W majowy weekend, tradycyjnie, na wrocławskiej Wyspie Słodowej odbywają się koncerty. Jest to świetna okazja, by przez dwa dni wybawić się przy dziesięciu zespołach i to za niewielkie pieniądze (karnety na dwa dni kosztowały-bagatelka- 65 zł, dla porównania - koncert KNŻt-u kosztował 55 zł). A w tym roku skład był mocny:
2.05. grali:
StarGuardMuffin, Brodka, Happysad, Strachy na Lachy, Myslovitz i KNŻ,
a 30.05.:
Fisz Emade, Dezerter, Dżem, Kukiz i Piersi, Hey i Coma.
Zgadnijcie jak spędziłam majówkę? :)
Ale po kolei. Tak naprawdę impreza zaczęła się w pierwszomajową niedzielę...
Macie swoją ulubioną knajpę? Klub, w którym czujecie się jak w domu? Kultowa-to jest miejsce, w którym znalazłam swój kawałek podłogi ,a nawet stolika i krzesełka. Lubię tam łazić, bo muzyka świetna, bo barmani i barmanki wyluzowani, bo są tańce na barze, bo wszyscy się ze sobą potrafią świetnie bawić. Ale do rzeczy. Facebook jest dla mnie źródłem wszelakich informacji. Wchodzę sobie, więc w niedzielę rano na fejsa, a tam info na stronie happysad, że jadą do Wrocławia i planują po odpoczynku wyruszyć do miasta, co by sobie w jakiejś knajpce o życiu porozmawiać. No i nie zgadniecie...Tak, właśnie trafili do Kultowej, a w Kultowej my z Justyną. Oj...Nie wiedziałam, że chłopaki z happysad są tak rozrywkowi. Owszem, rozmowy o życiu były, o piciu też ;), ale poza tym tańce i hulanki wszelakie, które nad ranem zakończyliśmy. Wszakże chłopcy mieli rano próbę...Szczerze im współczułam :). Już dawno się tak nie uśmiałam i nie wybawiłam. A rano wstaję, patrzę do lustra, a tam na pół twarzy narysowane czerwone wąsy...I ja tak przez wrocławski rynek paradowałam. Dobrze, że to nad ranem było i nikt nie widział. Ale pocieszam się myślą, że wszystkim przebywającym tej nocy w Kultowej „wyrosły” czerwone wąsy. To była naprawdę magiczna noc ;).
A w poniedziałek już trampeczki przygotowane, aparacik w dłoń i na Wyspę!
Po raz pierwszy miałam okazję oglądać Kamila Bednarka na żywo i powiem Wam, że chłopak ma w sobie niesamowicie dużo pozytywnej energii, a do tego jeszcze potrafi rozbujać publiczność. A, i gra na saksofonie, co mnie kompletnie zwaliło z nóg. Pobujałam się, poskakałam i trochę akumulatorki podładowałam. Brodka, happysad jakoś mi umknęły, choć tak zerkałam co chwilę na scenę, czy Jarek- perkusista happysad, trafia w bębny po niedzielnej imprezie, ale chłopaki dali radę. Zagrali moją ukochaną „Taką wodą być” i już mi więcej do szczęścia nie było trzeba. Bo do szczęścia to mi potrzebny był następny zespół-moje kochane Strachy na Lachy. Wytęskniona niemiłosiernie stanęłam pod barierkami i...No nie powiem, że mi się nie podobało, że nie zażarło tym razem, ale jakoś tak chyba emocjonalnie byliśmy w innych miejscach. Choć zagrali „Wariata” i „Hej kobieto”, których nie słyszałam na żywo całe wieki. I nowy utwór- „Awangarda, jazz i podziemie”. Choć w sumie tekst nie jest nowy, bo został napisany chyba na początku lat dziewięćdziesiątych dla Pidżamy Porno. Grabaż był w dobrym humorze- zaprosił publiczność do zabawy. Tłum zgromadzony pod sceną miał odgadnąć, jaki tytuł piosenki pokazuje Pan G. Publiczność okazała się kumatą publicznością i bez problemu odgadywała, co też szanowny Krzysztof Grabowski ma na myśli. Na koniec, oczywiście, wspólne odśpiewanie „Piły tango” i jeszcze informacja- Pan Areczek,który gra w Strachach na akordeonie, został tatą. Ma synka. Pertraktacje nad imieniem trwają. Fani, na niusa zareagowali spontanicznie, odśpiewując świeżo upieczonemu tacie „Sto lat”. I tyle o Strachach. Było miło, ale bez szału.
Myslovitz nie znoszę, a KNŻ-tu nie słucham namiętnie. Znam kilka utworów, lubię sobie czasami cosik zarzucić, ale bez jakiegoś szczególnego uwielbienia. Ale koncert Kazik dał rewelacyjny. Tylko zapomniał tekstu piosenki i dopiero za trzecim podejściem udało mu się utwór doprowadzić do końca. Wybaczcie, że nie podam tytułu, ale w temacie Kazika jestem laikiem, ale mam zamiar to nadrobić po poniedziałkowym wieczorze.
A po koncertach? Też pytanie- Kultowa. A w Kultowej? No tak- happysad, a mieli jechać do domu po koncercie :). I co? I rockoteka do rana. Tym razem z ekipą mojej kochanej kuzynki, która na majówkę odwiedziła Wrocław. Rano wstałam i nie miałam już wąsów ;). Ale...wyglądam przez okno, a tu-nosz kurka blaszka! Śnieg, taaakie płaty! Zdjęcia w poprzednim poście możecie sobie popodziwiać. Ale nic to, co, ja nie pójdę w taką pogodę na koncerty? Ja?! Phi! To nic, że mam gardło zdarte i z nosa mi cieknie, ale przecież Fisz, Dezerter, a o Hey-u już nie wspomnę. Ubrałam się zatem, opatuliłam szalikiem, wyciągnęłam z szafy zimową kurtkę, rękawiczki na łapki, parasol i wylazłam z domu. Po pięciu minutach wróciłam. Deszcz, śnieg i do tego wiatr skutecznie mnie zaprowadziły z powrotem w domowe pielesze. I tak siedziałam dzień cały smętnie za okno wyglądając, aż tu nagle, tak ok. godziny 16 zaczęło się przejaśniać! Na początku nieśmiało słoneczko wyglądało i ok. 18 już wiedziałam, że idę na Hey-a.
Co to był za koncert! Zmiotło mnie totalnie, i jak myślałam ,że majówka będzie dla mnie Strachowa, to jednak się okazało, że Hey przyćmił wszystkie zespoły. Warto było stać wczoraj na Wyspie i marznąć. Kasia Nosowska już na samym początku rozpędziła pesymistyczne chmury i z uśmiechem oznajmiła, że bardzo im miło grać we Wrocławiu w pierwszy dzień zimy :). A później-ech, to było niesamowite. Nosowska na koncertach jest zawsze bardzo statyczna i mało mówi. Charakterystyczne jest to jej „Dziękuję bardzo”- na koniec każdego utworu, wypowiedziane cieniutkim i nieśmiałym głosikiem. Jest urocza. Ale zawsze stoi przy mikrofonie i się nie rusza. A wczoraj...To był naprawdę jakiś mistyczny wtorek, nie dość, że ten śnieg, to jeszcze Nosowska tańcząca na scenie! Tak, tak moi drodzy- Pani Katarzyna przygotowała specjalnie dla wrocławskiej publiczności, układ choreograficzny, który zaprezentowała wraz z całym zespołem. REWELACJA! Stała sobie cała czwórka, klaskała w dłonie i wymachiwała rękami, a później dali czadu, prezentując zupełnie odlecianą aranżację „Zazdrości”. Były utwory ze starych płyt (m.in. „Z rejestru strasznych snów”, „Schizophrenic family”) i kilka z nowszych („Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!”, „Umieraj stąd”). Powaliła mnie na kolana mocno rockowa wersją „Luli lali” i balladowa „Kochaj mnie mimo wszystko”. Nie obeszło się bez „Teksańskiego”, a na koniec Zagrali „Moja i Twoja nadzieja”. Kasia podziękowała wrocławskiej publiczności, pożyczyła szczęścia i zeszła ze sceny. I co? Do zobaczenia za rok zapewne.
Magda... Strachy bez szału?? No proszę cię, przecież koncert był jak zwykle zajebisty (ale ja wiem dlaczego tak myślisz).
OdpowiedzUsuńTrochę żałuję Hey'a, no ale cóż jak się zmarzło i zmokło na Dezerterze to Hey przeszedł koło nosa.
Ada, nie chodzi o Grabaża :) No trochę się zawiodłam,ale w sumie koncert był poprawny, zobaczymy co pokażą w Katowicach
OdpowiedzUsuńMag! zrobiłaś to! Opisałaś małpo jedna! serca nie masz! Żartuje, żartuje rzecz jasna i szczerze zazdroszczę widoku tańczącej Kasi N, to musiało być zaiste zjawiskowe:))
OdpowiedzUsuńpapryczka+> niach, niach, niach...ano, jak mogłam nie napisać o tańcach Kasi? Strasznie żałuję, że tego nie nagrałam, ale za daleko stałam. Poza tym rzadko się zdarza, że jakiś zespół podczas takich zbiorowych koncertów przyćmi moje kochane Strachy, a tu proszę. Zresztą uważam, że Hey jest takim zespołem, który niesamowicie żre na koncertach, lepiej niż na płytach. No. i Nie masz czego żałować, że nie przyjechałaś na Dezertera- śniegi, zamiecie-brrr skutecznie mnie odstraszyły. Ale i tak się nabawiłam ostrego zapalenia gardła i teraz siedzę z antybiotykami w domku :(. Ale w środę kolejne koncerty :)) Kocham to miasto, juwenalia i majówki :)
OdpowiedzUsuńOj tak Hey ma niesamowitą moc na koncertach! Jak zobaczyłam co się dzieję z pogodą we wtorek trochę mi zelżała złość, że nie pojechałam. Pewnie też skończyłoby się na choróbsku.
OdpowiedzUsuńJuwenalia powiadasz? wiesz co u nas będzie na Bachanaliach? normalnie szał!! Doda i Video jako gwiazdy, a jako dodatek Piersi i Kukiz (którego nie znoszę!) normalnie można sobie tylko strzelić w głowę! Już możesz mi zazdrościć hihi
Oooo, Doda, no ja się chyba potnę! Trudno, pojadę już na te durne Strachy i Kult do Katowic,ale zazdrość nie pozwoli mi się dobrze bawić, tak jak Tobie na Bachanaliach;) Cho do Katowic:) A tak swoją drogą- na Pidżamę do Łodzi jedziesz? My już mamy zabukowany nocleg w hostelu :)
OdpowiedzUsuń