Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

sobota, 26 lutego 2011

ETER-STRACHY NA LACHY

Dziwny to był koncert. Połączenie starego z nowym. Strachy zagrali obowiązkową „Piłę tango”, Raissę” i „Żyję w kraju” i „Radio Dalmaciję”. Oczywiście było „Moralne salto” i „Czarny chleb i czarna kawa”- utwory, które są stałymi punktami na set liście, ale Grabaż tym razem zrobił fanom niespodziankę. Zagrali stare utwory, których nie słyszałam nigdy na koncercie- „Paint it black” i „Nim wstanie dzień”. Było też moje ukochane „A my nie chcemy”. Ale jakoś ten koncert gdzieś mi przez palce przeleciał. Chłopaki byli w świetnej formie, jak zwykle, ale ja chyba nie byłam w formie.  Ale za to po koncercie...Ech, kulisy, kulisy :).:
 Justyna i Maniek i ja
 Lo, Justyna i Ada i ja
 Drabina wariatów (Justyna, ja i Kozak)
 Najlepsza ekipa koncertowa :)

5 komentarzy:

  1. Ja wiem czemu Ci przeleciał buahahhaha....i to nie koniecznie przez palce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja słyszałam "paint in black" kilkakrotnie:) widocznie za mało koncertów masz na swoim koncie:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy=> ja też wiem, to Twoja wina! ;P
    figa=> być może chodzę na koncerty od 2004 roku dopiero

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba było jak ja, tylko trochę ;-) To by koncert nie przeleciał ;-D Ale było genialnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ada=> nie, nie ,nie, trzeba było nie pić przed tylko po ;)

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.