Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 11 listopada 2011

Krzyżacy. Rock – opera. Wrocław, Hala Orbita.


W zeszłym roku obchodziliśmy sześćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem. W zeszłym roku miała miejsce pierwsza od ponad dziesięciu lat polska rock-opera, choć jej twórcy zarzekają się, że spektakl nie był specjalnie przygotowywany na tę okazję.
„Krzyżacy” to widowisko muzyczne inspirowane powieścią Henryka Sienkiewicza. Chyba każdy z nas zna historię miłości Danuśki i Zbyszka z Bogdańca, a kto nie zna, niech się wstydzi i biegiem leci do biblioteki po powieść Sienkiewicza.

W zamierzeniu twórców – Marcina Kołaczkowskiego (scenariusz i reżyseria), Hadriana Filipa Tębeckiego (muzyka) i Jacka Koczarkowskiego (teksty) widowisko miało być przede wszystkim opowieścią o miłości, a wydarzenia historyczne miały być jedynie tłem, które każdy Polak gdzieś tam w swojej świadomości ma zakorzenione.

W spektaklu udział wzięli muzycy i aktorzy znani z mediów. W roli Zbyszka z Bogdańca wystąpił Maciej Silski- zwycięzca „Idola”, a Danuśkę odegrała Olga Szomańska- laureatka „Szansy na sukces” z 1999 roku. Ze znanych wokalistów na scenie pokazał się Maciej Balcar (Dżem) jako Jurand ze Spychowa, Artur Gadowski (Ira) jako król Władysław Jagiełło, Wojciech Cugowski jako Konrad von Jungingen. Jagienkę ze Zgorzelic wyśpiewała Joanna Dec „Asteya” z telewizyjnego show „Śpiewaj i walcz”. Wystąpili również polscy aktorzy- rewelacyjny Cezary Studniak w roli Urlicha von Jungingena, Jacek Lenartowicz jako Maćko z Bogdańca, Piotr Hajduk jako Sanderus i wbijająca w fotel Katarzyna Jamróz jako księżna Anna Danuta. Narratorem był Krzysztof Kolberger. Ufff...chyba nikogo nie pominęłam.

Acha, zapomniałam o zespołach, które na żywo akompaniowały aktorom- Kameleon i Freedom.

A teraz do rzeczy. Mam ambiwalentny stosunek do tego w czym miałam okazję uczestniczyć. Uwielbiam musicale, a to dlatego, że są zazwyczaj robione z przepychem, z pompą, jest dużo ruchu, śpiewu, wszystkiego. A tu...No dobra, muzycznie mnie totalnie rozłożyli. Gadowski był rewelacyjny, Katarzyna Jamróz sprawiła, że dostałam gęsiej skórki- co za głos (!!!), Studniak z tą swoją chrypką i nawet Balcar mnie zmiótł, choć na koncerty Dżemu nie chodzę, bo mnie gościu wkurza, ale dlaczego- nie czas i pora o tym tu teraz pisać, grunt, że w „Krzyżakach” świetnie sobie poradził ze swoją postacią. Rozczarowali mnie za to Maciej Silski i Olga Szomańska. Nie, no wokalnie byli nie do przebicia, ale to przecież miała być historia o miłości, a oni kompletnie sobie z tą historią nie poradzili. Zero jakiegokolwiek uczucia między nimi, zero iskry, zero porozumienia. Byli tak jakby obok siebie. On nawet jej porządnie przytulić nie potrafił. Jakiś taki ciotowaty był. No sorry, ale gość totalnie mnie nie przekonał. Ale czego ja wymagam- Silski nie jest przecież aktorem tylko muzykiem...

Generalnie, jak dla mnie, jak na musical, to było za mało widowiskowe. Choreografia bardzo uboga, a zakończenie zupełnie niedopracowane. Spodziewałam się jakiejś wielkiej zbiorowej sceny, w końcu bitwa pod Grunwaldem to nie przelewki, ale gdzieeee tam- twórcy postawili jednak na minimalizm.

Acha, zapomniałabym dodać- wszystko oczywiście było we współczesnej szacie. Stroje- skóry, mocna rockowa muzyka (REWELACYJNA gitara elektryczna, niestety, nie pamiętam jak się gitarzysta nazywał), czyli konwencja rockowa.

Na koniec, po prezentacji wszystkich, którzy stworzyli to muzyczne przedstawienie, Hadrian Filipa Tębecki objaśnił zgromadzonej publice, że przesłaniem musicalu jest hasło: „ Miłości szukaj”. Wprawdzie zespół zebrał owacje na stojąco, ale ja jednak od tego typu sztuki wymagam więcej. Gdyby tak dopracować choreografię, rozbudować trochę fabułę (bo czasami miałam wrażenie, że wszystko zostało tak pocięte bez ładu i składu, żeby tylko się zmieścić w dwóch i pól godzinie, by widzów nie zanudzić), wprowadzić więcej tancerzy, byłoby ok. A tak- czułam się jakbym była na koncercie rockowym, a nie na spektaklu. Choć koncerty rockowe to jest coś co lubię.

2 komentarze:

  1. Widziałam plakaty na mieście. Jakoś mnie nie przekonują. Mąż mój też kręci nosem, bo obsada mu nie odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  2. kolmanka=> to zależy na co chcesz iść, bo jak na dobry rockowy koncert, to można się wybrać :)

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.