Jakiego koloru były oczy Emmy Bovary? Czy wypchana papuga z Croisset albo ta z Hôtel Dien jest tą samą papugą, którą Flaubert umieścił w „Prostocie serca”? Dlaczego autor „Pani Bovary” nie lubił lokomotyw? Czy francuski pisarz, mistrz realizmu, miał romans z Juliet Herbert? Kim była Luiza Colet? A kim jest Geoffrey Braithwaite?
Na to ostatnie pytanie mogę Wam zdradzić odpowiedź - „Wdowiec po sześćdziesiątce, lekarz, dzieci dorosłe, aktywny, pogodny, choć skłonny do melancholii, łagodny, niepalący, po amatorsku zajmujący się Flaubertem, lubi czytać, jeść, podróżować do już poznanych miejsc, a także oglądać stare filmy (...)”- taki właśnie bohater i zarazem narrator książki Juliana Barnesa – „Papuga Flauberta”. Na pozostałe pytania nie mogę odpowiedzieć, ponieważ odebrałabym Wam całą przyjemność lektury tej oryginalnej książki.
Z premedytacją, piszę „książki”, ponieważ nie mam pojęcia w jaką szufladkę gatunkową włożyć tekst Juliana Barnesa. Można to uznać za powieść, w której główny bohater opowiada o swoich fascynacjach Falubertem i o próbie zrekonstruowania biografii francuskiego pisarza. Można to uznać za oryginalną biografię – fakty z życia Flauberta pojawiają się tu nagminnie, ale...no właśnie są to dość nietypowe anegdotki, dotyczące raczej opinii i legend, jakie krążą wokół postaci autora „Szkoły uczuć”. Geoffrey wydaje się mieć zadatki na fanatyka, wprawdzie jest lekarzem, ale świetnie orientuje się również w teorii literatury, snuje rozważania nad miejscem stylu w powieściach, zastanawia się nad funkcją formy, analizuje problem ironii w dziewiętnastowiecznych powieściach, zastanawia się nad różnicami między odbiorem dzieła przez zwykłych czytelników i krytyków literackich. W swoje rozważania wplata poglądy Flauberta, przytacza mnóstwo cytatów z twórczości swojego mistrza, odgrzebuje listy do kochanek, a wszystko to przekazuje w lekkiej formie, choć językiem dość obscenicznym. Nie znajdziecie w tej książce konkretnego, pełnowymiarowego i podanego na talerzu portretu Gustawa. Musicie się sami trochę pomęczyć i z tych wszystkich skrawków, cytatów, rozważań, wyimaginowanych rozmów ze znajomymi Flauberta, które w swej wyobraźni przeprowadza Geoffrey, sami stworzyć swój własny obraz dziewiętnastowiecznego pisarza. I radzę czytać uważnie, bo na końcu znajdziecie test egzaminacyjny z wiedzy o Flaubercie.
A co z tą papugą? Były podobno dwie, ale która jest prawdziwa? I czy w ogóle ma to jakieś znaczenie? Tego już zdradzić nie mogę.
Julian Barnes, Papuga Flauberta, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2011.
Dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz recenzyjny książki.
Po przeczytaniu "Pani Bovary" od razu miałam ochotę czytać tę książkę ponownie. Kupiłam też biografię pisarza, ale jeszcze do niej nie zajrzałam... bardziej teraz interesuje mnie ta książka, którą opisałaś, i ten test na końcu :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, wznowienie (chyba?)! Brzmi to naprawdę wspaniale. Bardzo sobie cenię twórczość Barnesa, chociaż nie wszystkie jego książki zachwycają w równej mierze. Flauberta jak dotąd czytałam dwie powieści i obie stały się dla mnie niezmiernie ważne, chociaż "Panią Bovary" czytałam już baaaardzo dawno.
OdpowiedzUsuńhaha bardzo lubię sformułowanie "skłonny do melancholii".
OdpowiedzUsuńVirginio=> ja Panią Bovary czytałam dwa lata temu i nie mogłam się przyzwyczaić do tradycyjnej, dziewiętnastowiecznej narracji. Człowiek już tak tymi postmodernistycznymi dziwolągami nasiąknął, że ciężko mu się czyta takie tradycyjne rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńPani Katarzyno=> tak, to chyba jest wznowienie. Ja wcześniej Barnesa nie czytałam, ale nawet mi się spodobał. Pozdrawiam i witam w swoich skromnych progach
kolmanko=> tam w książce jest krótkie rozwinięcie tego sformułowania :)