Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

wtorek, 19 listopada 2013

Petra Hůlová "Plastikowe M3, czyli czeska pornografia"




Autorka: Petra Hůlová

Tytuł: Plastikowe M3, czyli czeska pornografia

Przekład: Julia Różewicz

Wydawnictwo: Afera

Rok wydania: 2013              





 Lingwistyczne wyuzdanie

Przyznam się szczerze, że podchodziłam do powieści Petry Hůlovej z dużym dystansem. Nie lubię źle pisać o książkach i raczej sięgam po sprawdzonych autorów, ale w przypadku literatury czeskiej mój gust literacki jeszcze nie jest w pełni ukształtowany, więc poruszam się po niej nieco po omacku i do tej pory nie trafiłam na autorów, którzy by mi nie dostarczyli zadowalających wrażeń literackich.



„Plastikowe M3, czyli czeska pornografia" to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i... Cóż tu dużo pisać, zaiskrzyło od pierwszej strony!

Z góry uprzedzam, tytuł jest mylący, bo o pornografii wiele tu nie przeczytacie, ale za to o plastikowym M3-owszem, które zdaje się być równie istotnym elementem świata przedstawionego co bohaterka.



Książka Hůlovej to jeden wielki słowotok kobiety lekkich obyczajów. Nie dziwki, tylko ekskluzywnej kurtyzany, która zęby na zawodzie zjadła, wszakże ma już trzydzieści lat i co nieco o życiu wie. Nie stoi na ulicy, nie idzie do łóżka z byle kim, choć trafia czasami na freaków. Zaprasza klientów do swojego plastikowego M3, które absolutnie nie jest burdelem tylko ludzkim gniazdem pełnym ciepła i zakamarków, w których kryją sie niespodzianki. Jedną z nich jest ołtarzyk schowany w kuchennej szafce.



Nasza bohaterka to osoba z niezwykłą wyobraźnią werbalną. Swoje przemyślenia na różnego rodzaju tematy przekazuje językiem najeżonym dowcipnymi i trafnymi neologizmami. I w tym momencie zginam kolana i chyle czoła przed tłumaczką (Julia Różewicz), bo przekład tak rozpasanego językowo tekstu wymaga nie lada talentu lingwistycznego.



Czytamy zatem o raszplach (penisy) i wtykaczach (waginy), które w monologu bohaterki zdają się być zupełnie autonomicznymi częściami ciała, które należy traktować jak bliźniego i nie czynić im tego co tobie niemiłe. Z rozbawieniem przyjdzie nam poznawać typy klientów: mamusiojebaków, stryjkotatulów i wstydziochów.  Bohaterka dużo rozmyśla również o: menopauzalnych torbaczkach ( o menopauzie kobiety świadczy jej wielgachna torba, w której musi nosić kilka bluzek na zmianę), kobietach pracujących na infoliniach, udziela kilku rad branżowych, zwraca uwagę na niebezpieczeństwa swojego fachu, ale przede wszystkim wkurza ją digi-świat, bo, jak sama w wielu miejscach podkreśla, jest tradycjonalistką i nie znosi tej całej sztuczności.



Kobieta lekkich obyczajów nie tylko żyje pracą, ale lubi zadbać o siebie. Jeździ na rowerze, co tydzień wybiera się na zakupy do galerii, a poza tym zbiera tematy do telewizyjnego serialu tajemnic, który w powieści czeskiej pisarki wyznacza kolejne rozdziały.



Przyznam szczerze, że ubawiłam się na tej niewielkich rozmiarów książeczce. Hůlová stworzyła postać niejednoznaczną, która nie potrafi zatrzymać słowotoku. Dygresja goni tutaj dygresję, a słowa spuszczone z łańcucha pogrywają sobie z wyobraźnią. To proza lingwistyczna na najwyższym poziomie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.