krótkie i tworzą osobne kadry. Realizmu magicznego tu nie uświadczycie, choć
autorka zwodzi czytelnika i w nieoczywisty sposób prowadzi go wytyczonym
tropem, by za chwilę wszystko wziąć w nawias i podważyć jego pewność.
Historia rozgrywa
się w ciągu kilku godzin, ale liczne retrospekcje zabierają nas w podróż po
losach głównej bohaterki Lizy. Punktem wyjścia jest ten jeden z najważniejszych
momentów w życiu - ślub.
Arek i Liza
pochodzą z dwóch różnych środowisk. Ona całe życie spędziła w Strzałkach,
niewielkiej miejscowości, jest córką znanej piosenkarki estradowej. Liza nie
lubi ruszać się z miasta, które jest niczym więzienie, otoczone fosą odcinającą
od rzeczywistości. Ale ta fosa istnieje tylko w wyobraźni bohaterki, zapewnia
jej komfort i bezpieczeństwo, to dzięki niej Liza decyduje, komu może spuścić
zwodzony most i wprowadzić do swego życia. Tak było z Arkiem, chociaż oboje
inaczej zapamiętali pierwsze spotkanie. Generalnie zaczęło się od śmierci psa.
Ale tę historię opowie Wam Liza.
Arek to biznesmen,
po ojcu odziedziczył zakłady mięsne, które dają pracę prawie całej społeczności
Strzałek. Jest poważany, a ludzie mówią, że Lizie trafiła się okazja jak ślepej
kurze ziarno. Nic dziwnego, mężczyzna
wybrał ją, bo dobrze działa, jest prosta
w odbiorze, potrzebuje ciepła i miłości, solidna i godna zaufania. Ale
Siedlecka nie na Arku się skupia, on tworzy jedynie tło, czasami wtrąci kilka
słów.
Dzień, w którym
Liza wychodzi za mąż staje się proustowską magdalenką, która uruchamia lawinę
wspomnień. Pojawiają się postaci, które w życiu bohaterki odegrały ważną rolę.
Anna z synem bez twarzy, matka i Kikki - koleżanka ze szkoły, świadkowa. Reszta
stanowi jedynie tłumek statystów.
Siedlecka tworzy
przede wszystkim portrety kobiet, które przegrywają z życiem. Matka Lizy nigdy
nie pogodziła się z końcem swojej kariery. Nie potrafiła zająć się córką, jej
życie toczyło się wokół koncertów, kiczowatych kreacji, bankiecików i co rusz
innych facetów. Być może częste wyjazdy w trasy koncertowe z matką sprawiły, że
Liza w dorosłym życiu się wycofuje, nie nawiązuje nowych znajomości, nie
wyjeżdża, zamyka się w swoim małym miasteczku. W przeciwieństwie do Kikki,
którą ciągnie do świata. Tylko pytanie- za jaką cenę?
Jest jeszcze Anna.
I Poczwara. Syn bez twarzy. Przyjeżdżają do Strzałek, bo wykupili ośrodek
zdrowia, który chcą wyremontować. Anna z pozoru jest kobietą silną, wkraczając
w życie Lizy, otwiera ją i dodaje pewności siebie. Zaprzyjaźniają się, choć ta
relacja nie wszystkim się podoba. Anna wtargnęła w społeczność zamkniętą, a
jeszcze to zdeformowane dziecko...
Autorka
„Szczeniaków" nie wchodzi zbyt głęboko w psychikę swoich bohaterów. Jest
zewnętrzną obserwatorką, posługującą się nieco zamglonym obiektywem. Za to
świetnie oddaje emocje i klimat małomiasteczkowy, gdzie czas jakby nieco
zwalnia, wszyscy się znają, plotkują, a na obcych spoglądają z nieufnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.