Znalazłam łazęgę. Siedziało to to w dziurze pod schodami prowadzącymi do klatki schodowej, ale od strony podwórka. Z samego rana jak wstałam, to poleciałam na poszukiwania i go tam jeszcze nie było. Poszłam do pobliskiego weterynarza i u niego zostawiłam informację o zaginięciu. Jadzia w pracy drukowała ogłoszenia, które miałyśmy rozwiesić po południu. Rozmawiałam z podwórkowymi pijaczkami i śmieciarzami, żeby, jak znajdą Czesia, to go u weterynarza zostawili. Wróciłam do domu, ale nie mogłam usiedzieć i polazłam znów na podwórko. Przechodzę obok tych schodów, a na nich siedzi jakiś zapijaczony gościu. Trochę się bałam, ale przeszłam raz, przeszłam drugi raz i w końcu stwierdziłam, ze dziecko ważniejsze. Zaglądam pod te schody, a tam ślipie na mnie wystraszonymi oczkami. Był w takim szoku, że nie wiedział czy wyjść czy lepiej sobie posiedzieć w bezpiecznej kryjówce. Nie zostawiając mu sporo czasu do namysłu, wlazłam pod te schody i go wyciągnęłam. Oboje wyglądaliśmy jak nieboskie stworzenia- umorusani cali w ziemi. Czesio wystraszony, ale już sobie podjadł, próbuje się domyć i nawet z kuwety zdążył skorzystać (pewnie biedak trzymał przez całą noc). A my z Jadzią postanowiłyśmy- siatka na balkon, bo się kocię rozbestwiło, a drugiego zniknięcia nie przeżyję. No to teraz mogę spokojnie jechać do kliniki do Katowic. Trzymajcie kciuki. A po badaniach coś dla ducha, a rzaczrj- ucha- koncert Strachów i Kultu na katowickich juwenaliach :).
Ech, kamień mi spadła z serca.
Mówiłem że daleko nie odszedł. Koty są płochliwie i nie odchodzą daleko. A jeżeli bym nakarmiony, pieszczony to tym bardziej. Cieszę się że się odnalazł.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dzisiaj myślałam o twoim kocie? Jakoś tak mi to w utknęło w myślach :) Cieszę się, że się odnalazł. Siatka to według mnie świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńUFFF:) Bardzo się cieszę! Uściskaj kociaka ode mnie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam, uściskam, ale najpierw niech się domyje łachudra jedna ;)
OdpowiedzUsuńKamień z serca! Tak się martwiłam o Czesia:) Hurra
OdpowiedzUsuńTeraz dopiero przeczytałam, że Czesiu zginął. Może zmądrzeje... Koty niestety tak mają. Emma, którą miałam jeszcze za czasów licealnych, zginęła kiedyś na pół roku, już położyliśmy na niej kreskę...
OdpowiedzUsuńPodrap go ode mnie za uchem :)
Olga-podrapię, dzięki :)
OdpowiedzUsuń