Od poniedziałku mam urlop i się byczę. Już zapomniałam, jakie to cudowne uczucie, gdy wstajesz rano bez budzika nad uchem (choć ja swój budzik lubię- co rano do ucha Grabaż śpiewa mi: „dzień dobry, kocham Cię”), idziesz do kuchni, nastawiasz wodę, robisz sobie ogromną filiżanę kawy z mlekiem i syropkiem, wracasz do łóżeczka, bierzesz książkę i czytasz. Bez pośpiechu, że zaraz musisz wyjść do pracy. I delektujesz się smakiem fabuły, zaprzyjaźniasz z bohaterami, masz dla nich czas- wpadasz między okładki, by po dwóch godzinach zakałapućkać się w kordełkę i jeszcze pozbierać okruszki snu przy akompaniamencie ulubionej muzyczki. Mmmm- wiecie jak mi dobrze?
Posiedziałam więc sobie chwilkę we Wrocławiu, ale pora najwyższa już pakować manatki i wyruszać do mego domu rodzinnego. Bo powiem Wam moi kochani, że mój pierdołowaty ukochany Brat właśnie w ten weekend będzie się obrączkował. Oczywiście, jestem świadkową i już od tygodnia łażę i gadam pod nosem: nie zapomnij ryżu, nie zapomnij ryżu, nie zapomnij ryżu, bo przecież trzeba Młodych porządnie na szczęście posypać. Miałam też w planach zaśpiewać im piosnkę jakąś, ale jednak zrezygnowałam, bo wiem, że się zryczę jak bóbr (bobrzyca?), bo ja taka ryczka jestem i nie wiem jak ja w tym kościele i na błogosławieństwie i w ogóle na tych wszystkich uroczystościach wytrzymam. Pewnie osmarkam wszystkich wkoło, ale rodzinka wybaczy- raz w życiu przecież Brat się żeni.
A po weselu mam zamiar spędzić urlop, tak jak przystało na zwierzę koncertowe. Jadę zatem na rockowy festiwal do Cieszanowa. To tylko 500 km...Ale warto, warto, bo się zapowiada świetna impreza. Sam skład muzyczny już mi nogi w ruch wprawia: Strachy na Lachy (bo jakże by inaczej), Vavamuffin, Happysad, Hey, Dezerter, Hurt- to tylko kilka atrakcji:) Jadę na 4 dni. Nigdy nie byłam na całym festiwalu, zawsze jeździłem na jeden dzień i wracałam, a tu teraz namiocik i hejta! Musiałam trochę rad od znajomych pozbierać. Pamiętajcie- najważniejsze, by wziąć ze sobą stoperki do uszu, w razie, gdyby Waszym sąsiadom zachciało się przez nocy śpiewać cały znany im repertuar Myslovitz. Relacje zapewne będą, jak ochłonę.
Nic, tylko pozazdrościć;-)) Miłego urlopu;-)) Nad bratem nie płacz, wie w co się pakuje [żarcik];-))
OdpowiedzUsuńUdanego urlopu :) Zazdroszczę wyjazdu na festiwal, Strachy na Lachy, Happysad.. *.* Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńbaw sie dobrze i na weselu i po weselu i odpoczywaj mocno:)
OdpowiedzUsuńNo nie powiem, że Ci nie zazdroszczę! Już nawet nie pamiętam jak to jest mieć urlop (bo przecież przymusowy urlop to nie to samo), ale tęsknie do tego wyczekiwania i odliczania jeszcze tylko 2 dni, jeszcze tylko jeden...ehhh:)
OdpowiedzUsuńA co ryżu to zalecam zmienić formułę z "nie zapomnij ryżu" na "pamiętaj o ryżu". Mózg, bowiem jest bardzo poważnym narządem i bierze wszystko zbyt dosłownie i dla niego najważniejszym wyrazem w tym zdaniu jest "NIE" i na bank zapomnisz o tym zafajdanym ryżu hihi
Dobrych chwil, dobrych, a jak gdzieś uda Ci się dopaść chłopaków z Happy to wiesz co masz zrobić:))
Pozdróweczka!
haha ja mam budzik, który ryczy jak krowa:) "Muuu, muuuu" cały czas tylko nadaje i jakoś mi nie brak mojego budzika:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się dla Ciebie weekend pełen wrażeń. Powiem Ci, że będziesz wycieńczona po weselu jeszcze 3 dni. To na prawdę męczące przedsięwzięcie. Ja miałam nie dość, że poprawiny w niedzielę, to jeszcze poniedziałek i wtorek poprawiny poprawin itd. Także powodzenia;)
;) a u mnie ryz byl zapomniany ;)
OdpowiedzUsuńBuzka
Komoroszczak ;**
dziękuję Wam wszystkim :)
OdpowiedzUsuńpapryczka=> to dobry pomysł z tą zmianą formuły :)
kolmanka=> nie strasz, u mnie po poprawinach w poniedziałek mamy jeszcze 30 rocznicę ślubu rodziców i 55 dziadków, a ja trzy dni później jadę 500 km na festiwal :)
mada=> ale u Ciebie były gołębie :)
koncertu Vavamuffin zazdroszczę :) niestety nie mogę sobie pozwolić na taki wyjazd, muszę poczekać aż oni przyjadą do Wro.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze.
michalzwroclawia
michalzwroclawia=> dzięki, na pewno będzie tak jak zawsze- zajeb... :)
OdpowiedzUsuń