Po wielu trudach, telefonach, tłumaczeniach, scysjach, w końcu jestem znów podneciona ;). Tak jak obiecałam zamieszczam fotorelacyjkę z Nocy Muzeów. Najpierw z Adą udałyśmy się na wykład "Święci, patroni i baby z brodą". Kobieta wygłaszająca referat opowiadała o świętych, którzy patronują danym schorzeniom, pokazywała slajdy starodawnych naczyń i narzędzi medycznych, opisywała po trosze metody leczenia, poczynając od średniowiecza, na nowoczesności kończąc. Przytoczyła sylwetki kilku słynnych medyków związanych z Wrocławiem. Ale wszystko to jakoś tak bez polotu. Nic nowego się nie dowiedziałam, ale to dlatego, że na studiach dr Dariusz Dybek (wszystkie się w nim kochały :) ) opowiadał o tym samym,ale w taki sposób, że zrywaliśmy boki, gęba się uśmiechała od ucha wokół głowy do drugiego ucha, a cała uczelnia wiedziała, że te dziwne rechoty, które słychać na korytarzach uniwersyteckich są sprawką zajęć dra Dybka. Zniechęcone więc duchotą panującą w sali, stwierdziłyśmy, że trzeba się udać na wędrówkę muzelnianą. Wszakże wiele nie zwiedziłyśmy, ale nie ilość, a jakość się liczy (po drodze zajrzałyśmy jeszcze na spotkanie z Marcinem Świetlickim- warto było, warto). A oto zdjęcia z Pałacu Królewskiego,
miłego zwiedzania :).
To jest monstrancja z XV w (chyba). Jest ogromna i bardzo bogato zdobiona. Zastanawia mnie, jak ci biedni księża nieśli takie żelastwa na Boże Ciało w procesji. A spróbujcie sobie coś takiego podnieść i jeszcze uczynić tym znak krzyża...
Ja to bym sobie z tego tacę na owoce zrobiła.
To jest moje marzenie, takie biureczko z sekretarzykiem, z mnóstwem szufladek. Fakt, że pewnie bym pochowała w te szufladki wszystko co mi przy biurku jest potrzebne i założę się, że bym klęła jak szewc, gdybym później czegoś potrzebowała, bo zazwyczaj jest tak, że poszukiwany przedmiot jest w ostatniej szufladce, do której zaglądnęliśmy.
Z Adą się umówiłyśmy, że ona mi wykupi to biureczko, a ja w zamian kupię jej fortepian.
Przepiękny świecznik, ale w sumie tylko do stania i kurzenia się, bo w życiu bym nie postawiła w nim zapalonej świeczki. Wiecie ile by później było roboty z czyszczeniem?
Niezły z niego aparat.
A to jakiś figurek, spodobał mi się - taki grubiutki, wesolutki.
Lubicie zaglądać w czyjeś okna, podglądać? ;)
To zdjęcia z Warszawy?
OdpowiedzUsuńZ Wrocławia :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię podglądać, obserwować, przymykać oczy... ale sama najchętniej włożyłabym czapkę niewidkę :)
OdpowiedzUsuńVirginio-ja czasami też. Gdy mam ochotę się schować przed światem to mówię,że mam krasnoludkowy nastrój-kiedyś to wyjaśnię :)
OdpowiedzUsuń