Co za cudowny długi
weekend. Przyjechałam do domeczku rodzinnego, by sobie odpocząć, a Mamcik mi
zabroniła się z kimkolwiek umawiać na sobotni wieczór, bo ona ma niespodziankę.
Poinformowała mnie o tej niespodziance dwa tygodnie temu, więc przez niemalże czternaście
dni łamałam sobie głowę, co też ten Mamcik wymyślił.
Ale od czego jest
Tatuś :). Zadzwoniłam i podpuściłam Tatkę, a ten mi jak na spowiedzi wypaplał,
że na jakieś kabarety idziemy. Hmm... No to Mag w internety zagląda i proszę!
09.11.2013 roku występuje w moim rodzinnym miasteczku Kabaret Hrabi :))).
Było bosko, ale to
chyba oczywiste. Grupa dała ponad dwugodzinny występ, bisowali około 40 min, a
mnie ze śmiechu mało co się kiszki nie poskręcały. Hrabiowie przedstawili
program pt. „Co jest śmieszne". Nie jestem w stanie nawet opisać Wam jakie
skecze były, bo nie znam tytułów. Urzekło mnie natomiast to, że na bisach
zaprezentowali nie tylko to co mieli przygotowane, ale również ulegli prośbom
publiczności i bez przygotowania zagrali „Piosenkę małpoluda" i „Andrzeja". A do tego po występie można było sobie
porozmawiać z artystami, wziąć autografy i pstryknąć fotki. I ja sobie
skorzystałam i wyprzytulałam fociarsko wszystkich :).
Niedziela leniwie
się przewinęła przez palce. Zjedliśmy rodzinny obiadek (mmmmm, czerninka),
Babunię odwiedziłam, pośliptałam w telewizora.
W poniedziałek
odwiedziłam Ciocię, siostrę mojego Dziadzia, co by posłuchać trochę rodzinnych
opowieści. Ciocia i Dziadzio jeszcze dużo pamiętają z przeszłości i mogę sobie
pospisywać historię sprzed dwóch pokoleń. Tak sobie myślę, że warto spisywać
takie opowieści i przekazywać dalej. Może nawet pokuszę się o stworzenie
takiego prowizorycznego drzewa genealogicznego. A co ciekawsze historie, będę
Wam tu opisywać.
I dziś już trzeba
było wracać. Tatko akurat jechał w trasę i po drodze miał mnie wysadzić we
Wrocławiu. Wyjazd-3:30 rano.
Poszłam spać po
22-giej, by jakoś się zwlec o tej nieludzkiej porze z rana. Ale w nocy na siku
trzeba. Wstałam, poszłam do toalety (bez okularów, a ja bez moich szkiełek jak
kret ślepa jestem). Wychodzę, patrzę do kuchni, a tam w ciemności zarys
postaci. W sekundę milion myśli mi przeleciało przez głowę, myślałam, że to
jakaś zjawa, a za chwilę pomyślałam , że to włamywacz. No to jak wydarłam gębę,
to mnie chyba całe miasteczko słyszało (Mamcik na pewno, bo ją obudziłam). Ja
się drę, a postać mi odkrzykuje, no to ja znowu w ryk, bo to coś zaczęło iść w
moim kierunku. No zawał na miejscu! Drę się i drę, a tu słyszę Tatę: Uspokój się, to ja!
No żesz w mordę! Co
za pomysły! Tak w nocy na dziecię napadać i straszyć!
I tak ma szczęście,
że jestem z tych, które się wydzierają i raczej spierniczają ze strachu, a nie
atakują, bo nie wiem , jak by się ta nocna przygoda skończyła.
Ech, taki to
weekend miałam.
Bardzo zacny weekend. Na Hrabi mieliśmy jechać do Kielc, ale coś tam wyskoczyło i rozeszło się po kościach. A nocna scena zrobiła mi dzień :D
OdpowiedzUsuńoooo, to jak tylko będzie okazja, to polecam bardzo, ale ostrzegam, że grozi to skrętem kiszek i odwodnieniem oczodołów :)
UsuńByłam wielbicielką kabaretu POTEM, więc siłą rzeczy uwielbiam Hrabi. Ależ zazdroszczę... Fajny ten Twój Mamcik :P
OdpowiedzUsuńMamcik jest najlepsiejszy na świecie i drugiego takiego nie ma :)
UsuńEdiiii... :-))) pękam ze śmiechu, no weź nie rób takich scen w domu rodzinnym, bo Cię nie zaproszą więcej. :-)))) Już to widzę! I nawet przypomniała mi się jedna historia z Kaszą w roli głównej - Sukienki, spódnice od 1 zł. (pralnia chemiczna) :-))))) Jezuuu
OdpowiedzUsuńZabłoś, na Kluczborskiej to była identyczna historia z Kubą, też sobie tak pokrzyczeliśmy na siebie w nocy jak wstawaliśmy do WC :)
Usuń