Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

czwartek, 17 lutego 2011

Światowy Dzień Kota

Dziś Światowy Dzień Koteczka. Wytarmosiłabym Czesia za uszkiem, ale on nie lubi, a poza tym, Bóg jeden raczy wiedzieć, kiedy temu futrzakowi zbierze się na pieszczoty. Ale ja w sumie nie o tym chciałam. Chciałam o czymś innym. No tak, kota wprawdzie mam, staram się z nim żyć według pewnych zasad. JEGO zasad. Ale jestem stworzeniem czytającym, a co za tym idzie, w literaturze szukam porad. A jeśli o koty chodzi- literatura jest nimi przepełniona. Wszędzie pełno tych sierściuchów, o czym już kiedyś pisałam na stronach g-punktu. I wśród kilku przedstawionych przeze mnie przykładów znalazł się szczególny podręcznik dla użytkowników kotów. To książka Tomasza Majerana „Koty. Podręcznik użytkownika”- lektura obowiązkowa dla żółtodziobów, którzy o kotach nie mają fiołkowego pojęcia. Majeran przedstawia nam tu kilkanaście lekcji. Czy pomogą nam one w zrozumieniu naszych pieszczochów? Sami się musicie przekonać. Jedno jest pewne- kotów Majerana nie sposób nie lubić. Każdy z nich to indywiduum, któremu autor poświęca jedną lekcję. A może nie? A może to jeden kot, który skacze sobie z wiersza na wiersz, bo skakanie z juki na szafę już dawno mu się znudziło? No, ale do rzeczy- jaki jest ten koci świat widziany oczami poety? Jak jest kocia natura? Powiedzmy sobie tak: dla kota najważniejsze są dwie kwestie, a raczej dwie części ciała- ogon i brzuch. Gdybym mówił językami myszy i ludzi,/a ogona bym ni miał,/stałbym się jak sierść zająca/albo szczur śmierdzący. Bo ogon to jedyny przyjaciel kota- Ogon cierpliwy jest,/łaskawy jest./Ogon nie zazdrości, /nie szuka poklasku,/nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu. Hmm...brzmi znajomo? Ależ owszem, bo przecież koty Majerana „mówią” językami kotów i poetów. Mamy tu zatem lekcję 11, w której futrzasty podmiot liryczny opowiada o traumie kastracji tudzież sterylizacji (ogólnie chodzi o pozbawienie kota płodności) językiem naszej nobliwej Noblistki Pani Wisławy Szymborskiej: Zastrzyk- tego nie robi się kotu. Bo co ma począć kot, co się nigdy nie okoci? No co ma począć? Zastrzyk się kotu dało, żeby kota nie bolało. Ciało pocięło. Z naszej, ludzkiej, dwunożnej perspektywy, to dla doba koteczka, ale z jego czworonożnej perspektywy sprawa wygląda inaczej. I czy wiedzielibyście o tym, gdybyście nie zaglądnęli do „Podręcznika...” ?
W kocim świecie jest kilka istotnych spraw, o których mówią kolejne lekcje. Co jest lepsze rybka czy baleron? Skakanie z juki na firankę, czy z juki na szafę? Jedzenie kwiatów, much i sznurówek, czy też „szczanie cichcem na dywan”? A może dobrze jest poszperać w raportówce pana od prądu, a później wskoczyć na półkę by gruntownie przestudiować Gombrowicza? Wszystko jest równie zajmujące, ale najciekawsze są wyprawy, w których nasz ulubieniec ze zwykłego pieszczocha przeobraża się w nocnego tygrysa i wychodzi do kuchni na żer. Nie zdziwcie się zatem, gdy rano otworzycie lodówkę i ujrzycie tam „straszną apokalipsę/z uwzględnieniem ryby i baleronu”. Bo, jak już wspomniałam wcześniej, brzuch to centrum, pępek kociego świata, więc, jak to mówi krótka lekcja 18, gdy kota nie możecie znaleźć w pokoju, zapewne jest on w kuchni. Tak więc, moi kochani, za kotem do kuchni trzeba iść, pamiętając, że baleron jest lepszy niż rybki, wszakże dziś miska powinna same smakołyki zawierać. Raz tylko w roku taki dzień się zdarza. Chociaż...w sumie...całe życie z kotem to jeden, ciągnący się dzień kota. Użytkownicy futrzaków wiedzą o czym mówię.

Tomasz Majeran, Koty. Podręcznik użytkownika, Biuro Literackie, Wrocław 2006.

2 komentarze:

  1. Dziękuje za informację.
    Szkoda tylko, że występują z Strachami na Lachy, ale na Świetlickiego pewnie znów się wybiorę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ekhm...szkoda,że ze Strachami? Ekhm...to mój ukochany zespół...

    OdpowiedzUsuń

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.