Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 6 sierpnia 2011

Stanisław Zasada "Wyznania księży alkoholików"

W powszechnej świadomości ksiądz, oprócz głoszenia Słowa Bożego, powinien stać na straży moralności, sprowadzać zbłąkane owieczki na właściwą drogę i tępić zło wszelakie. Taka osoba duchowna żyje w ascezie, nie wie co to używki, co to zabawa- jest tylko Bóg i ludzie, których do niego trzeba poprowadzić. Słabości? W żadnym wypadku, bo przecież ksiądz ma „chody u Szefa”, więc wiara powinna go umacniać we wszystkich wyrzeczeniach związanych ze świeckim żywotem.  A tymczasem wcale nie jest tak różowo, wcale nie jest tak łatwo. Stanisław Zasada włożył kij w mrowisko i postanowił trochę nim pogmerać. Zebrał świadectwa księży, którzy mają problemy z alkoholem. Wiadomo, Polak w świecie znany z mocnej głowy i zamiłowania do napojów wyskokowych. Można powiedzieć, że jest to nasza narodowa choroba, choć chwalić się nie ma czym. A ksiądz – wychodzi na to- też człowiek, który ma pełne prawo do słabości.

W swojej książce Zasada oddaje głos swoim bohaterom, są wśród nich i wikariusze i biskupi, młodzi i starsi, tacy, którzy wygrali z nałogiem i tacy, którzy wciąż walczą z chorobą. Z tych wypowiedzi wyłania się kilka istotnych dla tego tematu problemów. Po pierwsze wielu z rozmówców skarży się na brak wsparcia ze strony współbraci. Alkoholik zazwyczaj ma podporę w rodzinie, w przypadku księży, sprawa się komplikuje.  Smutnym jest fakt, że tak mała jest wiedza o chorobie alkoholowej wśród duchowieństwa. Dla takiego wiejskiego proboszcza załatwieniem sprawy często jest wysłanie podwładnego z problemem alkoholowym na inną parafię lub- w najgorszym wypadku- suspensa. Bywa, że księża są odsyłani na terapię i kierowani na mityngi Anonimowych Alkoholików, ale tu przeszkodą staje się wstyd- bo co ludzie powiedzą? 

A wszystko zaczyna się bardzo podobnie. Wielu z bohaterów Zasady zaczynało popijać w młodym wieku,  a po wstąpieniu do seminarium i po święceniach kapłańskich problem zaczął się pogłębiać- bo jakże to tak na kolędzie odmówić kieliszka? Powiedzą, że się wywyższa. Problem w tym, że księża często zapominają, że ich powołaniem nie jest zaspokajanie oczekiwań innych, tylko krzewienie wiary.  

Do tego trzeba jeszcze uświadomić sobie, że zawód duchownego związany jest z ogromnym obciążeniem emocjonalnym, przeżywaniem problemów innych. To sprzyja poszukiwaniom sposobów na rozładowanie tego napięcia, a wiadomo, że najlepszym przyjacielem w chwilach smutku jest kieliszek, w którym można utopić niedobre emocje.
W swojej książce Zasada pełni tylko rolę słuchacza, nie komentuje wypowiedzi swoich bohaterów, nie ocenia ich, ale między poszczególne świadectwa wplata historyczne fakty z ruchu Anonimowych Alkoholików. Poznajemy zatem – w zarysie- historię Billa i Boba, założycieli ruchu AA, dowiadujemy się jak powstawały ośrodki trzeźwościowe w Licheniu, poznajemy sylwetkę księdza Wiesława Kondratowicza – założyciela Diecezjalnego Ośrodka Duszpasterstwa Trzeźwości w Pleszewie oraz pani Marii Matuszewskiej- terapeutki, która zajmuje się problemem uzależnień u księży.

Nie wszystkie historie przedstawione w książce mają swój happy- end. Wielu z duchownych nadal walczy, jedni zapijają co pół roku, inni nie piją już dwadzieścia lat, ale każdy dzień jest dla nich wyzwaniem : „ Nie piję od 10 lat- mówi ksiądz Zbigniew- Ale każdy dzień to walka”.

Stanisław Zasada, Wyznania księży alkoholików, wydawnictwo Znak, Kraków 2011.

Dziękuję wydawnictwu Znak za przesłanie egzemplarza recenzyjnego książki.

18 komentarzy:

  1. Oj coś czuję że ta książka do najlżejszych nie należy... niestety nie gustuję w takiej literaturze ale dzięki za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jarken=> nie jest to książka lekka, ale nie jest też szczególnie obciążająca emocjonalnie. W każdym razie przedstawia problem z ciekawej perspektywy. I witam w swoich skromnych progach. Zachęcam do znalezienia sobie kącika :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej! Ta wizja księdza z początku wpisu to jakaś straszna jest. Na pewno nie moja. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. snoopy=> no mówię Ci, świętych z nich chcą zrobić!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mag, ksiądz to zwód jak ładnie podkreśliłaś, a ten zawód wykonują zwykli śmiertelnicy, czyli zagrożenia tego świata nie są im obce. Temat bardzo ciężki, alkoholizm to choroba nieuleczalna, tak naprawdę każdy alkoholik musi sam znaleźć tzw "swoje antidotum" na nie picie;-))Nie ma tu szablonów i zaszeregowań co do pomocy w nie picu. Są tylko schematy kwalifikujące przynależność do choroby;-))Po przytoczeniu cytatu z książki księdza Zbigniewa "który nie pije 10 lat - a każdy dzień to walka" chyba już mi się nie chcę czytać tej książki. Nie walczy się z czymś z czym nie można wygrać, można to tylko zaakceptować;-)) Tak, tak;-)) Gdy ktoś nie piję 10 lat i nie potrafi tego zrozumieć to po prostu sierota, a nie alkoholik;-))Walka, zawsze daje powód do refleksji lub jak kto woli, ubolewania nad sobą. Więc zdanie księdza Zbigniewa odrzucane mnie od książki, nie od tematu, bo to bardzo ważny temat, bardzo rzadko poruszany.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hipopotam=> dobrze napisałeś, że alkoholizm to choroba, ale nie zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o zdanie wypowiedziane przez ks. Zbigniewa. Alkoholizm to choroba na całe życie, stan trzeźwości nie jest zatem stanem wyzdrowienia, ale czymś w rodzaju hmmm niechorowania- kurdę nie wiem, jak to ująć. Ale generalnie chodzi o to, że stan trzeźwości to już swoista wygrana, którą trzeba podtrzymywać i każdy dzień, każde 24 h to wygrana, to tak jak z nowotworem- walczysz, bo cały czas masz nadzieję, że go pokonasz. Kto nie byłw nałogu, nie zrozumie takiej walki. Ks. Zbigniew nie ubolewa nad sobą, on wie, że trzeba walczyć i to jest akurat dla niego siłą. Matko, ale zaplątałam. To taki temat, na który by trze pogadać face to face.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mag, z alkoholizmem się nie walczy, jego się akceptuje i żyje się z uśmiechem dalej. Jak sobie wyobrażasz stan umysłu alkoholika po pół roku walki z nałogiem? Albo jedzie na tzw "dupościsku" i jest nie do wytrzymania dla całego otoczenia, bo on jest alkoholikiem i WALCZY. Lub i zazwyczaj tak jest, polega, bo za dużo pięknych wspomnień roi się w jego głowie z okresu w którym pił. Przypomina sobie jak alkohol dawał mu ukojenie (oczywiście złudne)i szereg jeszcze bardziej przyjemnych związanych z nim rzeczy. Tak działa umysł alkoholika walczącego. Mag, wiem coś o tym:-)) Więc jak czytam, takie zdanie, to już sam nie wiem, czy sierota, czy "męczennik", może się czepiam, ale czasami taki jestem;-))

    OdpowiedzUsuń
  8. Hipopotam=> nie można też generalizować, to zależy od człowieka. Ja też wiem coś o tym, bo przez rodziców mam styczność z ruchem AA. Znam te mechanizmy, ale nie każdy się w te schematy wpisuje. I to też jest wartością książki Zasady- on zebrał różnych bohaterów, księży, którzy są na różnych etapach swojej choroby.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mag,ja jestem alkoholikiem, nie szczycę się tym, ale oczywiście też nie wstydzę;-)) Może jestem uczulony na kombinację tych słów alkoholik - walka. Wywołuje to u mnie niepotrzebne emocje. Pod tym względem reaguję zbyt żywiołowo;-)) Powiem dlaczego - istota słowa "walka", czyli albo wygramy, albo przegramy. Jak alkoholik ma wygrać z nałogiem, skoro nad nim nie panuje? Przecież alkoholizm to nic innego, jak utrata kontroli nad piciem. Proste, logiczne. Czepialski jestem;-))Ot i całe zamieszanie, które wywołał Hipek;-))

    OdpowiedzUsuń
  10. Hipopotam=> e tam, już czepialski od razu;) Dziękuję za dyskusję :)A stan trzeźwości- to nie jest panowanie nad nałogiem?

    OdpowiedzUsuń
  11. Mag, moja droga (chyba się nie obrazisz za słowa "droga");-)) Jak sobie to wyobrażasz "stan trzeźwości - to nie jest panowanie nad nałogiem?" Alkoholik utracił bezpowrotnie kontrolę nad piciem. Gdy myśli, że zapanował nad nałogiem, to się grubo myli i w efekcie zapija. Jest to tylko kwestia czasu. Takie myślenie to brak pokory w stosunku do swojej choroby, a gdy brakuje pokory, alkoholikowi rośnie "pijackie ego", w efekcie czego jest powrót do korzeni;-)) Błędne koło lub "betoniarka";-)) Czy kiszony ogórek może z powrotem być świeży?;-))

    OdpowiedzUsuń
  12. Hipopotam=> oj, nie obrażę się, tylko Smoka się boję ;) Czyli co proponujesz? Ja mam wrażenie, że my się rozumiemy i każdy wie o co chodzi, ale jakoś tego zgadać nie możemy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mag, spokojnie, Smok nie jest taki straszny - bo się nie maluje :) :) :)
    No ale proszę, jaką dyskusję zainspirowała ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  14. O tak;-)) Smok siedzi i ma ubaw z nas;-)) Nie taki straszny Smoczek;-)) Wiem, że się rozumiemy, tylko mamy inny punkt widzenia, i niech tak zostanie;))

    OdpowiedzUsuń
  15. Moi kochani, też tak sądzę- cieszę się, że książki jeszcze potrafią sprowokować dyskusje, ale jak mnie odwiedzicie kiedyś, to porozmawiamy ftf :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie książka dogłębnie poruszyła...:-)

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.