Dziś Światowy Dzień Koteczka. Wytarmosiłabym Czesia za uszkiem, ale on nie lubi, a poza tym, Bóg jeden raczy wiedzieć, kiedy temu futrzakowi zbierze się na pieszczoty. Ale ja w sumie nie o tym chciałam. Chciałam o czymś innym. No tak, kota wprawdzie mam, staram się z nim żyć według pewnych zasad. JEGO zasad. Ale jestem stworzeniem czytającym, a co za tym idzie, w literaturze szukam porad. A jeśli o koty chodzi- literatura jest nimi przepełniona. Wszędzie pełno tych sierściuchów, o czym już kiedyś pisałam na stronach g-punktu. I wśród kilku przedstawionych przeze mnie przykładów znalazł się szczególny podręcznik dla użytkowników kotów. To książka Tomasza Majerana „Koty. Podręcznik użytkownika”- lektura obowiązkowa dla żółtodziobów, którzy o kotach nie mają fiołkowego pojęcia. Majeran przedstawia nam tu kilkanaście lekcji. Czy pomogą nam one w zrozumieniu naszych pieszczochów? Sami się musicie przekonać. Jedno jest pewne- kotów Majerana nie sposób nie lubić. Każdy z nich to indywiduum, któremu autor poświęca jedną lekcję. A może nie? A może to jeden kot, który skacze sobie z wiersza na wiersz, bo skakanie z juki na szafę już dawno mu się znudziło? No, ale do rzeczy- jaki jest ten koci świat widziany oczami poety? Jak jest kocia natura? Powiedzmy sobie tak: dla kota najważniejsze są dwie kwestie, a raczej dwie części ciała- ogon i brzuch. Gdybym mówił językami myszy i ludzi,/a ogona bym ni miał,/stałbym się jak sierść zająca/albo szczur śmierdzący. Bo ogon to jedyny przyjaciel kota- Ogon cierpliwy jest,/łaskawy jest./Ogon nie zazdrości, /nie szuka poklasku,/nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu. Hmm...brzmi znajomo? Ależ owszem, bo przecież koty Majerana „mówią” językami kotów i poetów. Mamy tu zatem lekcję 11, w której futrzasty podmiot liryczny opowiada o traumie kastracji tudzież sterylizacji (ogólnie chodzi o pozbawienie kota płodności) językiem naszej nobliwej Noblistki Pani Wisławy Szymborskiej: Zastrzyk- tego nie robi się kotu. Bo co ma począć kot, co się nigdy nie okoci? No co ma począć? Zastrzyk się kotu dało, żeby kota nie bolało. Ciało pocięło. Z naszej, ludzkiej, dwunożnej perspektywy, to dla doba koteczka, ale z jego czworonożnej perspektywy sprawa wygląda inaczej. I czy wiedzielibyście o tym, gdybyście nie zaglądnęli do „Podręcznika...” ?
W kocim świecie jest kilka istotnych spraw, o których mówią kolejne lekcje. Co jest lepsze rybka czy baleron? Skakanie z juki na firankę, czy z juki na szafę? Jedzenie kwiatów, much i sznurówek, czy też „szczanie cichcem na dywan”? A może dobrze jest poszperać w raportówce pana od prądu, a później wskoczyć na półkę by gruntownie przestudiować Gombrowicza? Wszystko jest równie zajmujące, ale najciekawsze są wyprawy, w których nasz ulubieniec ze zwykłego pieszczocha przeobraża się w nocnego tygrysa i wychodzi do kuchni na żer. Nie zdziwcie się zatem, gdy rano otworzycie lodówkę i ujrzycie tam „straszną apokalipsę/z uwzględnieniem ryby i baleronu”. Bo, jak już wspomniałam wcześniej, brzuch to centrum, pępek kociego świata, więc, jak to mówi krótka lekcja 18, gdy kota nie możecie znaleźć w pokoju, zapewne jest on w kuchni. Tak więc, moi kochani, za kotem do kuchni trzeba iść, pamiętając, że baleron jest lepszy niż rybki, wszakże dziś miska powinna same smakołyki zawierać. Raz tylko w roku taki dzień się zdarza. Chociaż...w sumie...całe życie z kotem to jeden, ciągnący się dzień kota. Użytkownicy futrzaków wiedzą o czym mówię.
Tomasz Majeran, Koty. Podręcznik użytkownika, Biuro Literackie, Wrocław 2006.
Dziękuje za informację.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że występują z Strachami na Lachy, ale na Świetlickiego pewnie znów się wybiorę :D
ekhm...szkoda,że ze Strachami? Ekhm...to mój ukochany zespół...
OdpowiedzUsuń