Od dłuższego czasu zaglądam na forum wymiany książek na Lubimyczytac.pl i dość aktywnie śledzę zamieszczane tam wątki. Czasami uda mi się z kimś potargować i ostatecznie się powymieniać. Taka wymiana wiąże się z zaufaniem, a ponieważ ja jestem zwierzęciem ufnym i podzielającym zdanie Krzysztofa Kieślowskiego, że człowiek z natury dobrym jest, więc nie mam oporów przed wysyłaniem książek i oczekiwaniem, że ta druga strona zrobi to samo. Zazwyczaj wsadzam książkę do koperty i wysyłam poleconym listem bez jakiś dodatków. Ale dzisiaj to mi się szczególnie przyjemnie zrobiło i jednocześnie pomyślałam sobie, że ze mnie wredna małpa, bo tak te książki wysyłam bez "duszy". A przyjemnie mi się zrobiło, bo nie dość, że dostałam mojego ukochanego Llosę, to na dodatek w środku była piękna zakładka z czerwonym ptaszkiem, własnoręcznie zrobiona przez nadawczynię oraz ...czeeekolaaada. Mniam! Dziękuję Ci Caitri za przesyłkę słodką dla ciała i duszy. A ja ze zswej strony obiecuję poprawę i jakieś "wkładki" do wysyłanych książek będę wciskać w koperty. Takem rzekła i niech słowo się stanie ciałem przy najbliższej okazji do tego się nadarzającej:).
P.S. Nie mam pojęcia, co mnie tak wzięło na ten szyk przestawny ;)
:) :) cieszę się bardzo, że książka dotrała i że małe dodatki przyniosły tyle przyjemności :) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!!
Oj tak, takie przesyłki bardzo cieszą:)Pamiętam jak sama dostałam od koleżanki przesyłkę, w której miała być jedna, drobna, nic nie znacząca rzecz. Nie dość, że paczki dorzuciła czekoladę, śliczną, ręcznie wykonaną kartę... to jeszcze ozdobiła samą przesyłkę:)
OdpowiedzUsuń