Autor: Mariusz
Urbanek
Tytuł: Tuwim,
wylękniony bluźnierca
Wydawnictwo: Iskry
Rok wydania: 2013
Twarze Tuwima
Roch Pekiński,
Schyzio-Frenik, Mulek Róż, Korek i Amorek, Atoli i Wszak, Julian Rozbij
Tuwicki, Prof. Baltazar Dziwacki, Madam Ickiewicz, Stary małpiarz- oto twarze
Juliana Tuwima skryte pod pseudonimami.
Są też inne oblicza
wielkiego skamandryty- poeta, kabareciarz, satyryk, dziecięcy
wierszokleta, miłośnik polskiej mowy,
tłumacz, bibliofil, szperacz i
kolekcjoner rozmaitych literackich kuriozów, wielbiciel szczurów i czartów
wszelakich.
Albo jeszcze
inaczej- człowiek rozdarty, kochający ojczyznę, ale politycznie naiwny,
zagubiony i zakompleksiony z powodu „myszki" na lewym policzku, Żyd, czy
Polak, sam nie potrafił się zidentyfikować, do tego agorafobik, który przy
nawrotach choroby miesiącami bał się wychodzić z domu.
Można też spojrzeć
na niego tak- działacz społeczny, współtwórca kabaretu Pikador, grupy Skamander
oraz ZAiKS-u, mecenas wielu młodych poetów (pomagał m.in. Gałczyńskiemu), współpracownik
teatru Qui Pro Quo i pisma „Wiadomości Literackie".
Bluźnierca? Owszem,
tak był postrzegany przez endecję. Wydrukowany w 1918 roku wiersz Wiosna wywołał skandal obyczajowy. Po
publikacji Do prostego człowieka i Do generałów został oskarżony o zdradę narodu.
Prasa prawicowa wyrzucała mu, że nie jest polskim poetą, ale Żydem, który
przypadkowo tylko pisze w języku polskim, wykoślawiając go.
O tym wszystkim
pisze Mariusz Urbanek. W krótkich rozdziałach przedstawia istotne fakty z życia
Tuwima. Opisuje początki poetyckiej kariery, skandale związane z publikacjami
najważniejszych wierszy i poematów (pisze m.in. o Balu w operze i Kwiatach
polskich). Analizuje nie tylko
poezję, porusza również tematy niewygodne- zapatrzenie poety w stalinizm,
choroby.
Przyznam szczerze,
że po przeczytaniu tej biografii nie potrafię jednoznacznie określić jaki jest
mój stosunek do Tuwima. Z jednej strony ujmuje mnie jego altruizm. Dobrze mu
się żyło, nie ma co ukrywać. Dobrze zarabiał na kabarecie, ale tym co mógł dzielił
się z innymi, bardziej potrzebującymi. Potrafił wszystko załatwić, nie raz
wyciągał przyjaciół z kłopotów, bo znał Wieniawę i z tej znajomości niejednokrotnie
korzystał. Dusza towarzystwa, choć wydaje mi się, że czasem zadzierał nosa. Na
pewno był świadom swojej wartości. Ujmuje mnie jego dziecięca ciekawość świata-
to człowiek, który wiecznie się dokształcał. I miał ogromne poczucie humoru, a
jego cięte riposty niejednego mogły zbic z pantałyku.
Z drugiej strony
wyłania mi się portret człowieka, który stanowi dla mnie zagadkę. Jak taki
erudyta, inteligent mógł dać się tak zaślepić stalinowskiej ideologii? Nawet
jego przyjaciele nie mieli na niego wpływu, Lechoń zerwał z nim kontakt po
niemalże dwudziestu pięciu latach przyjaźni.
Mariusz Urbanek
dużo miejsca poświęca również problemowi tożsamości. Tuwim nie mógł sobie
znaleźć miejsca. Przez polską skrajną prawicę uważany za Żyda, który jest
wrogiem narodu, a przez Żydów uważany za Polaka. Raniły go te antysemickie
docinki, ale z drugiej strony nie chciał się jednoznacznie określić, że ma
żydowskie pochodzenie.
Rok 2013 jest
rokiem Tuwima. To dobra okazja do przyjrzenia się bliżej tej postaci. Mariusz
Urbanek podjął się takiej próby i trzeba przyznać, że jest to próba udana.
Biografia nie jest przeładowana niepotrzebnymi faktami, nie ma charakteru
sensacyjnego, jak to teraz jest w modzie. Nie. Mariusz Urbanek nie jest trendy,
bo napisał książkę lekką, ale przy tym rzetelną. Biografię kończy wywiad z
adoptowaną córką Tuwima. Wrocławski autor wylicza również liczne adaptacje
utworów Tuwima we współczesnej kulturze (tutaj przede wszystkim wskazuje na
zespoły rockowe i punkowe, które nagrały utwory poety).
Książka Mariusza Urbanka
jest również panoramicznym rysem Polski dwudziestolecia międzywojennego i lat
stalinowskich. Robi sie nieco nostalgicznie, gdy czytamy o zażartych
polemikach, jakie wywoływała ówczesna literatura. Smakujemy nieco artystycznej
bohemy, zaglądamy do „Ziemiańskiej", gdzie skamandrycie mieli swój stolik.
Taki zarys tła dodaje kolorytu obyczajowego i sprawia, że biografię Księcia
Poetów, jak był nazywany Tuwim, czyta
się z wielką przyjemnością.
A na koniec mała
perełka. Urbanek pisze, że Tuwim kolekcjonował pisma i wycinał z nich co
ciekawsze historie: Za tygodnikiem
„Wędrowiec" z 1897 roku informował o autentycznym procesie sądowym, który
wytoczył woźny nazwiskiem Wilk kupcowi o nazwisku Kanarek o obrażenie go
podczas kłótni słowami "Głupi dudek". Woźny Wilk wynajął adwokata
Kosa, którego aplikant doktor Kozioł wniósł do sądu odpowiedni pozew. Sędzia,
który miał rozstrzygnąć spór, nosił nazwisko Lis, a jako świadek został przesłuchany
policjant Zając.
Bardzo lubię poezję i humor Tuwima.
OdpowiedzUsuńWypatrzyłam tę biografię w zasobach biblioteki, jak się "obrobię" z tym, co mam wypożyczone i zaległe , to i za to tomiszcze się wezmę. Tymczasem o Broniewskim nadal czeka na półce...
no za dużo tego, no.... ;-)
Ja też lubię Tuwima, a jeszcze poluję na biografię Brzechwy autorstwa Urbanka :)
UsuńJulian Tuwim to instytucja, to wielowątkowa historia pełna sprzeczności. Ale przez te znaki zapytania, wątpliwości, dysonanse, wciąż odkrywamy go i poznajemy na nowo. Polecam Tobie lekturę "Rozmów z Tuwimem" - czyli zbiór 31 wywiadów z poetą, gdzie znajdziesz wiele cennych faktów z życia Tuwima, gdzie spojrzysz na literaturę, politykę, kulturę Jego oczyma, a nie oczyma biografów i literaturoznawców. Pozdrawiam świątecznie,
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację. Pozdrawiam świątecznie
Usuń