Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

czwartek, 5 kwietnia 2012

30 dni z książką- dzień 4 i kilka słów o spotkaniu z Jackiem Hugo-Baderem


Jak ja już dawno nie byłam na spotkaniu autorskim, dlatego jak się dowiedziałam, że Jacek Hugo - Bader będzie we Wrocławiu żaden katar i przeziębienie nie było w stanie mnie zatrzymać w domu. Polazłam zatem, choć książek tego reportera nie miałam okazji poczytać. A to dlatego, że Pan Jacek specjalizuje się w rosyjskich tematach, które mnie niespecjalnie interesują. Interesuje mnie za to sama postać autora. Już kiedyś miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z Jackiem Hugo-Baderem i wiedziałam, że będzie się działo, oj będzie. Nie zawiodłam się.

Pan Jacek jest niesamowicie rozgadanym człowiekiem. Ale jeszcze jak on opowiada! Opowieść goni opowieść, do tego dochodzi mocna ekspresja pozawerbalna polegająca na dynamicznej gestykulacji i sugestywnej mimice twarzy. Hugo-Bader poprowadził spotkanie sam. Już na samym początku błagał, prosił publiczność o aktywny udział, przerywanie jego monologów i zadawanie pytań, choć w trakcie wieczoru, przyznam szczerze, że przerwać Panu Jackowi nie było łatwo. A jak już się udało, to odpowiedzi na zadane pytania nie do końca trzymały się tematu. Ale to było urocze.

Ponad godzina gadania o wszystkim i o niczym, o rosyjskiej mentalności, o poputczikach, o romansistach, o genie buntu i o kulisach pracy reportera.
Hugo -Bader zdradził, że za każdym razem, gdy idzie pogadać z bohaterem (Pan Jacek nie przeprowadza wywiadów-nie cierpi tego słowa, on po prostu gada) to najpierw on nawija i nawija i nawija, bo wie, że kiedyś nastąpi taki moment, że jego rozmówca nie wytrzyma i zacznie mu przerywać i sam o sobie opowiadać. Ale problem polega na tym, żeby z takiego człowieka wyciągnąć coś ciekawego, a wiadomo, że najbardziej interesujący jest ból. A, by znieść ból trzeba się napić, bo inaczej nie przejdzie nic przez gardło. No to jak trzeba, to trzeba. Bader przyznał z rozbrajającą dla siebie szczerością, że przez cały niemalże pobyt w Rosji łaził zakręcony. No cóż, każdy zawód ma przypisaną jakąś zawodową chorobę...
Pan Jacek najbardziej ujął mnie swoim ukochaniem historii: Jeżeli ktoś mnie pięknie oszukuje, to niech mnie, cholera, oszukuje! Ja to kupuję. Tak powstają legendy. Niektórzy twierdzą, że reporter powinien weryfikować usłyszane informacje, a ja nie mam zamiaru sprawdzać, czy można otworzyć samochód od góry i do niego wsiąść. Skoro kilka osób mi o tym opowiada, to ja się cieszę, że mam piękną historię."
Pan Jacek zdradził, że w pracy reportera najważniejsze są dwie rzeczy- ciekawość i szczęście: Trzeba dać szczęściu szczęście, dać mu się przytrafić".
To była przegadana godzina, przesiąknięta dowcipem, przepełniona uroczymi anegdotkami. Po książki Pana Jacka raczej nie sięgnę, chociaż nie powiem, zaciekawił mnie Jurij, bohater Dzienników kołymskich". Ale wiem jedno na pewno- jak Pan Jacek znowu będzie przejeżdżał przez Wrocław, żaden katar i przeziębienie nie będą w stanie zatrzymać mnie w domu.

Dzień 4- Książka, która przypomina Ci o domu
Kurka blaszka! Myślę, dumam, łażę, w głowę zachodzę i...nic. No po prostu nie będę zmyślać- nie ma takiej książki.

5 komentarzy:

  1. Też głęboko się zastanawiałam nad tym jaka książka kojarzy mi się z domem i również nie odnajduje żadnych powiązań.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może nie chodzi o treść książki a ogólnie o sytuację, w której się daną książkę czytało? Jeśli rozpatrywać w ten sposób to mi się chyba najbardziej z domem kojarzą "Przygody..." Willarda Pricea. Jak byłam w gimnazjum, to namiętnie czytałam te książki wylegując się na słońcu na balkonie.
    No bo jeśli chodzi o treść, to jaka książka może się z własnym domem kojarzyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to właśnie rozumiem,ale nie mam takiej książki

      Usuń
  3. Ehh jakże Ci zazdroszczę tego spotkania z panem Jackiem! Ja jego książkę jedną mam podczytaną zaledwie, ale za to obczytane mam jego reportaże z Dużego Formatu z różnych roczników. Chciałabym móc uczestniczyć w takim spotkaniu:)

    A z książką także miałabym problem. Hmm pierwsza nieśmiała myśl to "Nawiedzony dom" Chmielewskiej:)

    Pozdrawiam lekko skacowana i niesiona jeszcze falami wczorajszej niespodziewanie radosnej imprezy w Różach:))
    P.S musisz kiedyś koniecznie przyjechać na taką czwartkową imprę do Róż. Koniecznie!
    Buziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papryczko, dzięki za zaproszenie :) A PAn Jacek...to ja z kolei zapraszam jak się kiedyś uda d mnie jak się znowu wydarzy takie spotkanie :)

      Usuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.