Wczoraj po raz drugi przyznano Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego dla najlepszej książki reporterskiej. W tym roku jury pod przewodnictwem Małgorzaty Szejnert wyłoniło laureata spośród 47 książek. Nagrodę w wysokości 50 tys. zł otrzymała Swietłana Aleksijewicz za książkę pt. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” wydaną nakładem wydawnictwa Czarne.
W regulaminie nagrody jest punkt mówiący o tym, że w przypadku przyznaniu wyróżnienia zagranicznemu pisarzowi, tłumacz otrzymuje 15 tys. W tym wypadku wynagrodzenie powędrowało do Jerzego Czecha, który przełożył reportaż Swietłany z języka rosyjskiego na język polski.
Swietłana Aleksijewicz urodziła się w 1948 roku w Iwano-Frankiwsku, później z całą rodziną przeniosła się na Białoruś. W 1972 roku ukończyła dziennikarstwo na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym w Mińsku, pracowała jako wychowawczyni w internacie, nauczycielka, dziennikarka. Jest laureatką wielu międzynarodowych nagród, w tym National Book Critics Circle Award za książkę Krzyk Czarnobyla, Pokojowej Nagrody im. Ericha Marii Remarque’a, Nagrody Szwedzkiego Pen Clubu, Lipskiej Nagrody Książkowej dla Porozumienia Europejskiego, Nagrody im. Andrieja Sinawskiego oraz Nagrody Fundacji im. Friedricha Eberta. Słynie z krytycyzmu wobec polityki Aleksandra Łukaszenki oraz niepowtarzalnego stylu, wypracowanego na podstawie setek wywiadów i określanego mianem "opowieści głosów". Jej książki zostały przetłumaczone na 22 języki i stały się kanwą licznych spektakli teatralnych oraz scenariuszy filmowych.
„Wojna to moja dziecięca trauma. My, dzieci, żyliśmy wśród opowiadań o śmierci. Na białoruskiej wsi mówi się o wszystkim nie tylko w domu, ale i na ulicy, za stołami w święta. Mówi się chórem. W moich uszach do tej pory dzwoni ten chór.”
„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” była gotowa już w 1983 roku. Dwa lata przeleżała w wydawnictwie. Autorkę oskarżono o "pacyfizm, naturalizm oraz podważanie heroicznego obrazu kobiety radzieckiej". W okresie pieriestrojki książka prawie jednocześnie ukazywała się w odcinkach w dwóch rosyjskich czasopismach: „Oktiabr” i „Roman-gazieta” i została opublikowana w dwóch wydawnictwach: mińskim Mastackaja Litaratura oraz moskiewskim Sowietskij Pisatiel. Łączny nakład wyniósł prawie dwa miliony egzemplarzy. Na podstawie książki powstał cykl filmów dokumentalnych, wyróżniony m.in. Srebrnym Gołębiem na Festiwalu Filmów Dokumentalnych i Animowanych w Lipsku. Jegor Letow, założyciel i wokalista legendarnego rosyjskiego zespołu punkrockowego Grażdanskaja Oborona, napisał piosenkę zainspirowaną książką Aleksijewicz.
"To książka pasjonująca – i wstrząsająca. Wielka białoruska reporterka, Swietłana Aleksijewicz, jedna z najwybitniejszych dziennikarek Europy, na miarę Oriany Fallaci, zapisała wojnę… kobiet. W drugiej wojnie światowej bowiem walczyły przeciw Niemcom hitlerowskim kobiety – rosyjskie, białoruskie, ukraińskie. Z bronią w ręku. Strzelając, rzucając granatami, wysadzając. Jako żołnierze pierwszej linii, jako zwiad, jako dywersantki. A więc – zabijając i same ginąc. W tej książce nie ma patetycznych komentarzy autorskich. Jest zapis opowieści tych kobiet, które przeżyły…"
Stefan Bratkowski
"Księga Swietłany Aleksijewicz ma szanse nie tylko na rozgłos, ale i na lekturę uważną. Nie jest jedynie zbiorem wyznań i relacji o losach kobiet sowieckich, uczestniczących bezpośrednio w minionej wojnie, choć i to stanowi ewenement bez precedensu. Przez przytoczone w niej zwierzenia przebijają się co rusz świadectwa składające się na nieznany lub ukrywany obraz codzienności sowieckiej; są równie wymowne jak opisy przeżyć, cierpień i wojennych przygód relatorek".
Prof. Jerzy Pomianowski
"Swietłana Aleksijewicz uporczywie walczy o pamięć, pisze o wojnie, patrząc oczami kobiet, i nagle okazuje się, że takiej wojny nie znaliśmy - że 'przed nami ukryty jest cały świat'. Przebija się przez mur stereotypów i niechęci, także ze strony samych bohaterek, i spisuje zapomniane historie. Historie, które muszą urodzić się na nowo".
Sylwia Chutnik
"To książka pasjonująca – i wstrząsająca. Wielka białoruska reporterka, Swietłana Aleksijewicz, jedna z najwybitniejszych dziennikarek Europy, na miarę Oriany Fallaci, zapisała wojnę… kobiet. W drugiej wojnie światowej bowiem walczyły przeciw Niemcom hitlerowskim kobiety – rosyjskie, białoruskie, ukraińskie. Z bronią w ręku. Strzelając, rzucając granatami, wysadzając. Jako żołnierze pierwszej linii, jako zwiad, jako dywersantki. A więc – zabijając i same ginąc. W tej książce nie ma patetycznych komentarzy autorskich. Jest zapis opowieści tych kobiet, które przeżyły…"
Stefan Bratkowski
"Księga Swietłany Aleksijewicz ma szanse nie tylko na rozgłos, ale i na lekturę uważną. Nie jest jedynie zbiorem wyznań i relacji o losach kobiet sowieckich, uczestniczących bezpośrednio w minionej wojnie, choć i to stanowi ewenement bez precedensu. Przez przytoczone w niej zwierzenia przebijają się co rusz świadectwa składające się na nieznany lub ukrywany obraz codzienności sowieckiej; są równie wymowne jak opisy przeżyć, cierpień i wojennych przygód relatorek".
Prof. Jerzy Pomianowski
"Swietłana Aleksijewicz uporczywie walczy o pamięć, pisze o wojnie, patrząc oczami kobiet, i nagle okazuje się, że takiej wojny nie znaliśmy - że 'przed nami ukryty jest cały świat'. Przebija się przez mur stereotypów i niechęci, także ze strony samych bohaterek, i spisuje zapomniane historie. Historie, które muszą urodzić się na nowo".
Sylwia Chutnik
(opis wydawcy)
Muszę przeczytać, nie tylko z poczucia obowiązku, ale z ludzkiej ciekawości. Tego typu książki są nieodgadnione, trudno powiedzieć co w nim znajdziemy.
OdpowiedzUsuńPisanyinaczej=> zgadzam się z Tobą i też sobie ostrzę ząbki na tę książkę
OdpowiedzUsuń