Autorka: Petra
Hůlová
Tytuł: Plastikowe
M3, czyli czeska pornografia
Przekład: Julia
Różewicz
Wydawnictwo: Afera
Rok wydania: 2013
Lingwistyczne wyuzdanie
Przyznam się szczerze,
że podchodziłam do powieści Petry Hůlovej z dużym dystansem. Nie lubię źle
pisać o książkach i raczej sięgam po sprawdzonych autorów, ale w przypadku
literatury czeskiej mój gust literacki jeszcze nie jest w pełni ukształtowany,
więc poruszam się po niej nieco po omacku i do tej pory nie trafiłam na
autorów, którzy by mi nie dostarczyli zadowalających wrażeń literackich.
„Plastikowe M3,
czyli czeska pornografia" to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej
autorki i... Cóż tu dużo pisać, zaiskrzyło od pierwszej strony!
Z góry uprzedzam,
tytuł jest mylący, bo o pornografii wiele tu nie przeczytacie, ale za to o
plastikowym M3-owszem, które zdaje się być równie istotnym elementem świata
przedstawionego co bohaterka.
Książka Hůlovej to
jeden wielki słowotok kobiety lekkich obyczajów. Nie dziwki, tylko ekskluzywnej
kurtyzany, która zęby na zawodzie zjadła, wszakże ma już trzydzieści lat i co
nieco o życiu wie. Nie stoi na ulicy, nie idzie do łóżka z byle kim, choć
trafia czasami na freaków. Zaprasza klientów do swojego plastikowego M3, które
absolutnie nie jest burdelem tylko ludzkim
gniazdem pełnym ciepła i zakamarków, w których kryją sie niespodzianki. Jedną
z nich jest ołtarzyk schowany w kuchennej szafce.
Nasza bohaterka to
osoba z niezwykłą wyobraźnią werbalną. Swoje przemyślenia na różnego rodzaju
tematy przekazuje językiem najeżonym dowcipnymi i trafnymi neologizmami. I w
tym momencie zginam kolana i chyle czoła przed tłumaczką (Julia Różewicz), bo
przekład tak rozpasanego językowo tekstu wymaga nie lada talentu
lingwistycznego.
Czytamy zatem o
raszplach (penisy) i wtykaczach (waginy), które w monologu bohaterki zdają się
być zupełnie autonomicznymi częściami ciała, które należy traktować jak
bliźniego i nie czynić im tego co tobie niemiłe. Z rozbawieniem przyjdzie nam
poznawać typy klientów: mamusiojebaków, stryjkotatulów i wstydziochów. Bohaterka dużo rozmyśla również o:
menopauzalnych torbaczkach ( o menopauzie kobiety świadczy jej wielgachna
torba, w której musi nosić kilka bluzek na zmianę), kobietach pracujących na
infoliniach, udziela kilku rad branżowych, zwraca uwagę na niebezpieczeństwa
swojego fachu, ale przede wszystkim wkurza ją digi-świat, bo, jak sama w wielu
miejscach podkreśla, jest tradycjonalistką i nie znosi tej całej sztuczności.
Kobieta lekkich
obyczajów nie tylko żyje pracą, ale lubi zadbać o siebie. Jeździ na rowerze, co
tydzień wybiera się na zakupy do galerii, a poza tym zbiera tematy do
telewizyjnego serialu tajemnic, który w powieści czeskiej pisarki wyznacza
kolejne rozdziały.
Przyznam szczerze,
że ubawiłam się na tej niewielkich rozmiarów książeczce. Hůlová stworzyła
postać niejednoznaczną, która nie potrafi zatrzymać słowotoku. Dygresja goni
tutaj dygresję, a słowa spuszczone z łańcucha pogrywają sobie z wyobraźnią. To
proza lingwistyczna na najwyższym poziomie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.